Maciej Słomiński, INTERIA: Fundusz Mada Global Fund rozmawiał z klubami wyżej notowanymi (Śląsk Wrocław) lub bardziej popularnymi (Wisła Kraków) od Lechii Gdańsk. Ostatecznie zdecydowaliście się przejąć ostatni z tych klubów, który przez lata był "chorym człowiekiem Ekstraklasy". Dlaczego? Paolo Urfer, prezes zarządu Lechii Gdańsk: - Lechia była naszym wyborem numer 1, gdy rozpoczęliśmy negocjacje w sprawie kupna klubu ponad rok temu. Wówczas właściciel Lechii miał wymagania, które nie mogły być przez nas zaakceptowane. Zamknęliśmy wtedy ten temat, który powrócił w pierwszej połowie bieżącego roku. Jednocześnie, nie jest tajemnicą, że rozmowy w sprawie przejęcia Śląska Wrocław i Wisły Kraków były na zaawansowanym poziomie. W mediach można wyczytać, że to strony sprzedające wycofały się z transakcji. - Wiem, iż prowadzona jest tego typu narracja - nie jest ona jednak prawdziwa. Obowiązuje mnie w tym zakresie poufność, ale przecież bardzo łatwo zweryfikować tego typu informacje, szczególnie jeśli chodzi o klub należący do miasta, gdzie ogłoszony został przetarg, w którym ostatecznie nie złożyliśmy oferty. W tym wypadku znaczące było to, iż Lechia Gdańsk zmieniła swoje nastawienie, co pozwoliło wrócić do rozmów. W drugim przypadku, co prawda to sprzedający się wycofał jednak z innych powodów, niż starają się to obecnie sugerować niektórzy dziennikarze Kupiliście klub I-ligowy. Na tym poziomie dochody choćby z praw telewizyjnych są nieznaczne w porównaniu z Ekstraklasą. - Reprezentuję inwestora, który nie patrzy krótkoterminowo. Ekstraklasa nie jest argumentem decydującym. Szukaliśmy klubu, który jest liderem w swym regionie, który ma siedzibę w dużej metropolii, z funkcjonalnym stadionem i dużą rzeszą kibiców. Lechia Gdańsk spełnia wszystkie te warunki. Dziś mogę powiedzieć, że jestem bardzo dumny z tego, że jestem prezesem i współinwestorem Lechii. Po zakończeniu sezonu 2022/23 sytuacja Lechii Gdańsk była bardzo poważna. Nie było pieniędzy by dojechać na trening, firma sprzątająca przestała świadczyć usługi, kolejni pracownicy opuszczali pokład z powodu braku wynagrodzeń. Klubowi groził totalny rozpad i nieprzystąpienie do rozgrywek I ligi. - Znaliśmy w zarysie sytuację klubu, dziś po przejęciu rozumiemy ją o wiele bardziej. Gdybyśmy nie zawarli porozumienia z byłym właścicielem, Lechia Gdańsk byłaby dziś bankrutem. To była transakcja "last chance". W momencie zawarcia transakcji klub nie spełniał wymagań licencyjnych, by grać w I lidze, potrzebne było szybkie działania i spłata najpilniejszych zobowiązań. Wiedział pan co kupuje? - Oczywiście, prawnicy po obu stronach zrobili dobrą robotę, zostało przeprowadzone tzw. "due diligence". Dziś skupiamy się na spłacie zobowiązań, z wieloma wierzycielami mamy ustalony plan spłaty, z innymi rozmawiamy. Wszystko krok po kroku zostanie spłacone. Wydaliście oświadczenie w sprawie Ilkaya Durmusa, który rozwiązał kontrakt z winy klubu. - To sprawa odziedziczona po poprzednim właścicielu, wiedzieliśmy o niej. Rozmawiamy z przedstawicielami tego piłkarza. Ale sprawa Dusana Kuciaka, to już wasza kadencja. Z tego co wiem złożył już dokumenty, który tak jak w przypadku Durmusa pozwolą mu rozwiązać kontrakt z winy klubu. - Kuciak nie jest już członkiem drużyny. Jest objęty kontraktem i próbujemy znaleźć tu rozwiązanie, ale