Lechia Gdańsk przywiozła cenny bezbramkowy remis z meczu wyjazdowego z Rapidem Wiedeń. Przed rewanżem trener Biało-Zielonych Tomasz Kaczmarek zdradził co jest potrzebne, aby lechiści w czwartkowy wieczór mogli świętować awans do kolejnej rundy. - Nie możemy doczekać się tego meczu, zapracowaliśmy w Wiedniu, żeby w rewanżu mieć prawdziwą szansę. Potrzebujemy zagrać na najwyższym poziomie, wówczas wszystko jest możliwe łącznie z awansem do kolejnej rundy. Rapid oczekuje że będzie miał więcej miejsca w Gdańsku niż mieli na boisku w Wiedniu, to jest ich gra. Austriacy nie są jeszcze drużyną kompletną, w tym upatruję naszej szansy. Poziom jest wyrównany, jedna akcja może zdecydować o przebiegu tego dwumeczu. W Wiedniu zagraliśmy poprawnie zwłaszcza w obronie: Marcio Maloca zagrał fantastyczny mecz, David Stec zagrał najlepszy mecz w barwach Lechii, powstrzymał Marco Grulla, reprezentanta kraju, najlepszego gracza ligi austriackiej poza Red Bull Salzburg. Mecz Lechia Gdańsk - Rapid Wiedeń w czwartek o godz. 19:45 Gdańszczanie nastawiają się na długi bój, biorą pod uwagę dogrywkę i rzuty karne. - To nie jest mecz, który musimy wygrać w pierwszych 15 minutach - zaznaczył trener Kaczmarek. - Podejmując decyzję o przełożeniu meczu z Górnikiem Zabrze, chcieliśmy dać sobie jak najlepszą szansę w meczu z Rapidem. Jestem przekonany, że dzięki temu w przypadku 90 czy 120 minut gry, będziemy w jak najlepszej dyspozycji. Nie patrzymy co będzie dalej po meczu z drużyną austriacką. W piłce nożnej nie możesz mieć innego nastawienia, futbol to bardzo szczery sport, jeśli wybiegasz za bardzo w przyszłość, jeśli marzysz, piłka szybko weryfikuje. Kawiarniane i plażowe dyskusje odnośnie spodziewanego wyniku z Rapidem zajmują w Trójmieście równie wiele czasu co rozmowy odnośnie oczekiwanej frekwencji. Wszystko przez akcję #TrzyDychyNaLechię rozkręconej przez kibiców. Na chwilę obecną, dobę przed meczem liczba sprzedanych biletów zbliża się do 20 tysięcy. Wątpliwe czy przez 24 godzin uda się sprzedać 10 tysięcy biletów, jednak całkiem realne że frekwencja będzie podobna do meczu kwalifikacji Ligi Europy z Brondby w 2019 r., gdy na bursztynowy stadion przybyło niecałe 26 tysięcy widzów. - Nie ma tajemnicy w tym, że dobrze czujemy się w naszym domu. Świadczy o tym nasz bilans z poprzedniego sezonu. Jednak to są puchary, to jest inna gra. Nie zagramy "na dziko", myślę że jutro będzie dobra atmosfera na stadionie, będziemy chcieli to wykorzystać i rozpalić ogień na trybunach. Nie mamy wielkiego doświadczenia w meczach międzynarodowych, naszą motywacją jest żeby ludzie w nas uwierzyli, chcemy pisać swoją historię - zaznaczył Tomasz Kaczmarek. Maciej Słomiński, Interia