Lech Poznań zremisował z Legią Warszawa 0-0, a spotkanie w Poznaniu obserwowało ponad 35 tys. widzów. Całe spotkanie było bardzo nerwowe, pełne walki i fauli, ale końcówka toczyła się już głównie w okolicy pola karnego gości. Legia kończyła bowiem spotkanie w dziesiątkę. Gdy jej bramkarz Kacper Tobiasz przedłużał wznawianie gry, kibice zaczęli gwizdać, a później rzucać w niego różnymi przedmiotami. Piłkarz coś im raz po raz pokazywał, później odszedł w kierunku środka boiska. - Powiedziałem sędziemu, że nie będę kontynuował gry w takich warunkach, bo komuś może się coś stać. Nie mówię tylko o naszych zawodnikach, ale również graczach Lecha - stwierdził po spotkaniu Tobiasz, cytowany przez stronę internetową warszawskiego klubu. Jego zdaniem poznańscy kibice chcieli go sprowokować, ale się nie dał. - Barry Douglas po meczu narzekał, że wyrzucam butelki, a Filip Bednarek pogratulował mi dobrej gry. Dziękuję więc Filipowi za miłe słowa, a Barry'emu nie - dodał. Kacper Tobiasz: Trochę to podpatrzyłem u Artura Boruca Tobiasz stwierdził, że Legia może mieć za sobą najtrudniejsze spotkanie w całym sezonie, właśnie w Poznaniu. - Wszyscy czuliśmy emocje, ale musieliśmy się od tego odciąć. Jesteśmy na dobrej drodze, mamy jednak przestrzeń nad sobą, by iść do góry. Cały czas rozwijamy się jako drużyna, pod względem mentalnym i sportowym - ocenił. Wcześniej w wywiadzie dla TVP Sport przyznał, ze lubi takie spotkania, jak to sobotnie z Lechem. - Tak one powinny wyglądać i cieszę się, że potrafię sobie z nimi poradzić. Jestem zadowolony, że mimo przeciwności losu i czerwonej kartki dla Artura daliśmy radę jako drużyna. Lech jest bardzo dobrze zorganizowaną drużyną, musimy się z tego cieszyć - powiedział piłkarz, który w 7. minucie wygrał pojedynek z Joao Amaralem. Popisał się wtedy efektowną paradą, podobną do tych, które kiedyś pokazywał Artur Boruc. - Trochę podpatrzyłem to u niego, a trochę już tak mam. Gdy byłem młodszy, oglądałem filmiki na youtube, widziałem to u Artura. I tak zostało we krwi - przyznał bramkarz Legii, który później obronił jeszcze groźne strzały Jespera Karlstroma i Niki Kekweskiriego.