Rezygnacja Adama Mandziary ze stanowiska szefa Rady Nadzorczej i wycofania się z działalności w Lechii Gdańsk nie jest zaskoczeniem. To pokłosie głośnego oświadczenia działacza na prywatnym Instagramie działacza z 4 września. W oświadczeniu Mandziara wskazywał powody swej decyzji: "Jest mi bardzo przykro, ale nie mogę i nie chcę zaakceptować wydarzeń, które nastąpiły w ostatnich dniach i tygodniach. Respekt, lojalność, zaangażowanie oraz pasja są podstawą do działania w klubie. W Lechii mi tego w ostatnim czasie kompletnie brakuje. Pisałem o tym już w sierpniu członkom Zarządu Lechii Gdańsk. Czas by to oni przejęli większą odpowiedzialność za klub. Ja odcinam się od nienawiści, zawiści i hejtu jakie - przykro mi o tym pisać - ale w otoczeniu Lechii, panują na co dzień". Na dzisiejszym posiedzeniu Rady Nadzorczej rezygnacja Mandziary, która wejdzie w życie 28 września (tego dnia odbędzie się Nadzwyczajne Zgromadzenie Akcjonariuszy Lechii), stała się faktem. To koniec pewnej ery w historii Lechii Gdańsk - to właśnie on był głównym rozgrywającym w trójmiejskim klubie od 2014 r. gdy doszło do przejęcia klubu przez rodzinę Wernze z Kolonii. Inne informacje przekazane przez gdański klub, które pochodzą z posiedzenia Rady Nadzorczej to nie przyjęcie wniosku o "zawieszenie działalności" w zarządzie autorstwa Piotra Zejera, przedstawiciela akcjonariuszy mniejszościowych. Ponadto większościowy udziałowiec złożył propozycję dokapitalizowania spółki, przez zamianę kwoty około 40 milionów zł pożyczek na nowe akcje. Ma to na celu całkowite oddłużenie spółki. Tyle ze spraw boiskowych. Na placu gry Lechia Gdańsk w sezonie 2022/23 poczyna sobie fatalnie - w ośmiu meczach zdobyła zaledwie cztery punkty i zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. Adam Mandziara zapowiedział, że jeszcze w tym tygodniu poznamy nowego szkoleniowca Biało-Zielonych. Wśród kandydatów na giełdzie pojawiło się nazwisko Bartosza Grzelaka, obok wcześniejszych Dariusza Banasika i Aleksandara Vukovicia. Maciej Słomiński, Interia