nie jesteśmy mu obecnie winni żadnych pieniędzy, zobowiązania wobec niego zostały spłacone. Z tego co wiem, nie do końca. - Proszę go zapytać. Jesteśmy uczciwi i stawiamy sprawę jasno. Kuciak ma ważny kontrakt, ale decyzją klubu nie będzie brany pod uwagę przy ustalaniu składu na mecze w sezonie 2023/24, nie będzie częścią tego projektu. Wspólnie staramy się znaleźć rozwiązanie, szanujemy to co zrobił dla Lechii w przeszłości, ale jego kontrakt jest nieadekwatny do obecnych możliwości finansowych klubu. Piłka jest po jego stronie, do niego należy decyzja. Rozumiem, że celem Lechii Gdańsk jest jak najszybszy powrót do Ekstraklasy. - Jesteśmy na początku pewnego procesu, dlatego unikałbym słowa "szybki". Zaczęliśmy budowę klubu właściwie od zera, od parteru i nie jest to przenośnia (Urfer używa sformułowania "ground zero"). Gdy na początku wszedłem do klubu jako współinwestor, Lechia Gdańsk nie miała prawie żadnych pracowników, żadnych piłkarzy, żadnych sponsorów, mam wymieniać dalej? Nie trzeba. Wiemy wszyscy jaka była sytuacja, która nie wystawia dobrego świadectwa poprzedniemu właścicielowi. - Nie oceniamy działań poprzednika - nie po to kupiliśmy klub. Niemniej jednak, powrót Lechii Gdańsk do normalności to ogromne wyzwanie, bo przychody są na minimalnym poziomie. Paradoksalnie jednak, czasem lepiej jest startować z poziomu zerowego. Na początku koszty są spore, ale możesz poukładać wszystko po swojemu, od składu na murawie, po wybór dyrektorów. Jedyna rzecz, którą Lechia miała i ma są kibice, a ich obecność na stadionie jest uzależniona od wyników. Mówi pan o budowie od parteru, a ja przebijam - jeśli chodzi o zaufanie Lechia Gdańsk była sto pięter pod ziemią. - Kilka tygodni temu musieliśmy odwołać sparingi przed sezonem - nie mając kim grać. Dziś mamy ośmiu nowych graczy, piłka nożna jest sportem zespołowym, nie jest tak że trener rzuci piłkę i ci zawodnicy będą się rozumieć w mig. Każdy z nowych zawodników ma dobre umiejętności, ale razem nie stanowią jeszcze drużyny, bo stanowić nie mogą, to jest niemożliwe. Chcemy, aby byli ze sobą przez najbliższe 2-3 lata i stworzyli dobrze rozumiejący się zespół. Chcemy nie tylko awansować do Ekstraklasy, ale któregoś dnia wygrać te rozgrywki. W sporcie wynik jest niewiadomą, oczywiście chcemy wygrywać i wejść jak najszybciej na jak najwyższy poziom, ale nie jest to dla nas być czy nie być. Mówił pan o zbudowaniu drużyny. Wydaje się też, że na nowo trzeba zbudować struktury klubowe. - Zgadza się, chcemy oprzeć struktury klubu na czterech fundamentach. Po pierwsze pion organizacyjny, na którego czele stanie dyrektor generalny - na razie nie znalazłem nikogo, kto budziłby moje zaufanie, jestem przekonany jednak, że znajdziemy kogoś odpowiedniego. Jeśli chodzi o fundament piłkarski - bardzo dobrze dogaduję się z dyrektorem sportowym, Jakubem Chodorowskim, młody człowiek, takiego właśnie chciałem, kogoś spoza układów, kto szybko się uczy. Trzeci fundament, nazwijmy go handlowym - myślę tu o dniu meczowym, sprzedaży biletów, relacji z naszymi kibicami, sponsorami i mediami. Jeśli chodzi o finanse - mamy kandydata, który zapewne zasiądzie w Radzie Nadzorczej - to będzie łącznik finansowy między klubem i funduszem. Chcemy odbudować struktury klubu, tak by mieć ekstraklasowy skład nie tylko na boisku. Czyli nie