Obok piłki nożnej, medycyny i polityki na których znają się wszyscy rodacy, Polacy mają jeszcze jedną cechę, która łączy nasz naród. Lubimy, ba uwielbiamy, narzekać. A to pogoda nie taka, a to sąsiad lepiej zarabia i ma lepsze auto, a to trawa za płotem bardziej zielona. Nie lubimy wychodzić ze swej strefy komfortu, a szkoda, bo warto. Najlepszym przykładem takiej postawy jest Luiz Carlos Santos, czyli popularny Deleu. Piłkarz, który w 2010 r. przyjechał do naszego kraju nie znając ani słowa po polsku. Dziś nie tylko biegle włada językiem Mickiewicza, dodatkowo zaraża optymizmem. Aż dziwne, że w 2017 r. otrzymał polskie obywatelstwo, widocznie nie było egzaminu z narzekania. Czy pisałem, że w 2010 r. "Didi" nie znał ani słowa po polsku? Może i lepiej, że nie rozumiał co się dzieje, gdy w pierwszym oficjalnym meczu w barwach Lechii. W 600. rocznicę Bitwy pod Grunwaldem, w towarzyskiej potyczce Lechia potykała się z Żalgirisem w Wilnie. Wówczas, gdy Brazylijczyk dochodził do piłki kibice jego drużyny udawali małpie odgłosy. - Cieszę się, że wytrzymałem, choć nie było łatwo. Bardzo pomogli mi wtedy koledzy z Lechii. Z Krzysztofem Bąkiem gram dziś w Bytowie, codziennie razem dojeżdżamy z Gdańska. Dla jego syna, Mateusza, zresztą utalentowanego młodego pomocnika, jestem "karmelowym wujkiem Deleu". Sam mu zaproponowałem tę ksywę, mam dystans do siebie - <a href="https://sport.interia.pl/klub-lechia-gdansk/news-lechia-gdansk-luiz-carlos-santos-deleu-znalazlem-swoje-miejs,nId,4543108">mówił Luiz w wywiadzie dla Interii</a>. Cztery lata później, gdy Deleu ze łzami w oczach opuszczał Lechię. Kibice urządzili mu specjalne pożegnanie, był okazjonalny mecz, race, poczęstunek i impreza. Diametralna odmiana, inspirująca historia. - Ja jestem zawsze sobą, każdy to wie. Kibice z Pruszcza Gdańskiego zrobili dla mnie fajne pożegnanie. Były race i mecz. Grałem ja, Piotrek Wiśniewski, Kuba Biskup i Patryk Małecki. Z Lechii Brazylijczyk przeszedł do Cracovii, gdzie czuł się równie dobrze jak w Lechii. - Kraków jest piękny, bardzo mi się podobało. Ale jednak Gdańsk to moje miejsce na ziemi. Tak się nie czuję nigdzie, nawet w rodzinnej Brazylii. Mam nadzieję, że w Gdańsku zostanę do końca swych dni.