Ten mecz udowodnił starą futbolową prawdę, że piłka nożna to dyscyplina zespołowa - przez większą część spotkania dominowali bardziej zgrani gospodarze z Wisły Płock, którzy prezentowali się lepiej od Lechii Gdańsk, która znajduje się na początku głębokiej przebudowy. Z remisu 1-1 zdecydowanie bardziej zadowoleni są goście znad morza, którzy w pewnym momencie prezentowali "obronę Częstochowy". Wisła Płock i Lechia Gdańsk jeszcze w poprzednim sezonie występowały w Ekstraklasie. Po spadku obie drużyny przyjęły zgoła inne strategie działania. "Nafciarze" grają ustabilizowanym zestawieniem, trener Marek Saganowski nie zrobił żadnych zmian w składzie w porównaniu z poprzednim meczem z Zagłębiem Sosnowiec. Lechia Gdańsk z kolei szaleje na rynku transferowym - w Płocku zadebiutowało dwóch zawodników rodem z Ukrainy, którzy przyszli nad morze w tym tygodniu - bramkarz Bohdan Sarnawski i pomocnik z konieczności przekwalifikowany na obrońcę, Iwan Żelizko. Niezwykły transfer. Wybrał I ligę zamiast mistrza Polski Już w drugiej minucie w poprzeczkę bramki gości trafił kapitan "Nafciarzy", Łukasz Sekulski. Lechiści zbliżyli się pod bramkę Wisły dopiero po upływie kwadransa, gdy przed wymarzoną szansą stanął lider Biało-Zielonych, Luis Fernandez który strzelił minimalnie obok słupka. Hiszpan nie pomylił się w 36. minucie, gdy dobił piłkę do pustej bramki po starciu Łukasza Zjawińskiego z bramkarzem Krzysztofem Kamińskim. Bardzo przypadkowa bramka, wielki błąd obrony Wisły Płock i mało zasłużone prowadzenie Lechii Gdańsk, która w pierwszej połowie miała 31 proc. posiadania piłki. To czwarty gol Fernandeza w trzecim ligowym meczu w tym sezonie. Wisła Płock zremisowała 1-1 z Lechią Gdańsk w meczu spadkowiczów z Ekstraklasy Wyrównanie padło w pierwszej akcji drugiej połowy, 37-letni rezerwowy Krzysztof Janus miał hektary miejsca, mógł sobie poprawić przedziałek do zdjęcia, Miłosz Kałahur nie kwapił się do ataku i tak padła bramka dla gospodarzy. Zaraz do siatki trafił Sekulski, ale na szczęście dla gości był na pozycji spalonej. Za kilkanaście minut młody obrońca gospodarzy, Jakub Szymański dwukrotnie brutalnie sfaulował Conrado, ale zamiast dwóch żółtych kartek obejrzał jedną, za to za protesty ukarani zostali Fernandez i trener Lechii, Szymon Grabowski. Sędzia Leszek Lewandowski z Zabrza nie miał dziś dobrego dnia. W doliczonym czasie gry poprzeczkę obił Jan Biegański i mecz zakończył się remisem 1-1. W pierwszym dzisiejszym meczu na zapleczu Ekstraklasy, beniaminek Znicz Pruszków pokonał Zagłębie Sosnowiec 1-0. Maciej Słomiński, INTERIA