będzie tragedią, jeśli w sezonie 2023/24 Lechia Gdańsk nie awansuje do Ekstraklasy? - Tragedią byłoby w to nie wierzyć. Jestem święcie przekonany, że jesteśmy w stanie tego dokonać. I liga to bardzo wymagające rozgrywki, o czym mieliśmy okazję przekonać się w Rzeszowie. To również bardzo atrakcyjna liga, myślę że Polsat nie narzeka na oglądalność. Naszą ambicją jest stworzyć klub, który będzie się liczył w Polsce, a w dalszej perspektywie w Europie. Lechia Gdańsk ma wszystko, aby być marką i atrakcyjną opcją dla młodych piłkarzy. Jeśli będą dobre wyniki, wypełnimy nasz piękny stadion, niewiele klubów w Europie może pochwalić się takim obiektem. Na co dzień mieszkam w Monaco, tamtejszy klub był o krok od wygranej w Lidze Mistrzów. Co z tego jak stadion i tak był pusty, ludzie tam mają inne rozrywki. W Gdańsku na stadionie panuje doskonała atmosfera, dziękuję kibicom za dotychczasowe wsparcie i proszę o jeszcze, a będzie jeszcze lepsza, gdy przyjdą wyniki i zaufanie do tego co robimy. Nasze działania chcemy oprzeć na porozumieniu z miastem Gdańsk i głównym sponsorem jakim była Energa z Grupy ORLEN. Będziemy chcieli utworzyć coś w rodzaju strategicznego klubu biznesu z udziałem miasta, stadionu i głównych sponsorów. Zależy nam na zgromadzeniu większej ilości środków, nie mamy czasu na kosztowne pomyłki i palenie kapitału w piecu. Chcemy stworzyć biznes, który będzie zarabiał sam na siebie. Mówi pan o byciu atrakcyjną opcją dla młodych polskich graczy, tymczasem do tej pory sprowadzacie głównie zagranicznych - ze Szwecji, Ukrainy, Rumunii, Kolumbii, Hiszpanii itd. Wydaje mi się, że kluby które w ostatnich latach wchodziły do Ekstraklasy opierały się raczej na graczach krajowych. - Polscy gracze, którzy robią różnicę nie są dziś dla nas dostępni z dwóch powodów: albo są w Ekstraklasie, albo są za granicą. To bardzo zaskakujące i przykre, że Polska jest tak drenowana z młodych talentów. Bardzo bym chciał mieć w składzie np. Jakuba Kałuzińskiego, który odszedł z Lechii Gdańsk za sam ekwiwalent za wyszkolenie. Wie pan dlaczego "Kałuża" odszedł z Lechii praktycznie za darmo? Zimą nie przedłużył kontraktu, mimo że rozeszło się o kilka tysięcy złotych podwyżki, wtedy został odstawiony na boczny tor. - Niestety czasu już nie cofniemy. Wracając do pytania - wybierając właśnie Lechię Gdańsk wiedzieliśmy, że wielu zawodnikom kończą się kontrakty i będziemy mogli zbudować nasz skład od nowa. Ciężko nam było przekonać polskich zawodników, z fatalnym PR-em jaki miała Lechia, która nie płaciła wynagrodzeń na czas. Dlatego w tym oknie transferowym wzięliśmy pod lupę rynki zagraniczne, poza umiejętnościami czysto piłkarskimi skupiliśmy się na stronie mentalnej. Bierzemy graczy, którzy zaakceptują grę na drugim poziomie w Polsce i na nim dadzą z siebie wszystko. Jak wam się udało pozyskać Luisa Fernandeza? On przecież był w Polsce i musiał słyszeć o problemach Lechii. - Luisowi bardzo się w Polsce podoba, grał już w I lidze, to były argumenty na tak. Świadomie pierwszy ruch transferowy był właśnie taki, zrobiliśmy go, aby uwiarygodnić nasz projekt. Fernandez to nie tylko świetny piłkarz, ale również niezwykły człowiek. Wykazał się cierpliwością, chociaż na początku dziwił się, że nie ma prawie nikogo z nim na treningu. Przekonaliśmy go, żeby się nie martwił, że zbudujemy