Bramkarze często są osobami dość ekstrawaganckimi. Nie inaczej jest ze strażnikiem świątyni Lechii Gdańsk. Dusan Kuciak ma tą dziwną przypadłość, że z mediami rozmawia tylko po...meczach przegranych. Nie inaczej było po ostatniej porażce Lechii - w Warszawie z Legią 1-2. Była to szósta (!) kolejna przegrana Biało-Zielonych poza domem. Od powrotu do Ekstraklasy w 2008 r. tylko dwukrotnie lechiści notowali równie fatalne serie wyjazdowe. · W sezonie 2008/09, gdy byli ligowym nowicjuszem, wówczas posadę stracił obecny dyrektor sportowy Legii, Jacek Zieliński. · W sezonie 2015/16, gdy rozpoczął ją niesławny trener Thomas von Heesen, a przerwał obecny trener Jagiellonii Białystok, Piotr Nowak. - Zabrakło woli, abyśmy grali przez całe 90 minut tak, jak w ostatniej części drugiej połowy meczu. Jestem zdenerwowany, zły, bo my potrafimy grać i koniec meczu to potwierdził. Nie umiem powiedzieć dlaczego nie możemy tak grać od pierwszej minuty i przez cały mecz. W mojej opinii to spotkanie było do wygrania - powiedział Dusan Kuciak, na łamach oficjalnej strony Lechii Gdańsk. Słowacki bramkarz był najlepszym zawodnikiem Biało-Zielonych podczas meczu w stolicy, wielokrotnie ratując ich z podbramkowych opałów. Lechia Gdańsk - tak źle na wyjazdach nie było jeszcze nigdy Można mieć poczucie deja vu, bo po poprzednich przegranych meczach inni piłkarze Lechii, czy też ich trener Tomasz Kaczmarek mówili bardzo podobne rzeczy. Po meczu z Legią szkoleniowiec podsumował: Biorąc pod uwagę całą drugą połowę myślę, że zasłużyliśmy dzisiaj na punkt. Pomimo jak najlepszych chęci i życzliwości z jaką śledzimy pracę Tomasza Kaczmarka nie sposób się z tym zgodzić, a trener wyraźnie zapada na ligową chorobę zaklinania rzeczywistości - po fatalnym meczu z Piastem w Gliwicach (0-1) mówił, że "drużyna zrobiła to o ją prosiłem". Wracając do meczu w stolicy - Lechia Gdańsk nie zasłużyła na punkt w Warszawie. 20-25 minut przyzwoitej gry to zdecydowanie za mało, by myśleć o zdobyczy na boisku mistrza Polski. Jakie zatem były pozytywy tego przegranego spotkania z Biało-Zielonej perspektywy? Na pewno bramka Łukasza Zwolińskiego, która przerwała serię ponad 500 minut bez wyjazdowej bramki Lechii. Co poza tym? Atutem gdańszczan na ligowym finiszu jest... słabość ligowej konkurencji, wedle zasady o której pisał polski pisarz science fiction, Janusz Zajdel: wśród ślepców, jednooki jest królem, czy: jako że jesteśmy nad morzem - na bezrybiu i rak - ryba. O ile pierwsza trójka wyraźnie odskoczyła i między sobą rozstrzygnie kto, na którym stopniu podium stanie, za jej plecami odbywa się ligowy wyścig żółwi. Jeśli Puchar Polski zdobędzie ktoś z medalistów Ekstraklasy (Lech Poznań i Raków Częstochowa są już w półfinale tych rozgrywek), wówczas w kwalifikacjach Ligi Konferencji zagra czwarta drużyna w lidze. A w walce o to miejsce, mimo fatalnej wyjazdowej passy, wciąż "pole position" zajmuje właśnie Lechia Gdańsk, wyprzedzając minimalnie chimerycznego Radomiaka i nieco wyraźniej dalszą część peletonu: Piasta Gliwice, Górnika Zabrze, Wisłą Płock, Cracovię i Legię Warszawa. Biało-Zielonym do rozegrania zostały domowe mecze z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza, Wartą Poznań, Stalą Mielec i Pogonią Szczecin - trzy spotkania z ligowymi maruderami i mecz z pretendentem do tytułu mistrzowskiego. Poza tym wyjazdy do Górnika Zabrze, Zagłębia Lubin i Rakowa Częstochowa. Oddajmy głos Dusanowi Kuciakowi, które na swoim fan page’u na facebooku pisze: Są pytania, na które sam nie znam odpowiedzi... Jednak wiem, na co nas stać i co potrafimy zrobić na boisku! Ktoś pomyśli, że znów pisze to samo...tak piszę, bo wierzę w naszą drużynę! Zrobię wszystko co mogę, żebyśmy mogli cieszyć z jak największej liczby zwycięstw Spróbujmy pomóc Kuciakowi odpowiedzieć na pytania, które chodzą po głowie kibicom w Gdańsku. Czy Lechia gra gorzej niż na jesień? Tak. Czy śmigus dyngus w wielkanocny poniedziałek (mecz z Górnikiem w Zabrzu) i kolejna porażka na wyjeździe będzie oznaczać niechlubny rekord? Tak. Czy mimo tego, wciąż ma szanse na występ w rozgrywkach europejskich? Tak. Czy drużynę Tomasza Kaczmarka można bez obaw pokazać w Europie? Tak - w meczach domowych, nie - w meczach wyjazdowych. Gdyby Lechia grała na wiosnę tak jak na jesień, w Gdańsku mówiliby teraz o innych atutach niż słabość konkurencji w kontekście walce o udział w pucharach. Apetyty kibiców zostały rozbudzone na jesień, ale na wiosnę Biało-Zieloni grają według ustalonego rytmu - punktują u siebie (trzy wygrane i jeden remis) i taśmowo przegrywają na wyjeździe, co sprawiło że atmosfera jest zgoła odmienna, od tej jesiennej, gdy Tomasz Kaczmarek do Lechii przychodził. Czy domowe wygrane z ligowymi słabeuszami wystarczą do gry w Europie? Na te pytania poznamy odpowiedzi w najbliższych tygodniach.