Maciej Słomiński, Interia: Panie prezesie, spotkaliśmy się poprzednio kwartał temu, chciałem zapytać o stan projektu pod nazwą "Lechia Gdańsk". Jak idzie odbudowa klubu? Paolo Urfer, prezes i współwłaściciel Lechii Gdańsk: - Dobrze, wszystko idzie zgodnie z planem. Postęp nie bierze się znikąd, codziennie ciężko pracujemy i już widać pierwsze tego efekty. Od strony administracyjnej tak dużym klubem jak Lechia Gdańsk trzeba zarządzać jak wielką firmą, w której na kluczowych stanowiskach pracują prawdziwi profesjonaliści. Zatrudnienie Magdaleny Urbańskiej i Michała Fijałkowskiego jest odpowiedzią na tę konieczność. Jeśli chodzi o stronę stricte sportową - notujemy ciągły postęp. Bardzo się cieszę, że nasi fani podzielają to uczucie. Podczas ostatniego meczu z Wisłą Kraków mogłem poczuć emocje i naprawdę niesamowitą atmosferę, dzięki efektownym pokazom naszych kibiców, którzy pokazali, jak bardzo kochają klub i jak bardzo biało-zielona jest ich krew. Proszę zwrócić uwagę, że pokazy pirotechniczne tym razem ograniczyły się do trybun, nikt nie rzucał rac na murawę. To też nie stało się samo, potrzebne były rozmowy z fanami, aby zrozumieli potrzebę kooperacji. Jak mówiłem na początku - widać już efekty naszej pracy, a rozmowa to jedyna droga do postępu. Jak pan ocenia waszą pozycję w tabeli? Jesteście na trzecim miejscu, z niewielką stratą do lidera, którym jest wasz kolejny i lokalny rywal - Arka Gdynia. - Dosłownie od pierwszej chwili, w której przejęliśmy klub prosiłem każdego o cierpliwość dla naszej młodej, dopiero co utworzonej drużyny. Proszę pamiętać, że ci zawodnicy przybyli z różnych stron świata, wcześniej się nie znali, nie mówiąc o wspólnej grze. Jesteśmy zadowoleni z miejsca, w którym jesteśmy. Ta drużyna rośnie z każdym meczem, a zawodnicy są skupieni na wspólnym celu, jakim jest powrót Lechii Gdańsk do Ekstraklasy. Czy myśli pan, że to przypadek, że drużyna trenera Szymona Grabowskiego złapała serię dobrych wyników, gdy kontuzję odniósł Luis Fernandez, a rolę dyrektora technicznego objął Kevin Blackwell? - Generalnie nie wierzę w przypadki. Ewolucja gry naszej drużyny wynika z ciężkiej pracy naszego sztabu trenerskiego. Oczywiście udział mojego ulubionego Brytyjczyka, Kevina Blackwella jest bardzo istotny. Głęboko wierzymy w jak najszybszy powrót Luisa, mając nadzieję, że gdy wróci, drużyna będzie grała jeszcze lepiej, a on dodatkowo wzmocni ją swą ogromną jakością. Arka Gdynia zagra z Lechią Gdańsk w piątek o 20:30. Derby Trójmiasta będą transmitowane w Polsacie Sport Jak panu udało się znaleźć "ulubionego Brytyjczyka" Kevina Blackwella i jakie są dokładnie jego zadania jako dyrektora technicznego w Lechii Gdańsk? - Znam Kevina bardzo długo, ta znajomość jest efektem mojej 20-letniej już bytności w futbolu na najwyższym poziomie. Mieliśmy kilku kandydatów na stanowisko dyrektora technicznego, które w strukturze nowoczesnego klubu jest kluczowe. Jego zadania to poprawa stylu gry drużyny, jej filozofii oraz intensywności treningów. Chcemy trenować tak jak gramy oraz vice versa - grać, jak trenujemy. Do tego niezbędna jest intensywność w każdym aspekcie na najwyższym możliwym poziomie. Czy traktuje pan mecz derbowy tak jak kibice jako mecz sezonu? Cała runda jesienna będzie oceniana przez pryzmat tego meczu. Z drugiej strony to tylko jeden mecz - ostatni raz, gdy Arka wygrała z Lechią w lidze, to Biało-Zieloni byli pierwsi na mecie II-ligowego sezonu. - Nie będę udawał, że ten mecz jest jak każdy inny. To będzie wyjątkowe wydarzenie, tym bardziej że stawką jest fotel lidera I ligi. Chciałbym, aby kto inny przejął fotel ligowego lidera i aby była to Lechia Gdańsk. Na pewno czeka nas bardzo interesujący mecz. Nie jest tajemnicą, że staraliście się latem pozyskać Karola Czubaka z Arki do Lechii. Jak blisko było do sfinalizowania transakcji? - Media sportowe żyją z plotek. Czubak to bardzo dobry napastnik, ale trudno jest pozyskać zawodników największego derbowego rywala. Musimy skupić się na realnych celach, a takimi nie są zawodnicy Arki Gdynia. Adam Mandziara zostawił klub bez żadnych sponsorów - jak idą rozmowy z Energą, miastem Gdańsk i resztą firm, które w przeszłości kooperowały z Lechią Gdańsk? - Proszę wybaczyć, ale nie będę komentował wątków związanych z Adamem Mandziarą, tą sprawą zajmują się moi prawnicy. Jestem spokojny, że sponsorzy dołączą do projektu Lechii Gdańsk we właściwym czasie, gdy stanie się dla nich jasne, w jaką stronę zmierzamy, gdy spełnimy ich ambicje i oczekiwania. Jakie są pańskie plany dotyczące klubowej akademii? Czy wybudowanie ośrodka treningowego jest bliżej niż kwartał temu? - Budowa ośrodka szkoleniowego jest naszym priorytetem. Rozpatrujemy różne lokalizacje. Tak jak z transferami, musimy brać pod uwagę rozwiązania najbardziej realistyczne. Chcemy ten projekt zrealizować ręka w rękę z miastem Gdańsk, tak aby przez lata służył uzdolnionej młodzieży z regionu. Ile ruchów transferowych planujecie dokonać zimą? - Jesteśmy bardzo zadowoleni z grupy, którą udało nam się pozyskać do Lechii Gdańsk. Ten zespół ma niesamowitą siłę mentalną. Może się tak zdarzyć, że w przerwie zimowej nie przeprowadzimy żadnego transferu. Nie mamy w planach wielkiej rewolucji podczas najbliższego okna, ale oczywiście mamy oczy otwarte i jesteśmy przygotowani na każdy scenariusz. Czy planujecie obóz zimowy w Turcji? - Tak, pracuje nad tym nasz dyrektor sportowy, Jakub Chodorowski. Nasza drużyna pojedzie do Lary, na tureckiej Riwierze. Obóz zacznie się 20 stycznia i potrwa dwa tygodnie. Rozmawiał Maciej Słomiński, INTERIA