drużynę wokół niego. Komunikacja z zawodnikiem jest podstawą. Lechia Gdańsk jest na tyle dużym klubem, że nie mogliśmy powiedzieć kibicom - poczekajcie 2-3 lata, musieliśmy im dać coś już teraz. Miejmy nadzieję, że w kolejnych latach sytuacja się zmieni i będziemy pozyskiwać więcej polskich graczy. Dziś tendencja w Polsce jest niestety odwrotna - czołowe kluby: Legia, Raków, Pogoń i Lech mają po 70 proc. graczy zagranicznych w składzie. Różnica jest taka, że te kluby mają linię produkcyjną młodych polskich graczy. No właśnie, w oświadczeniu o przejęciu klubu mówi pan, że budowa centrum treningowego wystartuje w latach 2024-5. Ucieszyłbym się, gdyby nie fakt, że słyszymy o tym od 12 lat. Rozumiem, że mówimy o Bystrej? - Tak, chociaż nie zamykamy się na inne lokalizacje. Jesteśmy inwestorami, jaki na dziś majątek ma Lechia Gdańsk? Zerowy. Ja bym powiedział, że wręcz ujemny. - Wartość piłkarzy jest zmienna, dlatego co może zrobić klub piłkarski by zwiększyć swoją wartość? Wybudować centrum treningowe. Lechia Gdańsk zasługuje, by mieć dom, choćby po to, by przekonywać młodych graczy, by zagrali w Biało-Zielonych barwach. Był najlepszy w lidze, teraz jest na bocznicy Skąd wziąć środki na budowę? - Takie projekty są wykonywane przy użyciu środków publicznych, zamierzamy się o nie starać. Mam sporo pracy, proszę wybaczyć nie miałem jeszcze okazji wgryźć się w polskie przepisy, ale jesteśmy w kontakcie z innymi polskimi klubami, które wybudowały centra treningowe. Zamierzamy korzystać z ich doświadczeń, nadrobić stracony czas i wybudować ośrodek godny Lechii Gdańsk. Zamierzam ku temu powołać specjalnie dedykowany zespół. Pierwszym krokiem będzie pozyskanie gruntu przez nasz Klub co nie będzie łatwe, bo ceny ziemi w okolicach Gdańska są chyba jednymi z najwyższych w Polsce. Czy może pan potwierdzić, że Adama Mandziary nie ma już w Lechii Gdańsk? - Potwierdzam. Dlaczego ludzie wciąż mnie o to pytają? Przez lata pobytu tego pana w Gdańsku, nawet gdy oficjalnie usuwał się w cień, wciąż podejmował strategiczne decyzje w Lechii. Słyszałem nawet teorię, że nazwa funduszu MADA, to Adam czytane wspak. - Jestem zaskoczony jak pięknym i rozwiniętym krajem jest Polska, z Trójmiastem na czele. Jednocześnie zadziwia mnie u was ciągłe szukanie drugiego dna. Z całą stanowczością mówię, że Adama Mandziary w Lechii Gdańsk nie ma. A co z Pawłem Żelemem? - Wiele osób naciskało, abym go zwolnił, jednak nie mogę powiedzieć o nim złego słowa. Nie mogę się przy tym pozbyć wszystkich pracowników, musi być zachowana jakaś ciągłość pracy. Paweł jest potrzebny klubowi, zna wszystkich i wie wszystko o polskim futbolu. Jak mogę się pozbyć tak wartościowego pracownika, gdy sam jestem nowy w tym biznesie w Polsce? Paweł pozostanie poza Klubem, ale będzie pomagał w jego funkcjonowaniu przez jakiś czas współpracując ze spółkami Football Culture Poland i Mada Capital Fund. Jaka jest relacja między łotewskim klubem Valmiera i Lechią Gdańsk? Źródła łotewskie mówią, że łączy ich osoba właściciela, co więcej Rifet Kapić, bośniacki piłkarz w wywiadzie z dziennikarzem Radia Gdańsk potwierdził tę teorię. - Proszę mnie uważnie posłuchać - właścicielem Lechii Gdańsk jest fundusz Mada Global Fund, której ja jestem też inwestorem. Ralph Isenegger nie ma z tym funduszem nic wspólnego, jakiekolwiek wiązanie