Gdy przychodził w lutym ubiegłego roku do Lechii Gdańsk, z niemieckim skrzydłowym Christianem Clemensem można było wiązać spore nadzieje. 31-letni zawodnik w przeszłości grał na znacznie wyższym poziomie niż liga polska - występował dla niemieckiej młodzieżówki i blisko 150 razy w Bundeslidze oraz w europejskich pucharach w barwach 1. FC Koln i Schalke 04. Haczyk tkwił w tym, że pół roku przed związaniem się umową z klubem Ekstraklasy, Clemens nie posiadał przynależności klubowej. Miał kłopoty zdrowotne, był to więc zawodnik do tzw. "odbudowy". Taki był plan, a zawodnika do przejścia do Lechii przekonała długa rozmowa z ówczesnym trenerem Tomaszem Kaczmarkiem. Piłkarz miał również oferty z 2. Bundesligi (m.in. Karlsruhe), Belgii oraz Austrii, jednak ostatecznie zdecydował się na przenosiny do ligi polskiej. Niestety wszystko poszło nie tak, a Christian Clemens stał się jednym z symboli wybitnie nieudanej rundy jesiennej Ekstraklasy, którą Lechia zakończyła tuż nad strefą spadkową. Łącznie niemiecki zawodnik rozegrał 22 mecze w Ekstraklasie i zdobył jednego gola w pamiętnym meczu z Górnikiem Łęczna, który zakończył się wynikiem 2-0. Maciej Słomiński, INTERIA