20-letni Tomasz Wójtowicz przeszedł bardzo długą drogę z Ruchem Chorzów. W barwach "Niebieskich" zadebiutował jeszcze jako 17-latek w III lidze. Potem z macierzystym pokonywał kolejne ligowe szczeble, by wreszcie w poprzednim sezonie 2023/24 wrócić z Ruchem na należne mu miejsce - do Ekstraklasy. W polskich klubach nie jest tak jak na wyspach brytyjskich, gdzie po zakończonych rozgrywkach kibice wybierają zawodnika sezonu, ale gdyby tak było Wójtowicz zapewne znalazłby się w czołówce niebieskiego plebiscytu po poprzednim sezonie. Mimo degradacji Ruchu, boczny pomocnik, który może grać po obu stronach boiska, zaprezentował się bardzo przyzwoicie, w 27 meczach, podczas ponad 2300 minut gry zdobył dwa gole i miał trzy asysty. Dobra postawa chorzowskiego wychowanka nie uszła uwadze trenerowi reprezentacji Polski do lat 21, w której regularnie występował oraz, co naturalne - możniejszych od Ruchu Chorzów klubów Ekstraklasy. Jeszcze kilkanaście dni temu media właściwie już w trybie dokonanym pisały o transferze Tomasza Wójtowicza do Jagiellonii Białystok. Świeżo upieczony mistrz Polski szukał zastępstwa dla Bartłomieja Wdowika, który został sprzedany za sporą kwotę do portugalskiej Bragi. Ostatecznie śląski piłkarz nie przeniósł się na Podlasie. Do historycznego sukcesu "Jagę" poprowadziła nie monetarna rozrzutność, a rozsądna polityka finansowa z której słynie prezes Wojciech Pertkiewicz i zabójcza skuteczność transferowa, która jest wizytówką dyrektora sportowego "Jagi", Łukasza Masłowskiego. Ten drugi, w jednym z wywiadów, argumentował poniekąd słusznie, że nie może być tak, że zawodnik dopiero na dorobku zarabia więcej niż kapitan i legenda klubu. To wyjaśnienie dotyczyło Kajetana Szmyta, który ostatecznie zakotwiczył w Zagłębiu Lubin i Tarasa Romanczuka, ale można się domyślać, że o pieniądze rozbił się temat również w przypadku Wójtowicza. Z drugiej strony piłkarz i jego reprezentanci (w tym wypadku BMG, z którą związani są m.in. Piotr Zieliński, Kacper Urbański, Łukasz Skorupski i Łukasz Piszczek). Tomasz Wójtowicz na testach medycznych w Lechii Gdańsk To, że nie trafił do Jagiellonii nie oznaczało, że Wójtowicz zostanie w I-ligowym Ruchu. W ostatnich tygodniach zdarzało się, że zamiast trenować z pierwszą drużyną, robił kółka dookoła boiska, a na pierwszy ligowy mecz do Opola pomocnik pojechał na ławkę rezerwowych, bez szans na grę. Było jasne, że odejdzie, zwłaszcza że do końca kontraktu został tylko rok, to prawie ostatnia szansa, by na wychowanku klubu zarobić. Głośno było o ofercie z ŁKS Łódź, ale po dobrym sezonie zawodnik był zdeterminowany, by zakotwiczyć w Ekstraklasie i wiele wskazuje, że to się może udać. Pomocną dłoń wyciągnął beniaminek rozgrywek, Lechia Gdańsk gdzie Wójtowicz udał się na testy medyczne. Podpisy pod umową jeszcze nie zostały złożone, ale jeśli piłkarz i jego przedstawiciele fatygowali się w tak długą drogę na północ, to oznacza że zostały tylko formalności. O Lechii Gdańsk było głośno przed startem rozgrywek Ekstraklasy, gdy drużyna trenowała zaledwie w kilkanaście osób, a na klub został nałożony zakaz rejestracji nowych zawodników z powodu braku płatności na rzecz MFK Ruzomberok za Tomasa Bobceka. Pojawiło się też widmo utraty punktów z racji niespłaconych zobowiązań licencyjnych. Dzięki szybszej wypłacie środków z Ekstraklasy te kłopoty udało się zażegnać, a start rozgrywek wypadł dla lechistów obiecująco - wyjazdowy remis 1-1 z wicemistrzem Polski Śląskiem Wrocław ma swoją wymowę, a gdyby nie gol dla gospodarzy w doliczonym czasie gry, Biało-Zieloni wrócili by do domu z tarczą. Wydaje się, że najgorsze już za Lechią Gdańsk, o czym świadczy ofensywa transferowa, może nie porównywalna z zeszłoroczną, ale zbliżona. Tuż przed meczem ze Śląskiem zakontraktowano szwedzkiego nastolatka Kalle Wendta, teraz jeśli wszystko dobrze pójdzie dołączy do niego niewiele starszy Tomasz Wójtowicz, a to jeszcze absolutnie nie koniec ruchów personalnych. Na to zwracał uwagę w niedawnym ciekawym tekście na portalu weszło.com red. Michał Trela - Lechia nie schodzi z obranej drogi i nie mając sprawnie działającej akademii konsekwentnie buduje bardzo młody skład za pomocą polityki transferowej. We Wrocławiu średnia wieku podstawowego składu to nieco ponad 23 lata, Wendt i Wójtowicz mogą ją jeszcze obniżyć. W przypadku pomyślnego finału transferowej sagi tego drugiego będą mieli szanse zobaczyć gdańscy kibice już podczas piątkowego meczu z Motorem Lublin, chociaż trudno sobie wyobrazić, żeby ktoś z marszu wskoczył do składu do dobrze naoliwionej maszyny trenerów Szymona Grabowskiego i Kevina Blackwella. Jeśli nie przed weekendem, gdańszczanie będą mogli tłumnie przywitać Wójtowicza w przyszłym tygodniu, gdy na wyspie Ołowianka zostanie zorganizowana oficjalna prezentacja drużyny. Lepiej późno niż wcale.