Koniec wakacji jest w Gdańsku bardzo gorący i nie chodzi jedynie o temperaturę na plaży. Jak podał Dariusz Boczek, redaktor naczelny kibicowskiego portalu Lechia.net drużyna Biało-Zielonych po raz pierwszy od prawie dokładnie pięciu lat osiadła na dnie tabeli Ekstraklasy. Wówczas, 18 sierpnia 2017 r. drużyna trenera Piotra Nowaka po porażce z ligowym beniaminkiem Sandecją Nowy Sącz 2-3 spadła na 16. miejsce w tabeli. Teraz, sytuacja jest podobna, bo ekipa trenera Tomasza Kaczmarka po przegranej 1-2 z Miedzią (też ligowym nowicjuszem) w Legnicy jest 18. i zamyka ligową stawkę. Podobieństw jest więcej - 5 lat temu drużyna Lechii Gdańsk była świeżo po zajęciu czwartego miejsca na ligowej mecie, tak jest i teraz - sezony 2016/17 i 2021/22 to lokata tuż za podium. Różnica i to kolosalna w tym, że wówczas czwarte miejsce stanowiło ogromne rozgoryczenie - drużyna Nowaka była o krok od mistrzostwa kraju i pucharów, a skończyła z niczym. Zespół Kaczmarka wywalczył miejsce w kwalifikacjach pucharach ponad stan - co teraz widać jak na dłoni. Inna sprawa, że poprzednie rozgrywki obudziły apetyty kibiców, które są ogromne, co było widać podczas pucharowego meczu z Rapidem Wiedeń, gdy ponad 23 tysiące widzów stworzyło niezapomnianą atmosferę. Sam trener Kaczmarek, po meczu w Legnicy przyznał nie spodziewał się pikowania na samo dno tabeli: - Jest mi przykro, że znaleźliśmy się w ciągu kilku tygodniu w takiej sytuacji. Bezdyskusyjnie na boisku wyglądamy źle. Zespół potrzebuje wygranego meczu, potrzebujemy trzech punktów, potrzebujemy sukcesu, byśmy mogli się odbudować. Musimy na to zapracować. Osobiście przejmuję całą odpowiedzialność, że jesteśmy w tak złej sytuacji. Nie pomyślałbym kilka tygodni temu, że jest możliwe, żebyśmy wpadli w taką dziurę, jedyną osobą odpowiedzialną za to jestem ja - kategorycznie zaznaczył Kaczmarek. Porażka z Miedzią (i to grającą przez 60 minut w osłabieniu) wywołała zrozumiałą nerwowość - niespokojnie było pod sektorem gości w Legnicy w rozmowie kibiców z piłkarzami. To kolejny punkt styczny z sytuacją sprzed 5 lat - wówczas Lechia przegrywała 0-2 z Sandecją do przerwy, a Piotr Nowak słysząc reakcję kibiców zdecydował się drugą część spotkania obejrzeć z trenerskiej budki. Drużynie wskazówki wydawał trener przygotowania motorycznego, Walijczyk Adam Owen, który wkrótce przejął drużynę, a Nowak na krótko został dyrektorem sportowym. W tamtym sezonie 2017/18 Lechia do końca rozgrywek walczyła o utrzymanie w lidze, już pod wodzą Piotra Stokowca, który zastąpił Owena. Atmosfera wokół Lechii Gdańsk jest odległa od idealnej, a część gorących kibicowskich głów już nawet Tomasza Kaczmarka "zwolniła" w przestrzeni wirtualnej. To byłby pierwszy trener, który straciłby pracę w sezonie 2022/23 Ekstraklasy. Na szczęście, prawdziwe życie toczy się poza Internetem, w niedzielę na Polsat Plus Arenie odbyła się burza mózgów, podczas której władze klubu uznały, że najważniejsze jest zachować chłodną głowę i nie wykonywać gwałtownych ruchów. Tomasz Kaczmarek wciąż jest trenerem Lechii Gdańsk i poprowadzi ją w zaległym meczu z Lechem Poznań - środa godz. 20.30. Do dyspozycji gdańskiego szkoleniowca powinien być wypożyczony na rok z Legii Warszawa, reprezentant Izraela, Joel Abu Hanna. Na ostatniej prostej jest również transfer holenderskiego pomocnika Joeriego de Kampsa. To zawodnik, którego być może, dotąd brakowało w gdańskiej układance. - To zawodnik na pozycję numer "6", dobry w defensywie, gorszy w kreacji. Fighter - tak określił go słowacki dziennikarz, Lukas Vrablik. Zapytaliśmy właśnie jego, bo najlepszy okres de Kampsa w karierze to 6-letnia gra dla Slovana Bratysława. Okno transferowe zamyka się w nocy z 31 sierpnia na 1 września. Władze Lechii Gdańsk pracują jeszcze nad kolejnymi transferami - podkreślmy, że chodzi o ruchy "in", nie "out" jak głoszą szydercy, których nad morzem nie brakuje. Zgodnie z instagramowym wpisem szefa rady nadzorczej Lechii, Adama Mandziary: "nikt z podstawowego składu Lechii już w tym oknie nie odejdzie". To oznacza, że w Trójmieście pozostanie Łukasz Zwoliński, za którego wpłynęły oferty z izraelskiego Hapoelu Beer Szewa i francuskiego Girondins de Bordeaux. Pierwsza była wyższa od drugiej, obie nie spotkały się z uznaniem władz gdańskiego klubu. Nie było natomiast oficjalnej oferty z klubu, który będzie najbliższym rywalem Biało-Zielonych - Lecha Poznań - zgodnie z informacjami uzyskanymi przez nas w stolicy Wielkopolski, "Zwolak" był na samym szczycie listy życzeń "Kolejorza" jeśli chodzi o napastników. W Poznaniu myślano również o innym zawodniku Lechii, Kacprze Sezonience, ale sprawa nie wyszła poza fazę spekulacji. To oznacza, że w bieżących rozgrywkach na tych dwóch piłkarzach - Zwolińskim, Sezonience oraz dodatkowo Malijczyku Bassekou Diabate będzie się opierała siła ofensywna Lechii Gdańsk. Kontuzję przed meczem w Legnicy zgłosił Flavio Paixao i trudno ustalić, kiedy znów będzie brany pod uwagę przy ustalaniu składu. I czy w ogóle. Maciej Słomiński, Interia