go z Lechią to czyste spekulacje. Kim zatem dla pana jest Ralph Isenegger? - Ralph i ja jesteśmy długoletnimi znajomymi. Podziwiam go - to, co osiągnął z Valmiera, jest po prostu zadziwiające. Zawsze chętnie wysłucham jego rad i wiele razy prosiłem go o takie wsparcie. Z zawodowego punktu widzenia, jest wybitnym prawnikiem. W 2022 r. odniósł wielki sukces, dowodząc niewinności Michela Platiniego. Nie zmienia to jednak faktu, iż Lechia Gdańsk nie jest z nim w żaden sposób związana. Musi pan jednak przyznać, że taki jednostronny ruch między Valmierą i I-ligową Lechią Gdańsk jest dość nietypowy. - Kto ma interes, by wymyślać takie niestworzone teorie? Jeśli będzie mi potrzebny, będę rozmawiał z graczem Tottenhamu albo Benfiki Lizbona - wszystko zależne jest od interesu Klubu. Proszę posłuchać, Camilo Mena był graczem bardzo pożądanym przez Raków Częstochowa, mistrza Polski. Iwan Żelizko był już w Zabrzu, by związać się kontraktem z Górnikiem. Dzięki mojej znajomości z Ralphem Iseneggerm ci zawodnicy są w Lechii Gdańsk. Działam w jej najlepszym interesie. Zresztą nie jest powiedziane, że ten ruch będzie jednostronny. Co chce pan przez to powiedzieć? - Liga łotewska jest w moim przekonaniu dobra dla zdolnych graczy między 18 i 21 rokiem życia. Takich, którzy nie są jeszcze w stanie grać w Ekstraklasie, z drugiej strony szkoda ich na rozgrywki juniorskie, albo w niskiej lidze. Lechia nie ma dziś drugiej drużyny. Planujecie przywrócić rezerwy? - Nie wiem jeszcze. Może lepiej wysyłać tych graczy właśnie na Łotwę czy innego klubu jeśli współpraca będzie miała sens dla Lechii? Na jakiej zasadzie odbyły się transfery Żelizki i Meny? - Nie ujawnię kwot, proszę wybaczyć, ale były to normalne transfery gotówkowe. Ilu jeszcze transferów dokona Lechia Gdańsk przed zamknięciem okna transferowego? - Pomiędzy jednym a trzema. Skupiamy się na pozyskaniu napastnika, brakuje nam typowego łowcy goli. Staramy się sfinalizować transfer zawodnika, który da jakość tu i teraz, żeby publika mogła powiedzieć: "wow!". Jesteśmy bardzo ostrożni, nie możemy sobie pozwolić na niewypały transferowe. A co z transferami wychodzącymi. Czy będą jakieś? - Nie musimy sprzedawać. Odrzuciliśmy wszystkie oferty za Conrado, dostałem dziesiątki telefonów w jego sprawie, bo każdy myślał że jesteśmy zdesperowani, żeby się go pozbyć. Brazylijczyk wrócił z kraju, gdy dołączył do nas Fernandez. Tak samo jak on był zdziwiony niewielką liczbą graczy na treningu. Przekonaliśmy go żeby został, chcieliśmy aby stał się przykładem dla innych. To bardzo ważny zawodnik dla nas, będzie grał coraz lepiej. I zobaczy pan, że on przedłuży kontrakt z Lechią Gdańsk. Lechia Gdańsk ma 7 punktów po 5 meczach ligowych - czy jest pan zadowolony z tego dorobku? - Jesteśmy na początku procesu, należy pamiętać, że kilka tygodni temu nie mieliśmy na treningu prawie żadnych zawodników. Sport drużynowy ma swoją specyfikę, trenerzy mają wielką pracę do wykonania. Na razie widzimy drużynę, która nie jest dojrzała, gra może na 35% swoich możliwości. 