Po wczorajszej przegranej Odry Opole z Górnikiem Łęczna aż 0-3, GKS Tychy wygrywając z Lechią Gdańsk mógł objąć przodownictwo w tabeli I ligi. Biało-Zieloni mają jednak swoje plany i ambicje powrotu do Ekstraklasy - wygrywając pewnie 3-1 przeskoczyli tyszan w tabeli. Początek należał do gospodarzy - już w 3. minucie groźnie głową strzelał Daniel Rumin, Bohdan Sarnawski stał jak wryty, ale piłka minęła minimalnie minęła słupek. W 15. minucie Dominik Piła, pod nieobecność kontuzjowanego Dawida Bugaja, wystawiony na prawej obronie, wybił piłkę lecącą tuż przed nosem Sarnawskiego. Lechiści objęli prowadzenie w 24. minucie po właściwie pierwszej sensownej akcji. Wydawało się, że tzw. "dzida" z linii obrona nie ma szans powodzenia, ale jednak ukraiński skrzydłowy Maksym Chłań perfekcyjnie opanował piłkę, zatańczył z obrońcami i strzelił idealnie obok bezradnego bramkarza Macieja Kikolskiego. Potem do końca pierwszej połowy nacierali tyszanie, ale efektem były tylko liczne rzuty wolne i z autu. GKS nie zdołał strzelić celnie na bramkę gości w pierwszej połowie. Zawody nie były najwyższych lotów, mimo to emocje na ławce tyszan były ogromne - tuż po przerwie na trybunach z czerwoną kartką wylądował jeden z asystentów trenera Dariusza Banasika. Zaraz był już remis - daleki cross trafił na głowę Bartosza Śpiączki, który grając w masce strzelił do siatki w stylu Andrzeja Szarmacha. Stan remisowy trwał tylko minutę - kapitan gdańszczan Rifet Kapić nie strzelał na siłę, a sposobem umieścił piłkę w siatce z 16 metrów. Wynik 2-1 też nie widniał na tablicy wyników zbyt długo - strata GKS w środku pola zaowocowała kontrą, Tomasz Neugebauer długo prowadził piłkę, by w końcu wyłożyć ją Tomasowi Bobcekowi, który nie miał problemu z trafieniem do siatki. Lechia Gdańsk odniosła trzecią kolejną wygraną i jest już trzecia w I-ligowej tabeli. A przecież przed sezonem klub z Gdańska musiał odwoływać sparingi nie mogąc zebrać składu do grania. Maciej Słomiński, INTERIA