Szefowie prowadzącej w tabeli Legii byli bardzo aktywni w ostatnich miesiącach na rynku transferowym. Do klubu dołączyli m.in. Tomasz Jodłowiec, Tomasz Brzyski i Władimir Dwaliszwili, ale to nie oni mieli być bohaterami najgłośniejszego transferu stołecznego klubu. Po latach spędzonych w zagranicznych zespołach do stolicy Polski mógł wrócić Artur Boruc. "Myśleliśmy o Arturze Borucu, ale zaczął bronić w Southampton. Braliśmy pod uwagę właśnie takich zawodników, którzy mają problemy w swoich klubach, bo przecież nie stać nas na transfer gotówkowy z Anglii" - podkreśla prezes Bogusław Leśnodorski w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". Gdyby transfer Boruca doszedł do skutku, byłby to powrót 47-krotnego reprezentanta Polski do Legii po blisko ośmioletniej przerwie. W 2005 roku Boruc przeniósł się z Warszawy do Celtiku Glasgow. Potem występował w Fiorentinie, a w ubiegłym roku trafił do Southampton. Sternik głównego kandydata do wywalczenia mistrzostwa Polski przyznał, że były próby przekonania Boruca do powrotu na Łazienkowską, "ale nie przełożyły się na stan kasy". Brak odpowiednich środków uniemożliwił jeszcze jeden hitowy transfer. Legia prowadziła rozmowy z Marcinem Wasilewskim, ale oczekiwania finansowe obrońcy Anderlechtu Bruksela przekroczyły możliwości klubu. Temat transferu jednak nie upadł. Strony mają wrócić do rozmów w czerwcu. Interesujesz się piłką nożną? Masz swoich faworytów? Typuj z nami wyniki Ekstraklasy!