Lechia Gdańsk, najmłodsza drużyna szczebla centralnego idzie jak ogień, gra efektownie i nie bierze jeńców. Zespół, którym dowodzą wspólnie Szymon Grabowski i Kevin Blackwell da się lubić i nie chodzi tylko o pozycję w tabeli, a styl i radość z gry młodej drużyny. Jeśli Lechia Gdańsk pokona w niedzielę Podbeskidzie Bielsko-Biała (transmisja w Polsacie Sport, godz. 12:40) obejmie fotel lidera I-ligowej tabeli. Droga do Ekstraklasy jest jednak kręta, trójmiejski klub wciąż czuje oddech przeszłości i ery Adama Mandziary, a proces licencyjny (wniosek należy złożyć do 31 marca) nie będzie należał do najłatwiejszych w historii. Nie może być inaczej przy budżecie na poziomie 17 mln zł, w poprzednim sezonie był około trzykrotnie wyższy. Najnowsze wyzwanie to jednak nie dzieło poprzednich właścicieli. Jak grom z jasnego nieba gruchnęła wiadomość o pozwie jaki szykuje mistrz Ukrainy, Szachtar Donieck wobec Lechii i jej nowego zawodnika, Bohdana Wiunnyka. "Górnicy" z Donbasu twierdzą, że napastnik nie miał prawa rozwiązać kontraktu i zgodnie z nim Wiunnyk wciąż do 30 czerwca 2025 r. jest ich zawodnikiem. "Szachtar nie zgadza się z rozwiązaniem umowy i złoży pozew do odpowiednich właściwych organów przeciwko piłkarzowi i klubowi Lechia Gdańsk" - czytamy w oświadczeniu ukraińskiego klubu. W takich sytuacjach najlepiej zapytać u źródła i nie snuć domysłów jak w przypadku bliskiego ponoć powrotu do gry Luisa Fernandeza. Tak samo nie było ziarna prawdy w informacjach mówiących o trzech zaległych wynagrodzeniach wobec graczy Biało-Zielonych. W tygodniu rachunki piłkarzy I drużyny i sztabu trenerskiego Lechii Gdańsk zostały zasilone, a zaległość zmniejszona do jednej pensji. Udało nam się uzyskać komentarz prezesa Paolo Urfera do zaistniałej sytuacji. Jest on lakoniczny i jednocześnie nie pozostawia wątpliwości co do stanowiska gdańskiego klubu. - Jesteśmy bardzo spokojni, pracujemy wspólnie z zawodnikiem, aby był jak najszybciej gotowy do gry. Nasi prawnicy czuwają nad sytuacją. Stoimy na stanowisku, że Lechia nie ma nic wspólnego z rozwiązanym kontraktem Wiunnyka z jego byłym klubem - powiedział nam Paolo Urfer. Ukraiński piłkarz nie znajdzie się na pokładzie samolotu do Krakowa, którym poleci drużyna Lechii na mecz z Podbeskidziem. Przeszkodą nie jest prawny status Wiunnyka, a fakt że dawno nie był w treningu i zwyczajnie nie jest gotowy do gry. Trener Szymon Grabowski wyjaśniał sytuację na przedmeczowej konferencji prasowej. - Nie jest też tajemnicą, że Bohdan dawno nie grał, dawno nie trenował z drużyną i potrzebuje trochę czasu, żeby przede wszystkim fizycznie dojść do takiego poziomu, żeby przede wszystkim dobrze się czuł, a co za tym idzie, żeby nam pomagał. Nasz zespół na ten moment jest całościowo troszeczkę dalej od Bohdana i najbliższe tygodnie będą kluczowe dla nas jako sztabu, żeby doprowadzić go do 100% formy fizycznej. Mam nadzieję, że będziemy z niego korzystać po przerwie reprezentacyjnej. Przed nami trzy tygodnie ciężkiej pracy, która będzie bardzo owocna. Po tej przerwie będziemy mogli nowego zawodnika zobaczyć na boisku - czytamy na portalu lechia.gda.pl. Aby doprowadzić Wiunnyka do pełnej sprawności (oraz także rehabilitujących się Fernandeza i Conrado) do Gdańska zostanie ponownie sprowadzony Kevin Paxton, wysokiej klasy specjalista który był szefem "sports science" w Leicester City. W optymistycznej wersji tych zawodników będzie można zobaczyć na boisku 23 marca, gdy Lechia Gdańsk na starym stadionie przy Traugutta 29 w meczu towarzyskim podejmie łotewką Valmierę. To będzie spotkanie starych znajomych: kluczowi gdańscy pomocnicy Rifet Kapić, Camilo Mena i Iwan Żelizko wcześniej grali właśnie w Valmierze, której właściciel Ralph Oswald Isenegger jest długoletnim znajomym i współpracownikiem Paolo Urfera. Jak widać pierwsza drużyna Lechii Gdańsk jest zaopiekowana, gorzej sprawy mają się w klubowej akademii. Nie bardzo wiadomo jaki jest pomysł na jej finansowanie i funkcjonowanie. Przejawem poszukiwania nowego pomysłu były rozmowy z Jaguarem Gdańsk. Jedni mówią, że chodziło o oddanie akademii klubowi z Kokoszek, inni że o ściślejszą współpracę, chociaż nie wiadomo jaka to miałaby być kooperacja, jeśli Jaguar wyrósł (i odniósł sukces - to trzeba jasno podkreślić!) na gruncie anty-Lechia i do dziś wysyła swoich zawodników na testy wszędzie tylko nie do sąsiada. Różne wersje różnie mówią - koniec końców strony się nie dogadały. Akademia została w Lechii, co nie znaczy, że jej problemy zniknęły - na płatność czeka m.in. Ogniwo Sopot, na którego obiekcie trenują Biało-Zieloni juniorzy. I to nie jest w porządku - kibice żyją sprawami pierwszej drużyny i niepokoją się, czy ona jest terminowo opłacona, ale przecież dla klubu piłkarskiego to ledwie część działalności. Maciej Słomiński, INTERIA