Sprawy potoczyły się szybko. W poniedziałkowy wieczór podczas teoretycznie zamkniętego spotkania (z którego szybko wyciekły informacje) władz Lechii Gdańsk z kibicami, prezes Paolo Urfer miał powiedzieć, że "nie życzy sobie kolorów żółtego i niebieskiego" na Polsat Plus Arenie podczas derbów Trójmiasta. W Gdyni zapanowało święte oburzenie, również w Gdańsku uczucia były mieszane po takiej wypowiedzi. Rozdzwoniły się telefony, wreszcie w piątkowe popołudnie doszło do spotkania w siedzibie wojewody pomorskiego, którą od kilku miesięcy jest Beata Rutkiewicz. Jej pozytywna opinia oraz służb mundurowych dotycząca możliwości bezpiecznego rozegrania derbów była niezbędna i taka została uzyskana. Agencja "Taurus", która od lat zabezpiecza mecze Lechii Gdańsk była od dawna przygotowana na ochronę spotkania derbowego, które ma obejrzeć 1500 kibiców Arki Gdynia. To będzie pierwszy raz, gdy zorganizowana grupa kibiców z Gdyni zasiądzie na bursztynowej Polsat Plus Arenie od jej otwarcia w 2011 r. Arkowcy wspierali w Gdańsku zaprzyjaźnione grupy kibiców Lecha Poznań czy Zagłębia Lubin, ale nigdy wcześniej nie mogli dopingować swoich piłkarzy. Lechiści z kolei w ostatnich latach zasiedli na stadionie w Gdyni w 2016 r., ten mecz był pamiętny, ale nie ze względu na wydarzenia boiskowe, a "gwiezdne wojny", które przy pomocy rac stoczyły ze sobą zwaśnione grupy kibiców. Jest decyzja wojewody. Kibice Arki Gdynia obejrzą derby Trójmiasta w Gdańsku Sławomir Peszko w następujący sposób wspominał ten mecz w swojej biografii, pisząc, że z podobnym stężeniem nienawiści nie miał do czynienia nigdzie indziej. "W Gdańsku dowiedziałem się, czym tak naprawdę są derby. W Poznaniu nigdy nie zagrałem przeciwko Warcie; w Kolonii rywalizowałem co prawda w derbach Nadrenii Północnej-Westfalii z Borussia Mönchengladbach, ale przy gorących jak wrzątek derbach Trójmiasta to była co najwyżej letnia herbata. Nad morzem od razu zaczęło się z grubej rury. Nie zdążyliśmy zaparkować pod stadionem Arki Gdynia, która po pięciu latach wróciła do Ekstraklasy, a na nasz autokar spadł deszcz kamieni i butelek. Wcześniej słyszałem opowieści o takich incydentach od kolegów grających w lidze tureckiej, ale teraz doświadczyłem tego na własnej skórze. I nie było to przyjemne. Już po pierwszej salwie autokar wycofał się o kilkanaście metrów i przez kolejne dwadzieścia minut siedzieliśmy w milczeniu czekając na policję. Dopiero kiedy przyjechały radiowozy, a ochroniarze osłonili nas wielkimi parasolami, zaczęliśmy pojedynczo wybiegać do klubowego budynku. Tyle k...w ile wtedy we mnie rzucono, nie dostałem ani wcześniej, ani później. Nawet w derbach Krakowa - w których grałem jako piłkarz Wisły - było kulturalniej. W Gdyni nienawiść dosłownie unosiła się w powietrzu. Ch...i okazali się nawet stewardzi, którzy podstawiali nam nogi, żebyśmy się wywrócili. Przed meczem do szatni wszedł Mandziara i powiedział: - Jak wygracie, płacę dodatkowe dwieście tysięcy do podziału na drużynę. "Widzę, że dla nich to naprawdę ważny mecz" - pomyślałem. Ogień w oczach mieli także nasi rywale. Jeszcze w tunelu Krzysztof Sobieraj, doświadczony obrońca Arki, który częściej korzystał z łokci niż z talentu, ryczał jak zwierzak: "Jedziemy, k...a, z nimi!". - J...j się w łeb, człowieku. Pojechać to możesz ze swoją rodziną, a nie z nami - powiedziałem mu prosto w twarz". Miejmy nadzieję, że tym razem obędzie się bez podobnych incydentów. Najbardziej prawdopodobny termin I-ligowych derbów Trójmiasta to niedziela 19 maja, godz. 15:00. Stawką tego spotkania może być awans do Ekstraklasy lub wygrana w rozgrywkach I ligi - obie trójmiejskie drużyny pewnie idą po powrót na najwyższy szczebel rozgrywek i zasiadają obecnie pewnie na dwóch pierwszych miejscach w tabeli. Gdański klub sprzedał już ponad 15 tysięcy biletów na ten mecz. To więcej niż wynosi pojemność stadionu w Gdyni.