Lechia Gdańsk zaskakująco dobrze rozpoczęła I-ligowy sezon. Niewielu wróżyło choćby remis z Chrobrym w Głogowie, dlatego efektowna wygrana 4-2 robi wrażenie. O debiutanckim hat-tricku Luisa Fernandeza napisano już wiele. Były też inne debiuty - po raz pierwszy w drużynie seniorów zagrali wychowankowie - po kilka minut Adam Kardaś, Bartosz Borkowski, a cały mecz obrońca Bartosz Brzęk oraz bramkarz Antoni Mikułko. Luis Fernandez z hat-trickiem w debiucie Zwłaszcza przypadek tego ostatniego jest wyjątkowy, bo lechistą jest właściwie od urodzenia. Przy okazji debiutu opublikował w mediach społecznościowych zdjęcie z pierwszego meczu, na którym był na stadionie przy Traugutta, gdy miał...niecałe 2 miesiące. Młode chłopaki mają biało-zieloną krew, stąd ich dziki taniec radości po końcowym gwizdku. Wygrana w Głogowie dla nich znaczy znacznie więcej niż 3 ligowe punkty. Ligowe prawidła są jednak nieubłagane i zapewne dla części gołowąsów wkrótce zabraknie miejsca w I-ligowym składzie. Mówi się, że władze Lechii rozglądają się za konkurencją na wielu pozycjach, w tym dla nastoletniego bramkarza Mikułki. Trochę to dziwne, gdy w klubie pozostaje 38-letni Dusan Kuciak, ale on nie jest ostatnio brany pod uwagę przy ustalaniu składu. Biało-Zieloni potrzebują bardziej wzmocnień w defensywie, ale nowi właściciele w osobach Ralpha Oswalda Iseneggera i prezesa klubu Paolo Urfera dają pieniądze i decydują. Kto tak naprawdę kupił Lechię Gdańsk? Głośno w Trójmieście o chęci sprowadzenia do klubu "bramkarza z Ukrainy", a najgłośniej o Arturze Rudko, bramkarzu Metalista Charków, który poprzedni sezon spędził na wypożyczeniu do Lecha Poznań. Z tym transferem "Kolejorza" wiązane były wielkie nadzieje, ale napisać że był to niewypał to nic nie napisać. Prześmiewcy, których w naszym piłkarskim grajdołku nie brakuje obarczyli ukraińskiego bramkarza winą za odpadnięcie nie z jednego, a dwóch pucharów. Szczególnie pamiętna była eliminacja z rozgrywek Ligi Mistrzów, po klęsce z Karabachem Agdam 1-5 w Baku. Fatalna postawa Rudki stała się synonimem bramkarskich baboli, a druga pucharowa eliminacja to przegrana 1-3 ze Śląskiem Wrocław w Pucharze Polski. Na wiosnę golkiper grał już tylko w II lidze w rezerwach Lecha Poznań. Lechia Gdańsk interesuje się ukraińskim bramkarzem, Arturem Rudko Drużyna Lechii w Głogowie grała w strojach przejściowych (dość niefortunne określenie ze strony klubu) i sama też jest w fazie przejściowej. Jak bardzo może świadczyć osoba kapitana z soboty - Miłosz Szczepański ma 25 lat i spore już doświadczenie, ale przed Chrobrym zaliczył ledwie sześć minut w ligowych spotkaniach w Biało-Zielonych barwach. Jego pozostanie nad Motławą na kolejną kampanię wciąż nie jest pewny, natomiast o wiele bardziej możliwy niż kilka tygodni temu. Niespodziewanie piątkowy mecz drugiej kolejki Fortuna I ligi, w którym Lechia zagra z Motorem Lublin będzie spotkaniem niemalże na szczycie tabeli. W poniedziałek ruszyła sprzedaż biletów na to spotkanie. Stało się to tak późno, nie ze względu na jakąś wielce przemyślaną strategię, a po prostu z urlopu wrócił pracownik, który ogarnia system sprzedaży biletów, który jednak jest nieco trudniejszy od kasy fiskalnej w "Lidlu". Dodajmy jeszcze, że ta osoba świadczy obecnie pracę w okresie wypowiedzenia. Dział medialny z kolei obejmuje na dziś jedną duszę, która robi co może, ale jeśli nie dokooptuje się jej kogoś do pomocy długo nie pociągnie. Klub organizacyjnie, tak jak stroje jest w okresie przejściowym. Ale, żeby nie było, że wszystko w Biało-Zielonej społeczności jest źle. Oprócz zakontraktowania Luisa Fernandeza, Rifeta Kapicia (we wtorek o 16 będzie po raz pierwszy trenował z zespołem) i wygranej z Chrobrym Głogów są jeszcze inne symptomy nadejścia normalności. Przez 4 miesiące pismo oldboyów Lechii z prośbą o używanie klubowego herbu leżało w klubie bez odpowiedzi, poprzedni właściciel nie chciał się na to zgodzić: "Nie, bo nie". Nowy już dał zielone światło na tą małą, acz ważną rzecz. Bo przecież klub piłkarski to nie tylko tu i teraz, to również byli i przyszli piłkarze, kibice, sympatycy, bez nich nie ma klubu. A zgoda na używanie herbu, to niezbity dowód na to, że Adam Mandziara nie jest już w Lechię Gdańsk zaangażowany. I że teraz może być już tylko lepiej. Maciej Słomiński, INTERIA