Początek meczu w Częstochowie o godz. 18. Dla "czerwono-niebieskich" to trzeci w historii półfinał PP. Z pierwszego wyszli zwycięsko: w 1967 roku, grając jako gospodarz na boisku innego częstochowskiego klubu - Victorii, pokonali Odrę Opole i potem w finale w Kielcach przegrali po dogrywce z Wisłą Kraków 0-2. Natomiast w 1972 roku, w swoim drugim półfinałowym występie, dwukrotnie przegrali z Legią Warszawa: 0-3 jako gospodarz na Stadionie Miejskim (obecnie SGP Arena Częstochowa, na której ścigają się żużlowcy Włókniarza) i 0-2 w rewanżu na Stadionie Wojska Polskiego. W obecnej edycji Pucharu Polski częstochowianie kolejno pokonali Victorię Sulejówek 4-0, Lecha Poznań 1-0, Wigry Suwałki 3-0 i Legię Warszawa 2-1 po dogrywce, a teraz na ich drodze na PGE Narodowy staje lider Ekstraklasy. - Wszystko wskazuje, że będzie to dla nas trudniejszy mecz niż pojedynki z Lechem czy Legią - ocenił szanse swojego zespołu trener Rakowa Marek Papszun. - Zdecydowanym faworytem jest Lechia, która przyjeżdża do Częstochowy jako drużyna, która musi wygrać. Gdańszczanie walczą o mistrzostwo Polski, a my dopiero aspirujemy do Ekstraklasy, więc można powiedzieć, że dzieli nas przepaść. Ale każdy mecz ma swoją historię i nikt nie wie co w środę się zdarzy. Na pewno Lechia nas nie zlekceważy, a my z kolei też nie zamierzamy się poddawać i chcemy walczyć o zwycięstwo. Po wyczerpującym spotkaniu ligowym w Mielcu, gdzie mimo dobrej gry przegraliśmy ze Stalą, do środowego pojedynku przygotowujemy się jak zwykle i chcemy pokazać kibicom, że nadal potrafimy walczyć i wygrywać. Zapowiada się ciekawy mecz - dodał. Wspomniany przez trenera Papszuna mecz ze Stalą Mielec, był pierwszym przegranym przez częstochowian pojedynkiem od 3 sierpnia ubiegłego roku, po serii 27 spotkań (23 ligowych i 4 pucharowych), które kończyli zwycięsko lub podziałem punktów (21 zwycięstw i 6 remisów). Wszystko wskazuje na to, że mecz z Lechią zobaczy rekordowa liczba widzów, gdyż zwiększono pojemność stadionu do 4820 miejsc. Nie jest to jednak efekt prac modernizacyjnych, ale pomniejszenia sektora buforowego, na co zgodę wyraziła policja, biorąc pod uwagę dobre relacje między kibicami Rakowa i Lechii, a dodatkowa pula biletów przypadnie gościom. Wcześniejszy mecz z Lechem obserwowało 4200 widzów, a pojedynek z Legią nieco mniej, gdyż na stadion ostatecznie nie weszli sympatycy mistrza Polski (było ich więcej niż zamówili biletów, a mimo wszystko chcieli się znaleźć na trybunach w komplecie, na co nie było zgody służb porządkowych). Kibice Rakowa bilety na mecz z Lechią wykupili w niedzielę, a otwarta sprzedaż wejściówek trwała tylko kilka godzin, zaś wcześniej mogli je nabyć tylko posiadacze karnetów. W środę na mocne wsparcie kibiców liczy prezes częstochowskiego klubu Wojciech Cygan. - Raków do każdego meczu przystępuje licząc na to, że po końcowym gwizdku piłkarze będą dziękować za doping mając uśmiechnięte twarze, podobnie jak ich kibice, a wszyscy będziemy się cieszyć z osiągniętego rezultatu. Te nasze marzenia nie są bezpodstawne, bo w tym sezonie nasi zawodnicy pokazali, że stać ich na wiele i to z drużynami z najwyższej półki, takimi jak Lech i Legia. W środę nasi zawodnicy na pewno wyjdą na boisko maksymalnie skoncentrowani, z nadzieją, że osiągną satysfakcjonujący rezultat. Lechia to bardzo wymagający rywal i wszyscy wiemy, że czeka nas zacięta walka, a wynik jest sprawą otwartą. Nasz sztab szkoleniowy starał się na takiego silnego przeciwnika przygotować odpowiednią taktykę, a czy przyniesie ona zamierzony skutek przekonamy się w środę - zaznaczył. Raków z Lechią grał wielokrotnie w 1. i 2. lidze (czyli według obecnej nomenklatury - w Ekstraklasie i 1. lidze), począwszy od roku 1963, a po raz ostatni w 2000. Z 20 spotkań ekipa z Częstochowy wygrała osiem, gdańszczanie siedem, a pięć zakończyło się remisami.