W sezonie zasadniczym w meczach z Wisłą gdańszczanie zdołali wywalczyć tylko jeden punkt - w pierwszym spotkaniu we wrześniu biało-zieloni przegrali w Krakowie 0-3, natomiast pod koniec lutego zremisowali na PGE Arenie 0-0. Kibice Lechii bardzo dawno nie mieli okazji oglądać, jak ich piłkarze zdobywają na własnym stadionie bramkę w konfrontacji z "Białą Gwiazdą". Po raz ostatni zdołali pokonać bramkarza Wisły 23 maja 2009 roku w przegranym 2-4 ligowym meczu, ale w kolejnych pięciu potyczkach ta sztuka już im się nie udała - trzy z nich zakończyły się zwycięstwem gości, a dwa ostatnie remisem 0-0. - Nie wiedziałem o tym. Zatem nie pozostaje nam nic innego, jak zmienić statystyki w meczach z Wisłą. Oczywiście nie mogę obiecać, że pokonamy rywali i zdobędziemy wreszcie bramkę, ale mogę zapewnić, że zrobimy wszystko, aby tak się stało - dodał Sadajew. Rosyjski napastnik nie miał okazji wystąpić pod koniec lutego w ostatnim spotkaniu z krakowskim zespołem. Zresztą niespełna 25-letni zawodnik po przyjściu w przerwie zimowej do Gdańska grał niewiele i dopiero po zmianie trenera stał się podstawowym piłkarzem biało-zielonych. Zresztą za kadencji Ricarda Moniza Sadajew osiągnął niezłą dyspozycję, o czym świadczą dwie bramki zdobyte w wygranej 2-1 konfrontacji z Lechem Poznań oraz jedna w meczu z Pogonią w Szczecinie. - Nie będę ukrywał, że na początku nie byłem w najwyższej dyspozycji. Zwłaszcza pod względem fizycznym nie prezentowałem się najlepiej. Moja forma powoli jednak rosła i wydaje mi się, że teraz gram naprawdę nieźle, a pewności siebie dodały mi strzelone gole. W ostatnim spotkaniu w Bydgoszczy z Zawiszą co prawda nie wystąpiłem, ale musiałem pauzować za żółte karki. Mam również nadzieję, że w środę ponownie pojawię się na boisku - stwierdził. Rosjanin uchodzi za twardo walczącego i bardzo niewygodnego rywala dla obrońców innych zespołów. Ten silny fizycznie napastnik miał już okazję okupić swoją ostrą grę czerwoną kartką. - Mecz to pewien rodzaj bitwy, gdzie zdarzają się różne rzeczy. Poza boiskiem nie trzeba się mnie jednak bać, bo jestem normalnym człowiekiem - zapewnił. W przerwie zimowej wypożyczony do Lechii na pół roku z Tereka Grozny. Co prawda były zawodnik Beitara Jerozolima nie ma najlepszego zdania o polskiej lidze, niemniej nadal chciałby grać w gdańskiej drużynie. - Liga rosyjska jest zdecydowanie silniejsza od polskiej. Oczywiście nie wszystkie zespoły, ale pierwszych osiem prezentuje naprawdę wysoki poziom. Moim zdaniem Legia Warszawa zajęłaby w rosyjskiej ekstraklasie najwyżej 11., bądź 12. miejsce. Nie zmienia to faktu, że chciałbym zostać w Lechii na nowy sezon. Mamy młodą drużynę, a Gdańsk to piękne miasto - ocenił. Sadajew przebywa w Polsce sam - bez rodziny i przyjaciół. - Po moim wyjeździe znajomi zapowiadali, że przyjadą do Gdańska mnie odwiedzić. I tak czekam już cztery miesiące na realizację tej obietnicy. Ale może dobrze, że nie przyjechali, bo dzięki temu mogłem skoncentrować się na futbolu - zakończył z uśmiechem.