Lechia Gdańsk pokonała GKS Tychy 3-0 i jest już dosłownie o centymetry od powrotu do Ekstraklasy. Biało-Zieloni czekają jeszcze na wynik wieczornego meczu GKS Katowice i Stali Rzeszów, ale już tylko trzęsienie ziemi może odebrać im promocję. Przed meczem z tyszanami napłynęły kiepskie informacje z obozu Lechii - infekcja okazała się silniejsza od dwóch najlepszych napastników w hierarchii - Tomasa Bobceka i Łukasza Zjawińskiego. Godnie zastąpił ich Kacper Sezonienko, który otworzył wynik spotkania po perfekcyjnej asyście najlepszego na boisku Camilo Meny. Pierwsza połowa spotkania, w której goście nie zaistnieli na dobre, płynęła pod zdecydowane dyktando Lechii, doskonałą okazję zmarnował m.in. Tomasz Neugebauer. Wreszcie z rzutu wolnego tuż przed samym końcem pierwszej połowy trafił perfekcyjnym strzałem Iwan Żelizko. Druga część spotkania była bardzo podobna, lechiści długo nie mogli skonsumować przewagi - aż wreszcie pod koniec meczu po przeboju rezerwowego Jakuba Sypka wynik ustalił Maksym Chłań. O tym roku w Lechii Gdańsk, osoby związane z drużyną będą zapewne opowiadały wnukom. Była to niesamowita huśtawka nastrojów - od treningów w 10 osób, odwołaniu sparingu z Olimpią Elbląg z powodu braku piłkarzu, zupełnie nieprawdopodobnym zakontraktowaniu Luisa Fernandeza, starcie w lidze na wariackim papierach, poprzez stopniowe budowaniu drużyny i pionu sportowego aż po zasłużony awans. Teraz jeszcze zostaje oczekiwanie na wieczorny wynik katowickiej Gieksy i werdykt komisji ds. licencji PZPN.