7 punktów jest do przyjęcia na obecnym etapie, choć osobiście liczyłem na 10 oczek - dwa punkty na mecz to średnia która pozwala realnie myśleć o awansie. Podsumowując jestem połowicznie zadowolony z naszego startu w lidze. Z tego co wiem Energa z Grupy ORLEN, główny sponsor Lechii Gdańsk sprawdza albo sprawdzała kto tak naprawdę kupił klub. - Co jest do sprawdzania o mnie? Jestem obecny na rynku w Emiratach i Arabii Saudyjskiej przez 8 lat, co w tym dziwnego że reprezentuję fundusz inwestycyjny stamtąd? Wiem, że sprawdzali kim ja jestem, nasz gospodarz miasto Gdańsk zrobiło to samo. Chyba nie najgorzej wyszło to sprawdzanie, bo prezydent Aleksandra Dulkiewicz przyjęła mnie u siebie. To był tylko kwadrans, pani prezydent jest osobą niezwykle zajętą, jest rok wyborczy, ale zapamiętam ten czas na długo. Prezydent powiedziała takie słowa: "Panie Urfer, jeśli zostanie pan właścicielem Lechii Gdańsk, proszę pana o jedną tylko rzecz: chcę, aby nasz stadion stał się miejscem, do którym gdańszczanie będą przychodzić z uśmiechem. Jesteśmy bardzo smutni po spadku z Ekstraklasy, proszę aby radość powróciła na stadion". Pani Dulkiewicz mówiła od serca, dlatego nie ukrywam, że poruszyły mnie te słowa. Odpowiedziałem, że zrobimy wszystko, aby tak się stało. W jaką frekwencję pan celuje? Najwyższa średnia w Gdańsku to 17 tysięcy w sezonie 2016/17. - Mam nadzieję, że na wiosnę będziemy rywalizować o powrót do Ekstraklasy, bursztynowa arena wypełni się kibicami i poprawimy ten wynik. Jest to możliwe, jeśli na mecz ze Zniczem o 12:40 w niedzielę przychodzi 8 tysięcy kibiców, którzy tworzą fantastyczną atmosferę. Mój zastępca Yazan Saoudi z Dubaju był zachwycony tym co zobaczył. "Paolo, jak ty kupiłeś ten Klub, z takim stadionem? Przecież to jest to poziom Ligi Mistrzów". Podczas meczu z Motorem Lublin kibice zaprezentowali pokaz fajerwerków. Widziałem, że nie był pan z tego zadowolony, ale kilka godzin później klub wydał oświadczenie, w którym dziękował pan najbardziej zagorzałym kibicom za wsparcie. - Muszę przyznać, że podobała mi się ta część widowiska, jedna rzecz do której mam zastrzeżenia, to naruszenie konstrukcji dachu. PZPN nas ukarał, zamknięto trybunę zieloną, respektujemy to, chociaż wolałbym aby wyciągnięto konsekwencje wobec winnych osób, a nie stosowano odpowiedzialność zbiorową. Mam plan zorganizować we wrześniu spotkanie z kibicami w porozumieniu z szefem ich stowarzyszenia, Piotrem Zejerem. Kibice rozumieją dziś piłkę nożną lepiej niż 10 lat temu, ich zdanie bardzo się dla mnie liczy. Musimy rozmawiać o wszystkim na równych prawach. Na przykład o klubowych pamiątkach. Na dziś klub Lechia Gdańsk nie ma ich w ogóle. Wszystko zostało oddane w ręce kibiców przez poprzedniego właściciela. - Wiele osób mówi, że kibice nie będą chcieli oddać tej sfery klubowi, a ja chcę z nimi rozmawiać. Przecież możemy iść ręką w rękę, tak aby każdy był zadowolony. Mamy sklep na stadionie, niech on będzie otwarty w dni meczowe, ale Lechia musi być też obecna w centrum miasta. Jesteśmy świeżo po lekturze głośnego artykułu Szymona Jadczaka, po którym o wyjaśnienia poprosiło miasto Gdańsk. - To tzw. dziennikarstwo śledcze WP to jakiś żart. Mój honor i moja reputacja są tu na szali. Z całą stanowczością stwierdzam, że nie mam absolutnie żadnych rosyjskich powiązań i z pewnością będę to wyjaśniał. Zakładam, że dziennikarz robi to, ponieważ takie ma zadanie. Może inne osoby chciały zostać nowymi właścicielami Lechii, ale się spóźniły? Sprawa wymaga wyjaśnienia - analizujemy kroki prawne, jakie w tym zakresie zostaną podjęte w celu ochrony wizerunku funduszu, klubu, ale