Niedaleko pada jabłko od jabłoni. Dzieci często idą w ślady swych rodziców w życiu, a jeszcze częściej w sporcie. W samej tylko Akademii Lechii Gdańsk nie brak znanych piłkarskich nazwisk - w Biało-Zielonych szeregach trenują m.in. 8-letni Niko Maloca, syn wciąż aktywnego piłkarza, chorwackiego obrońcy Biało-Zielonych Mario Malocy oraz 14-letni Mateusz Bąk, potomek Krzysztofa, byłego zawodnika gdańszczan, obecnie piłkarza Gedanii. W drużynie kobiecej grała kiedyś Weronika Zieńczuk - córka Marka, wychowanka Lechii, a obecnie trenera drużyny U-17. Dosłownie kilka tygodni temu wśród młodych piłkarzy Biało-Zielonej akademii pojawiło się kolejne znane piłkarskie nazwisko - Wernydub. To, urodzony w 2013 r. Iwan, który jest synem ukraińskiego piłkarza Witalija Wernyduba z Zorii Ługańsk oraz wnukiem byłego piłkarza i aktualnego trenera Sheriffa Tyraspol, Jurija Wernyduba. - Iwan trenuje z nami od kilku tygodni, mimo barier językowych szybko złapał kontakt z całą drużyną - na łamach oficjalnej strony akademii Lechii Gdańsk chwali go trener Piotr Jasiński. Wyniki nie są w tym wieku najważniejsze, ale Iwan Wernydub już zdążył wywalczyć tytuł króla strzelców na jednym z turniejów, w którym wziął udział z drużyną. Piłka nożna pozwala chłopcu zapomnieć o ciężkiej rzeczywistości na rodzinnej Ukrainie i rozłące z ojcem i dziadkiem, którzy aktywnie bronią ojczyzny. Tata chłopca są wraz z bratem w obronie terytorialnej, a dziadek w artylerii. A przecież kilka miesięcy temu Jurij Wernydub jako trener mołdawskiego (a raczej naddniestrzańskiego) Sheriffa Tiraspol, triumfowali na Santiago Bernabeu pokonując 2-1 Real Madryt, dokonali tego co nie udało się obrzydliwie bogatym klubom jak Paris Saint-Germain czy Manchester City w elitarnych rozgrywkach. Jurij Wernydub i jego synowie to kolejna ważne postaci ze świata sportu, która dołącza do sił broniących ukraińskich ziem przed rosyjską inwazją. W obronie Kijowa brali udział słynni bokserzy-bliźniacy Witalij (jest burmistrzem stolicy) i Wołodymr Kłyczko, Wasyl Łomaczenko i Ołeksandr Usyk. Mimo geograficznej odległości to nie pierwszy przypadek, gdy najnowsza historia Lechii Gdańsk zbiega się z losami zaatakowanej Ukrainy. W połowie kwietnia to właśnie na bursztynową Polsat Plus Arenę przyjechał Szachtar Donieck, by zagrać z Lechią dla pokoju. Wciąż pamiętamy wzruszające zakończenie meczu i gola 12-letniego Dimy, który wraz z rodziną zdołał uciec z oblężonego Mariupola. Podczas tego meczu udało się zebrać 10,5 miliona hrywien, co daje 1,5 miliona złotych, a Ukraińcy tak byli przejęci serdeczną gościną, że po meczu mówili o możliwości rozgrywania spotkań europejskich pucharów w Gdańsku. Po wykluczeniu drużyn rosyjskich już wiadomo, że Szachtar Donieck w przyszłym sezonie zagra w rozgrywkach grupowych Ligi Mistrzów. Maciej Słomiński