Kwartał temu zastanawialiśmy się na głos, czy degradacja z Ekstraklasy da Lechii Gdańsk oczyszczenie. Dziś, gdy stała się faktem widać jak na dłoni, że dzieje się zupełnie odwrotnie, a klub jeszcze niedawno ekstraklasowy jest na skraju upadku. Mimo solennych zapewnień, obsadzonego w roli gdańskiego Benny Hilla, prezesa Zbigniewa Ziemowita Deptuły (któremu doradza były pracownik tak prężnie działającego marketingu Lechii) start w I lidze jest bardzo wątpliwy, a organizatorzy rozgrywek są w stałym kontakcie ze Skrą Częstochowa, które może zastąpić Lechię w razie jej rozkładu. Dziś pacjent znad morza jest na OIOM-ie, jeśli w ogóle z zapaści wyjdzie to bardzo pokiereszowany. Potentat branży IT chce przejąć Lechię Gdańsk Kibice Lechii Gdańsk przyzwyczajeni do realiów Ekstraklasy, domagają się przebudowy składu, niektórzy świętują odejście zawodników, ich zdaniem, winnych degradacji tymczasem w klubie zmagają się problemami bardziej prozaicznymi od tego czy na placu gry ustawić się podwójnym diamentem czy raczej trzema nachodzącymi na siebie ostrosłupami. Lechia Gdańsk wreszcie zostaje sprzedana? Symbolem jest sytuacja z ostatniego tygodnia, gdy skończyła się benzyna w jednym z busów i nie było za co dojechać na trening z obiektu na Letnicy na stadion przy Traugutta. PKS już dawno nie wozi drużyny Biało-Zielonych, a klub jest zadłużony dosłownie wszędzie. Największym sukcesem od rozpoczęcia przygotowań 14 czerwca był wyjazd na sparing z Legią Warszawa. Na koniec maja budżet na sezon 2022/23 zamknął się 15 mln zł deficytu. Michał Brański, o którym pisaliśmy jako chętnym do przejęcia klubu, całkiem rozsądnie proponował, by to dotychczasowy właściciel wypił piwo, którego nawarzył. Było to niejako spójne z głosami dochodzącymi z wewnątrz klubu - słyszeliśmy przecież o restrukturyzacji (wycofanie rezerw!), cięciu kosztów, zysku netto i zielonym Excelu. Z wielu źródeł dochodziły głosy, że tak się faktycznie może stać, najpilniejsze długi zostaną spłacone, a świadczyć o tym mógł m.in. powrót właściciela klubu (nazwijmy wreszcie rzeczy po imieniu) Adama Mandziary do rady nadzorczej. Z jakichś powodów niemiecka misja ostatniej szansy nie wypaliła. Efektem jest jedna zapłacona pensja w tym roku i pracownicy klubu, którzy od 2,5 miesiąca nie dostają wynagrodzeń. Sześciu trenerów z klubowej Akademii już się pożegnało, w kolejce czekają następni. Zdolnych zawodników i szkoleniowców już bez żenady podbierają nie tyle potentaci jak Legia Warszawa czy Lech Poznań jak kilka lat temu, ale i III-ligowa Gedania i IV-ligowy Jaguar Gdańsk. Wielkie kłopoty Lechii Gdańsk Wezwania do zapłaty wysłali już Ilkay Durmus i Michał Nalepa, którzy zaraz rozwiążą kontrakty i staną się wolnymi zawodnikami. O to może chodzić Adamowi Mandziarze, który pragnie by kolejni zawodnicy schodzili z i tak nie traktowanej poważnie listy płac. Rafał Wolski, po rozwiązaniu kontraktu nie dostał ani grosza w marcu 2020 r. Jego przypadek pokazuje niedoskonałość systemu licencyjnego, w którym w pierwszej instancji ukarany zostaje Piast Gliwice, a Lechia która w ostatnich latach stała się symbolem dziadostwa dostała licencję warunkowo. Zdesperowani mniejszościowi akcjonariusze stracili nadzieję na porozumienie z Mandziarą, zarejestrowali nowy klub, który tak jak w 2001 r. ma się przebijać od najniższego szczebla ku szczytom. Była próba odkupienia IV-ligowej licencji, ale ostatecznie spełzła na niczym. Lechia Gdańsk jest w ogromnym kryzysie Z większych polskich klubów do tej pory drogę krzyżową od najniższego szczebla dwukrotnie przeżywał tylko Zawisza Bydgoszcz i wiele wskazuje na to, że jego drogę powtórzy Lechia. Stolice województwa pomorskiego i kujawsko-pomorskiego są podobne w jeszcze jednym zakresie - otóż dobroczyńca Zawiszy, Radosław Osuch był kiedyś wziętym managerem piłkarskim, zupełnie jak Adam Mandziara. Za panowania obu panów kluby z Bydgoszczy i Gdańska zanotowały wynikowo najlepszy czas w historii, ale cena za sukcesy była najwyższa z możliwych. Wreszcie Osuch tak jak obecny właściciel Lechii (nazwijmy wreszcie rzeczy po imieniu) chciał sprzedać klub, który spadł z Ekstraklasy i sprzedał tylko nie wiadomo komu, a "Zetka" wkrótce upadła. Wczoraj portal meczyki.pl pisał o tym, że "prawnicy Lechii prowadzą ostateczne negocjacje z funduszem Mada Global ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, którego reprezentuje Szwajcar Paolo Urfer oraz jeszcze jednym podmiotem szwajcarsko-austriackim". Trudno jednak traktować poważnie inwestora, który nigdy nie działał w piłce, a którego polska spółka-córka ma kapitał zakładowy w wysokości 50 tys. zł. W Gdańsku było słychać pomruki niezadowolenia ponad rok temu, gdy do kupna klubu przymierzała się Pacific Media Group (PMG), która ostatecznie weszła w posiadanie GKS Tychy. PMG miała przynajmniej jakieś kluby w portfolio: angielskie Barnsley, francuskie Nancy czy holenderski Den Bosch albo duński Esbjerg, tymczasem Mada Global brzmi jak pseudonim gwiazdora z Bollywood, w otchłani internetu można tylko znaleźć, że podmiot interesował się przejęciem m.in. Śląska Wrocław i Wisły Kraków, ale na podobnej zasadzie prezes Ziemowit Deptuła był zainteresowany przejęciem Wirtualnej Polski. Przecież każdy wie, że od kiedy do klubu powrócił Paweł Żelem, to on rozdaje karty, a jego rola właściwie nie zmieniła się o jotę w porównaniu do czasu, kiedy był prezesem zarządu.