Lechia Gdańsk zremisowała 1-1 z Widzewem Łódź i jest to remis zasłużony. Prowadzenie dla gospodarzy zdobył Rifet Kapić, wyrównał Imad Rondić - obaj piłkarze to Bośniacy, oba trafienia padły po rzutach karnych, które były bardzo wątpliwe. To sędzia Szymon Marciniak, które podyktował obie jedenastki wystąpił w roli głównej w meczu na Polsat Plus Arenie. Przed tym meczem w Gdańsku panowały nie najlepsze nastroje - Biało-Zieloni sensacyjnie odpadli z Pucharu Polski w meczu z II-ligową Pogonią Grodzisk Mazowiecki, kontrakt z klubem jednostronnie rozwiązał Luis Fernandez, a w meczu z RTS z powodu kontuzji nie mógł zagrać motor napędowy ofensywy lechistów, Kolumbijczyk Camilo Mena. Mecz w Gdańsku rozpoczął się od serii stałych fragmentów gry w wykonaniu wyżej notowanego Widzewa. Lechiści otrząsnęli się z przewagi goście dopiero po kwadransie, gdy bardzo ofensywnie usposobiony obrońca Conrado popędził lewą stroną, ale szukał lepiej ustawionego partnera zamiast strzelać na bramkę Rafała Gikiewicza. Zaraz groźnie strzelał skuteczny ostatnio Bohdan Wiunnyk, Lechia mimo że grała u siebie mogła grać z kontry. W 33. minucie sprytnie obrońcy gości piłkę zabrał Kacper Sezonienko, strzelił obok Gikiewicza, ale również obok bramki. To powinien być gol. Lechia Gdańsk zremisowała 1-1 z Widzewem Łódź Pod koniec pierwszej połowy wydawało się, że z nici z akcji ofensywnej gospodarzy, jednak ostatecznie Wiunnyk był faulowany przez Frana Alvareza i sędzia Szymon Marciniak podyktował rzut karny. Z 11 metrów strzelał kapitan Rifet Kapić, jego strzał idealnie wyczuł bramkarz RTS, ale ostatecznie piłka trafiła do siatki. W tej sytuacji zdecydowanie pomógł Allach. Trener Daniel Myśliwiec wyraźnie nie był zadowolony z pierwszej połowy - w przerwie zaordynował aż trzy zmiany: do gry weszli Jakub Sypek, Lirim Kastrati i Jakub Łukowski. Początkowo niewiele to pomogło, bo stuprocentową okazję miał Wiunnyk, którą koncertowo spartaczył. Potem Widzew przeważał, szukał wyrównania, udało się dopiero w .74.minucie, gdy z rzutu karnego trafił Imad Rondić. Do końca remisowego meczu bardziej korzystne sytuacje mieli goście, ale bez zarzutu w bramce Lechii spisywał się 20-letni Szymon Weirauch, który obronił m.in. groźny strzał byłego zawodnika Lechii - Sypka i w doliczonym czasie gry Łukowskiego.