i mojego dobrego imienia. W trakcie publikacji otrzymaliśmy oświadczenie MADA GLOBAL FUND FOR INCOME OPPORTUNITIES w sprawie artykułu Wirtualnej Polski, przytaczamy je w całości "W odpowiedzi na zawierający nieprawdziwe informacje artykuł, opublikowany przez portal Wirtualna Polska, stanowczo stwierdzamy, że Mada Global Fund for Income Opportunities (“MADA GLOBAL") jest podmiotem działającym w pełni legalnie, zgodnie z regulacjami prawnymi obowiązującymi w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. W związku z tym wszelkie twierdzenia sugerujące, że jest inaczej, powinny być traktowane jako nieprawdziwe i wprowadzające w błąd. Co więcej, wszelkie sugestie łączące MADA GLOBAL z jakimikolwiek zasobami finansowymi pochodzącymi z państw objętych sankcjami lub niewiadomego pochodzenia, również powinny być traktowane jako absolutnie fałszywe. Jako fundusz Private Equity, MADA GLOBAL objęty jest nadzorem działającej w ZEA instytucji Security and Commodities Authority (“SCA"), która przestrzega najwyższego poziomu zgodności z prawem i zasad "due diligence" w tym zakresie. Ponadto Mada Global jest zarządzany przez Mada Capital Investment Management P.S.C (“MADA CAPITAL", co pokazuje wyraźnie powiązanie pomiędzy oboma podmiotami), zgodnie z przepisami prawa Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Wszystko to oznacza, że działania MADA GLOBAL objęte są najwyższym poziomem kontroli, a wszystkie transakcje Funduszu muszą być raportowane w celu weryfikacji do MADA CAPITAL, a następnie SCA. Publikujemy to oświadczenie, by jednoznacznie wyjaśnić, że wszelkie próby wiązania MADA GLOBAL z jakimkolwiek kapitałem pochodzącym z krajów objętych sankcjami lub niewiadomego pochodzenia powinny być traktowane jako zniesławienie, w związku z czym podjęte zostaną kroki prawne, których celem będzie ochrona naszej reputacji." Jaka jest pana długoterminowa ambicja, jeśli chodzi o Lechię Gdańsk? - Chcemy, aby Lechia Gdańsk była obecna na mapie rozgrywek europejskich. Najłatwiej tam trafić przez Puchar Polski, niestety los nie był dla nas łaskawy - wyjazdowy mecz z Wisłą Kraków to bardzo trudne wyzwanie. Cieszę się, że tak dobrze idzie polskim klubom w tym sezonie, niech Raków i Legia zbierają punkty, które my wykorzystamy w przyszłości (śmiech). Chcemy być klubem, który sprzedaje zawodników nie dlatego, że musi, a dlatego że chce. Chcemy na tym polu kooperować z klubami z najlepszych lig. Chcemy, aby Lechia miała fantastyczne centrum treningowe. Jest pan prezesem zarządu Lechii, ale w Gdańsku tylko gościem. Zamierza pan kierować klubem z daleka? Był tu już taki jeden, który sterował z Majorki i dobrze się to nie skończyło. - Rzeczywiście mam co robić w życiu, chcę być w Gdańsku 2-3 dni w tygodniu, resztę czasu spędzę przeważnie w Dubaju. Najbliższe 5 lat mojego życia planuję poświęcić projektowi Lechii Gdańsk. Jaki jest horyzont czasowy tego projektu? - Fundusze inwestycyjne powinny mieć program, z naszym nie jest inaczej. Mówimy o inwestycji średnioterminowej, czyli 5 do 7 lat. Mamy wszystko, by osiągnąć sukces, potrzebujemy wsparcia od naszych partnerów: od miasta, sponsorów, kibiców i naszego otoczenia. Obiecuję, że damy z siebie wszystko. Jesteśmy im coś winni za poprzedni sezon. A co w przyszłości? To się okaże. Rozmawiał Maciej Słomiński, INTERIA