Pisaliśmy dwa tygodnie temu o pewnych poszlakach, które mogły wskazywać na to, że Lechia Gdańsk i łotewska Valmiera mają tego samego właściciela, którym jest szwajcarski adwokat Ralph Oswald Isenegger. Pierwszą przesłanką o tym świadczącą był transfer Rifeta Kapicia, który w środę grał dla Valmiery w kwalifikacjach Ligi Mistrzów, a już w czwartek był w Gdańsku, by związać się ze zdegradowaną z Ekstraklasy Lechią. Kto jest właścicielem Lechii Gdańsk? Łotewski ślad Wczoraj Biało-Zieloni ogłosili transfer Iwana Żelizko, który według Kuby Seweryna ze sport.pl był już w Zabrzu oglądać mieszkanie, przed grą dla tamtejszego Górnika. To jeszcze nie koniec - w drodze do Gdańska mają być kolejni piłkarze Valmiery - Kolumbijczyk Camillo Mena (choć tu miały pojawić się komplikacje zdaniem wspomnianego Seweryna) i łotewski obrońca Alvis Jaunzems, który ponoć miał zacząć obserwować profil Lechii na Instagramie. Tak, to nie pomyłka - musicie państwo wierzyć, że w środku wakacji, zamiast moczyć kończyny w zbiornikach wodnych albo zdzierać zelówki na górskich szlakach są tacy, którzy śledzą, kto kogo śledzi na Instagramie. Iwan Żelizko zawodnikiem Lechii Gdańsk Kolejnym zawodnikiem, którego pozyska Lechia Gdańsk będzie słoweński obrońca Amira Feratović. Ten transfer miał być już przesądzony kilka tygodni temu zgodnie z informacjami portugalskiego "Recordu" (Słoweniec był zawodnikiem tamtejszej Estreli Amadora). Wtedy okazało się, że nic z tego, teraz temat powrócił. Pierwotnie miało być to wypożyczenie z obowiązkiem wykupu za rok za 250 tysięcy euro. Ilkay Durmus rozwiązał kontrakt z Lechią Gdańsk Ofertę transferu do Lechii rozważa Fran Brodić - to wysoko ceniony napastnik chorwackiego Varteksu Varażdin. Były młodzieżowy reprezentant Chorwacji poza propozycją z Lechii, posiada również konkurencyjną ofertę z ligi węgierskiej. Kuriozalne oświadczenie Lechii Gdańsk Wszyscy wyżej wymienieni piłkarze bez problemu znaleźliby zatrudnienie w polskiej Ekstraklasie, tymczasem wiążą się bądź rozmawiają z Lechią Gdańsk, która występuje na jej zapleczu. Wielki wpływ na to mają wymienione na wstępie powiązania z Valmierą. Aby ci zwodnicy mogli przyjść, ktoś musi odejść - w biało-zielonych barwach nie zobaczymy już Bassekou Diabate, który tak jak Dusan Kuciak trenuje z zespołem, ale nie będzie brany pod uwagę przy ustalaniu składu. Tak kończy się gdański rozdział w karierze Afrykanina, który przyszedł do Gdańska dwa lata temu, dzięki rekomendacji Zdzisława Kapki, ówczesnego skauta Lechii. Malijczyk zagrał ponad 1600 minut w lidze i nie strzelił bramki, a przecież to napastnik. Pozostaje pytanie o koszt tych operacji transferowych, bo przecież zawodnicy nie wyjeżdżają z klubu mistrza Łotwy do Gdańska, aby spoglądać na żurawia, tylko aby solidnie zarabiać. Wyjeżdżając na dobre z Gdańska Adam Mandziara na odchodne rzucił: "Uważajcie na tego Urfera, on będzie brał pożyczki i zadłużał klub". Panowie są ponoć kolegami ze szkolnej ławki i znają się kilkadziesiąt lat, niemal jak łyse konie. Przez dziewięć lat pobytu w Lechii Gdańsk, pan Adam nie wyrobił sobie opinii osoby przesadnie prawdomównej, ale tu akurat można mu wierzyć. Co jak co, ale akurat na zadłużaniu klubu zna się jak mało kto. Maciej Słomiński, INTERIA