Losy klubu piłkarskiego i jego kibiców to ciągła sinusoida, życie na huśtawce. Lechia Gdańsk w 2024 r. przeżywa dwa skrajnie różne półrocza. Najpierw ogromna euforia związana z tyleż brawurowym co nieoczekiwanym powrotem do Ekstraklasy. Ukoronowaniem tego czasu były pamiętne I-ligowe derby Trójmiasta, obejrzane 19 maja przez prawie 38 tys. widzów, w których lechiści grając w osłabieniu pokonali Arkę Gdynia 2-1. A potem właściwie wszystko poszło nie tak. Podczas uroczystej kolacji po ostatnim meczu sezonu 2023/24 wszyscy obiecywali sobie piękną ekstraklasową przygodę. A już nazajutrz czterech członków sztabu trenerskiego po powrocie do Gdańska pożegnało się z pracą. Każdego szkoda, a najbardziej koordynatora sztabu medycznego Roberta Dominiaka, który ponad połowę swego bogatego życia zawodowego przepracował w Lechii - łącznie 17 lat. Gdzieś w tle przewijały się zarzuty dotyczące nieudanej rehabilitacji Luisa Fernandeza, który zresztą dziś już nie jest zawodnikiem Biało-Zielonych - we wrześniu rozwiązał kontrakt. Korona Kielce zagra z Lechią Gdańsk 9 listopada o godz. 12:15 Miesiąc wcześniej, Paolo Urfer prezes i współwłaściciel Lechii Gdańsk w następujący sposób komentował zmiany w sztabie: - Sztab jest silniejszy niż w poprzednim sezonie, każdy doskonale wie co ma robić i co klub ma osiągnąć. Przed sezonem 2024/25 sztab medyczny i motoryczny zostały połączone, pieczę nad całością objął Kevin Paxton, pracujący zdalnie z Leicester. Jego człowiekiem w Gdańsku był Jordan Ward, fizjoterapeuta z Akademii "Lisów", który pracował również przy pierwszym zespole angielskiego klubu. Był, ponieważ Ward mając dość wolontariatu w Lechii wrócił do Anglii i nie wiadomo, czy i kiedy pojawi się w Polsce. Już przy pierwszym wynagrodzeniu, które miało wpłynąć 15 sierpnia, Ward był zaniepokojony. Pensja przyszła kilka dni później, ale przy obecnych dwóch zaległych wynagrodzeniach Anglik nie wytrzymał napięcia i wrócił do ojczyzny futbolu. Dziś lechiści zmierzą się z Koroną w Kielcach, ale trudno wróżyć sukces drużynie trenera Szymona Grabowskiego, która jest w fatalnej formie, nie wygrała w lidze od dwóch miesięcy i w stolicy świętokrzyskiego zagra bez wykluczonych za kartki Iwana Żelizko i Conrado. W Gdańsku mówi się, że posada trenera z Rzeszowa wisi na bardzo cienkim włosku. Po dwutygodniowej przerwie na kadrę podejmą zaś Pogoń Szczecin (sobota 23 października godz. 14:45). Pytania w związku z tym meczem są dwa: czy Portowcy, którzy nie wygrali od lutego na wyjeździe, się przełamią oraz czy w strefie Silver Polsat Plus Areny (bilety po 300 zł) tak jak ostatnio będą obowiązywać mało estetyczne kupony na obiad i piwo?