Mila znalazł się co prawda w liczącej 27 osób kadrze Śląska Wrocław na obóz w Turcji, ale ostatecznie zamiast do Side pojechał w środę do Gdańska. - Negocjacje między tymi klubami trochę się przeciągały i miałem obawy, czy uda im się dojść do porozumienia. Mam też wielkie słowa uznania dla działaczy Lechii, którzy usilnie zabiegali o mnie, a ich postawa pomogła mi podjąć tak ważną decyzję - zaznaczył Mila. Niespełna 33-letni środkowy pomocnik, który występował w Lechii w latach 1997-2001, nie ukrywa, że z radością przyjął propozycję ze strony biało-zielonych. - To nie tajemnica, że chciałem wrócić do tego klubu. Tutaj zaczynałem piłkarską przygodę i tutaj zamierzałem ją zakończyć - zapewnił. W środę w południe 34-krotny reprezentant Polski pojawił się w Gdańsku na testach medycznych. Te badania mają potrwać nawet pięć godzin, a po ich pomyślnym przejściu piłkarz powinien podpisać kontrakt z Lechią. Według nieoficjalnych informacji wychowanek Bałtyku Koszalin miałby związać się z gdańskim klubem 3,5-letnią umową. Lechia znajduje się jednak po 19 kolejkach ekstraklasy w znacznie trudniejszej sytuacji niż Śląsk, w którym Mila występował od sezonu 2008/09 i w 178 ligowych meczach zdobył 33 bramki. Gdańszczanie z dorobkiem 21 punktów zajmują 13. miejsce w tabeli, podczas kiedy wrocławianie wywalczyli 35 punktów i są wiceliderem rozgrywek. - Dlatego nie ma czasu do stracenia i od samego początku trzeba ostro wziąć się do pracy. Wierzę jednak, że wspólnie uda się nam odnieść w Lechii sukces. Czasami trzeba zrobić krok do tyłu, aby następnie wykonać dwa kroki do przodu - podsumował Sebastian Mila.