W przedsezonowym wywiadzie, bramkarz Lechii Gdańsk, Dusan Kuciak pytany o cele na rozgrywki 2021/22 jednemu z kolegów drużyny poświęcił specjalnie kilka słów: - Łukasz Zwoliński powinien celować w koronę króla strzelców Ekstraklasy - proszę tak napisać. Po pierwszym w karierze ligowym hat-tricku w meczu ze Stalą Mielec (3-2) Zwoliński ma 14 bramek na koncie, co oznacza, że zaliczy najlepsze pod względem skuteczności rozgrywki w Ekstraklasie - do tej pory rekordowy dla niego był sezon 2014/15, gdy strzelił 12 bramek dla macierzystej Pogoni Szczecin. "Zwolak" zrównał się liczbą bramek z Karolem Angielskim, co czyni go współliderem klasyfikacji ligowych snajperów z polskim paszportem. Jeśli nie liczyć bramek zdobywanych z rzutów karnych, napastnik Lechii jest najlepszy w lidze. Zwoliński ma 14 trafień z gry, Joao Amaral i Mikael Ishak z Lecha Poznań oraz Łukasz Sekulski z Wisły Płock po 13. - Niestety Iviego Lopeza (ma na koncie 18 bramek - przyp. red) już nie dogonię. Jestem przeambitnym zawodnikiem, zawsze chcę być najlepszy, mam nadzieję że jeśli nie zdobędę tytułu króla strzelców będę chociaż najskuteczniejszym Polakiem, wiem że koledzy z drużyny pomogą - powiedział po meczu ze Stalą Mielec, bohater Lechii Gdańsk, autor pierwszego polskiego hat-tricka w sezonie 2021/22 PKO BP Ekstraklasy. - W Lubinie (Lechia zremisowała 2-2 z Zagłębiem) koledzy z drużyny pytali czy robimy kołyskę dla mojej nowo narodzonej córeczki Luny. Mówiłem, że ja muszę strzelić wówczas zrobimy. Cieszę się, że udało się to zrobić w Gdańsku przed naszymi kibicami, na oczach mojej żony, dwóch córek i moich rodziców. Wspaniały dzień dla mnie - mojej całej rodzinie dedykuję pierwszego w karierze hat-tricka - przyznał po meczu ze Stalą, snajper wyborowy Lechii. Spotkanie w Gdańsku zakończyło się ogromną kontrowersją. W doliczonym czasie gry, najpierw sędzia Paweł Malec z Łodzi uznał, że Zwoliński był na pozycji spalonej, potem przy współudziale VAR decyzję zmienił i bramkę uznał. - Było spore zamieszanie - przyznał Zwoliński po meczu. - Całe szczęście, że całą drużyną zareagowaliśmy, inaczej nie wiem czy sędzia zmieniłby decyzję. Po meczu żartowałem z kolegami z zespołu i też z tymi ze Stali Mielec, że każda moja bramka jest analizowana przez 2-3 minuty na VAR. Ostatnio lubimy naszych kibiców zabierać na rollercoaster, dobrze że skończył się dziś happy endem. Wiemy jak ważna była ta wygrana i ta bramka - powiedział zawodnik nawiązując do faktu, że według analiz Lechia Gdańsk jest na 99 proc. pewna gry w eliminacjach Ligi Konferencji w kolejnym sezonie. Biało-Zieloni na dwie kolejki przed końcem rozgrywek mają sześć punktów przewagi nad Piastem Gliwice i znacznie korzystniejszy bilans bramkowy. - Zostały dwie kolejki, chcemy zdobyć sześć punktów, bez oglądania się na rywali - zaznaczył Zwoliński, który kolejny mecz (sobota, godz. 20) rozegra przeciw Pogoni Szczecin, której jest wychowankiem. A propos "Portowców" to w ich barwach na początkowym etapie kariery Zwoliński współpracował z obecnym selekcjonerem, Czesławem Michniewiczem, który już wówczas w 2015 r. mówił o 22-letnim wtedy zawodniku: - Widziałem wielu młodych zawodników, którzy mieli talent. Jeśli będzie samozaparcie i chęci, Łukasz daleko zajdzie - mówił wtedy Michniewicz. Jeśli Łukasz będzie pracował w dalszym ciągu z takim zaangażowaniem i taką werwą, to zajdzie naprawdę daleko. Niewiele zabrakło, by drogi Michniewicza i Zwolińskiego przecięły się ponownie, gdy ten pierwszy prowadził Legię Warszawa. Wówczas "Wojskowi" złożyli ofertę transferową dla napastnika Lechii: - Trener Michniewicz widział mnie w Legii. Zresztą każdy trener chce mieć napastnika, który zdobywa określoną liczbę bramek. Znam się z nim z czasów gry w Pogoni Szczecin i mam z tego okresu same dobre wspomnienia. To było naturalne, że pojawiło się zapytanie w kierunku mojej agencji menedżerskiej - mówił "Zwolak" w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego". Zwoliński zdobył dla Lechii Gdańsk już 27 bramek, co daje mu ósme miejsce na ekstraklasowej liście Biało-Zielonych strzelców. Rekordzista Flavio Paixao ma 77 goli, więc jego "Zwolak" już nie dogoni, ale wicelider klasyfikacji, Bogdan Adamczyk, który do siatki trafił 36 razy, jest jak najbardziej w zasięgu i to jeszcze w tym roku. Czy to będzie jednak to "daleko" o którym mówił Michniewicz w kontekście Zwolińskiego? Ambicją każdego sportowca i wisienką na torcie w jego karierze jest gra z Biało-Czerwonym orłem na piersi. Konto reprezentacyjnych występów gdańskiego napastnika pozostaje dziewicze, a jest naturalne że takie rozważania się pojawiają w przypadku najlepszego polskiego strzelca w lidze. - (...) uważam, że nie jest to odległy temat, znam swoją wartość, czuję, że jestem w niezłej formie i wiem, że jak podtrzymam dobrą dyspozycję, to będe miał szansę. Trener Michniewicz pokazał ostatnimi powołaniami, że docenia ligowców, nie zamyka się na Ekstraklasę. Uważam, że wszystko jest w moich nogach i nie jest to coś niemożliwego. - mówił Zwoliński we wspomnianym wywiadzie dla "PS". - Mamy w kadrze Roberta Lewandowskiego, czyli najlepszego napastnika na świecie, jest Arek Milik, który też sporo osiągnął i od dłuższego czasu nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Sądzę jednak, że pozycja numer trzy i cztery jak najbardziej jest na wyciągnięcie ręki. Nie czuję się gorszym napastnikiem od Adama Buksy, Krzyśka Piątka czy Karola Świderskiego. Wiem, że wszystko jest w moich nogach. (...) cała trójka niedawno była jeszcze w Ekstraklasie, więc grając dobry sezon w Polsce, można wyjechać za granicę. Stamtąd pewnie łatwiej otrzymać powołanie, ale jak już powiedziałem, trener Michniewicz potrafi docenić wyróżniających się ligowców z naszej Ekstraklasy - podsumował najskuteczniejszy Polak w polskiej lidze. Maciej Słomiński