W ostatnich tygodniach los nie szczędził ciosów kibicom Lechii Gdańsk. Degradacja z Ekstraklasy po 15 latach nieprzerwanego w niej pobytu nie była jeszcze najgorsza - bardziej bolały kolejne "wtopy" wizerunkowe. Wysłanie Flavio Paixao nie tych spodenek co trzeba, brak obozu przygotowawczego, wreszcie ogłoszenie, że drużyna będzie grała w strojach przejściowych. Gdy przyszło do boiskowego boju okazało się, że nic to nie szkodzi, bo Lechia na inaugurację rozgrywek I ligi zaskakująco łatwo wygrała 4-2 na wyjeździe z Chrobrym w Głogowie. Kto tak naprawdę kupił Lechię Gdańsk Jest to wynik bardzo zaskakujący, jako że przed meczem trener Lechii Szymon Grabowski ogłosił, że jego drużyna postara się sprawić niespodziankę. Zaskakujące słowa, tylko jeśli zapomnimy że po spadku z Ekstraklasy z Lechii odeszło kilkunastu piłkarzy, a w porównaniu z ostatnim meczem w Ekstraklasie w Gliwicach, w Głogowie zagrało dwóch piłkarzy - Kacper Sezonienko i Dominik Piła - drugi z nich chyba po raz pierwszy w życiu zagrał na prawej obrony, takie są braki kadrowe Lechii. Lechia wygrała z Chrobrym w Głogowie 4-2 W 12. minucie po rzucie rożnym głową piłkę do siatki Lechii Gdańsk skierował Mavrouidis Bougadis (były piłkarz Lechii) po dośrodkowaniu Patryka Muchy. Nic nie wskazywało, aby spadkowicz z Ekstraklasy mógł się podnieść, ale w 33. minucie młodzieżowy reprezentant Polski, Jan Biegański strzelił wspaniałego gola z dystansu. W doliczonym czasie pierwszej połowy po akcji najdroższego zawodnika I ligi, Luisa Fernandeza w sobie tylko znanego powodu do siatki nie trafił do siatki Łukasz Zjawiński. Co się odwlecze to nie uciecze, zaraz Fernandez się pomylił i wyprowadził swą drużynę na prowadzenie 2-1 do przerwy. Zaraz po gwizdku rozpoczynającym drugą połową spotkania w polu karnym faulowany był Kacper Sezonienko, a rzut karny pewnie wykorzystał Fernandez. Niebawem hiszpańska gwiazda podwyższyła wynik na 4-1 również z rzutu karnego. W końcówce wynik na 4-2 ustalił były piłkarz Lechii, Mateusz Machaj, a Lechia została liderem rozgrywek Fortuna I ligi. Maciej Słomiński, INTERIA