Zagłębie Sosnowiec po sześciu kolejkach zajmowało mało chwalebne, przedostatnie miejsce w tabeli. Za słaby start posadą zapłacił trener Krzysztof Górecko, którego 22 sierpnia zastąpił Artur Derbin. Faworytem niedzielnego meczu I ligi był spadkowicz z Ekstraklasy, Lechia Gdańsk, ale została rozbita aż 2-5. Lepiej zaczęli niżej notowani gospodarze, świetny dziś Juan Camara wyłożył piłkę idealnie Joelowi Valencii, a ten zmieścił piłkę obok Bohdana Sarnawskiego. To pierwszy gol dla Zagłębia autorstwa najlepszego piłkarza Ekstraklasy sezonu 2018/19. W rewanżu groźnie strzelali ofensywni liderzy gości Camilo Mena i Luis Fernandez. Ten ostatni tuż przed przerwą z rzutu wolnego trafił w słupek. Gdy wydawało się, że bramka wyrównująca wisi w powietrzu, Zagłębie podwyższyło prowadzenie na 2-0. Kontra sosnowiczan zakończyła się potężną bombą rezerwowego Meika Karwota. Wcześniej wydawało się, że jest już po akcji po złym przyjęciu Nikodema Zielonki, ale Karwot zdobył prawdopodobnie bramkę kolejki. Tuż po przerwie swoją bramkę zdobył Kamil Biliński i było już 3-0. To pierwszy gol snajpera w barwach Zagłębia. Po meczu? Kwadrans przed końcem meczu bramkę dla Lechii zdobył Iwan Żelizko. Czy to honorowy gol dla gości? Nic z tych rzeczy! Wreszcie skutecznie zagrał Camilo Mena, który przebił się na skrzydle, a piłkę do własnej siatki skierował Mateusz Machała. Było już tylko 3-2. Zaraz lechiści grali już w "9". Czerwone kartki otrzymali Żelizko i Tomasz Neugebauer. Zagłębie przypieczętowało swą wygraną po kontrze, którą wykończył Adrian Troć. Wynik na 5-2 ustalił z rzutu wolnego słowacki piłkarz Marek Fabry. Maciej Słomiński, INTERIA