Na początek trzy łyki statystyki - Flavio Paixao zdobył 108 bramek w Ekstraklasie, jest najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii ligi polskiej i pierwszym który wszedł do "klubu 100". Mecz z Legią Warszawa będzie pożegnaniem Portugalczyka z bursztynowym stadionem w Gdańsku - na tym obiekcie Flavio zdobył 63 bramki w meczach o punkty (54 dla Lechii Gdańsk w lidze, cztery w europejskich pucharach, dwie w Pucharze Polski, wreszcie trzy dla Śląska Wrocław w meczu z Lechią, jeszcze przed przyjściem do Gdańska). Statystycznie absolutny bohater. Dlaczego więc pożegnanie Flavio Paixao z Lechią Gdańsk i jej kibicami ma gorzki smak? W przeciwieństwie m.in. do łyżwiarstwa figurowego futbol jest sportem wymiernym, a nastroje kibiców kształtuje nie piękna gra, a wynik. Od kiedy Flavio przybył do Gdańska w połowie sezonu 2015/16 Lechia Gdańsk prawie cały czas była w ścisłej czołówce, zajmując kolejno w Ekstraklasie miejsca: piąte, czwarte, trzynaste, trzecie, czwarte, siódme (uznane ze klęskę) i czwarte. W ostatnim sezonie, właśnie kończących się rozgrywkach, Lechia zajmie miejsce siedemnaste (!), już dwa tygodnie temu stało się jasne, że straci ekstraklasowy status. Jakże inaczej przebiegało pożegnanie Mateusza Bąka i Piotra Wiśniewskiego sześć lat temu - chyba ci piłkarze się nie obrażą, jeśli napiszę, że ich boiskowe osiągnięcia były mniejsze od Flavio, natomiast kibice zgodzą się, że dwaj wymienieni są legendami klubu. A Portugalczyk? Tu zdania są podzielone. I nie chodzi wyłącznie o wynik sportowy - sześć lat temu Lechia liczyła się w walce o mistrzostwo Polski, a dziś spada z ligi. Flavio Paixao kończy karierę Niemal 39-letni Flavio Paixao zdobył siedem bramek w bieżących rozgrywkach (z czego sześć w 2022 r.), tylko Łukasz Zwoliński ma więcej w fatalnie grającej Lechii Gdańsk. Z czysto piłkarskiego punktu widzenia niewiele można mu zarzucić, dał co miał. Sport zespołowy to jednak również szatnia i to co w klubowych gabinetach. Na początku tych katastrofalnych rozgrywek Flavio był jeszcze kapitanem drużyny. Wówczas konflikt z trenerem Tomaszem Kaczmarkiem był już bardzo nabrzmiały. Początki ich niechęci sięgają jeszcze poprzednich rozgrywek. W kwietniu Flavio zaczął igrać z ogniem, gdy po wygranym meczu z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza mówił m.in.: - Jeśli ktoś jest zadowolony z tego meczu, nie ma dla niego miejsca w Lechii Gdańsk, ktoś taki nie ma pojęcia o piłce nożnej. Jesteśmy zadowoleni z trzech punktów, ale musimy patrzeć realnie, nie może być tak, że rywal który jest blisko dołu tabeli ma tyle szans do zdobycia bramki. W takim meczu musimy dominować 90 minut. Z mojej perspektywy drużyna jest bardzo zmęczona fizycznie, nie mamy siły. Kiedy piłkarz jest zmęczony, głowa nie pracuje dynamicznie. Brakuje nam świeżości. To nie był dobry mecz w naszym wykonaniu, musimy coś z tym zrobić. Z mojego punktu widzenia nie mieliśmy siły iść do przodu, do pressingu. Wiem jaki jest nasz potencjał, wiem jak graliśmy kilka miesięcy temu, byliśmy dynamiczni i silni. Teraz tego brakuje. Fizycznie wyglądamy bardzo słabo. To wtedy publicznie podważył autorytet trenera i postawił się ponad klubem. Kaczmarek nie miał wyjścia, musiał odsunąć Flavio na dwa mecze, chociaż władze klubu zachęcały trenera do ostrzejszych kroków. Zaraz, jak w Lechii często bywa, nastąpił zwrot sytuacji i to szkoleniowiec został przedstawiony jako ten zły, a działacze jako ci, którzy bronią statusu legendy - przynajmniej w oczach Portugalczyka. Flavio zdobył setnego gola w lidze, konflikt na chwilę udało się wyciszyć. Na nowo odżył w nowym sezonie i to ze zdwojoną siłą, po fatalnym starcie do rozgrywek szkoleniowiec pozbawił Paixao opaski kapitana. Dodatkowym "policzkiem" dla Flavio było przekazanie roli przywódcy jego największemu antagoniście - bramkarzowi Dusanowi Kuciakowi. W efekcie, Flavio urażony, "uciekł" w kontuzję, którą wyleczył dopiero, gdy Kaczmarka zwolniono. Nowy trener, Marcin Kaczmarek (niespokrewniony z Tomaszem) zarządził wybory do rady drużyny, Flavio Paixao nie uzyskał uznania kolegów z zespołu. W międzyczasie, pod koniec letniego okna transferowego, z misją ratunkową przybył do Gdańska agent Flavio, Daniel Weber z propozycją rozwiązania kontraktu za porozumieniem stron. Klub z Trójmiasta na nią nie przystał, a wkrótce zwolnił Tomasza Kaczmarka. Nawet znienawidzonego w Gdańsku, Adama Mandziarę stać było na napisanie słowa "przepraszam", co prawda na prywatnym Instagramie, ale zawsze. Słowo "przepraszam" niewiele kosztuje, Flavio Paixao wypowiadając je wiele by zyskał. Myślę, że tylko i aż tyle gdańskim kibicom za ten fatalny sezon się należy. Jednak na pożegnalnej konferencji prasowej ono nie padło i zapewne już nie padnie. Flavio Paixao i jego bratu-bliźniakowi zawsze brakowało samokrytycyzmu. Pozytywna pompka jest w sporcie wskazana, jednak czy to nie przesada, gdy po finale mistrzostw Europy w 2016 r. Marco Paixao powiedział, że jest lepszym piłkarzem niż Eder, który zdobył bramkę na wagę złota? To tylko przykład i anegdota jakich wiele, ale wielu wtedy zrozumiało, że bracia P. to ludzie o ego większym od Mount Everest. Flavio i Marco są tacy sami, mimo że nie rozmawiają ze sobą już od pięciu lat. Maciej Słomiński, INTERIA