Liga Europy - zobacz wyniki, strzelców, składy i terminarz Kolejny czarny czwartek polskiej piłki. Piłkarze Lechii zaprezentowali się w dwumeczu z Broendby z niezłej strony, ale dołączyli do zespołów Cracovii i Piasta Gliwice, które również pożegnały się tego lata z europejskimi pucharami. Jedynym reprezentantem Polski w eliminacjach LE pozostaje Legia Warszawa, która wyeliminowała fiński KuPS.Piłkarze z Trójmiasta w pierwszym spotkaniu stworzyli sobie mnóstwo sytuacji pod bramką rywali, ale wygrali tylko 2-1. Taki wynik dawał im jedynie minimalną przewagę przed rewanżem. Piotr Stokowiec, trener Lechii, przyznał, że jego zespół nie ma żadnego zapasu przed meczem w Dani. Szybko okazało się, że miał rację.W czwartkowym spotkaniu nie mógł skorzystać z Jarosława Kubickiego i Mario Maloczy. Pierwszy zmaga się z wirusem, drugi z kontuzją śródstopia. Trudniej było zastąpić Kubickiego, który w pierwszym meczu spędził na boisku pełne 90 minut. Jego miejsce w drugiej linii zajął 20-letni Tomasz Makowski.Gdańszczanie mieli szczególnie uważać na Kamila Wilczka. Polski napastnik strzelił dwa gole w niedzielnym spotkaniu z Odense, walnie przyczyniając się do wygranej Broendby 3-2. Podopieczni Stokowca od początku groźnie jednak atakowali i już w 6. minucie wypracowali dobrą okazję, ale podanie Lukasa Haraslina nie dotarło do Żarko Udoviczicza. Gospodarzom nie udawało się kończyć ataków celnymi strzałami, ale w 15. minucie rzut rożny zamienili na gola. Dośrodkował Dominik Kaiser, a Paulus Arajuuri trafił do siatki. Fin to piłkarz dobrze znany z Ekstraklasy: spędził trzy lata w Lechu Poznań, ale w 2017 r. przeniósł się do Danii. W 20. minucie niewiele zabrakło Simonowi Tibblingowi, który zwodem "nawinął" obrońcę i oddał strzał, lecz pomylił się o pół metra. Długo trwało zanim Lechia odpowiedziała na gola groźną akcją, ale Flavio Paixao i tak był na spalonym. Goście byli blisko wyrównania w 33. minucie, gdy przed szansą stanął Haraslin. Słowak dobiegł do piłki dośrodkowanej przed duńską bramkę, ale uderzył lekko, prosto w ręce bramkarza. Po chwili Lechię przed utratą drugiego gola uratowała świetna interwencja Duszana Kuciaka. Mimo prowadzenia Duńczycy nie ustawali w atakach. W 40. minucie gości uratowała poprzeczka, gdy bramka zatrzęsła się po świetnym uderzeniu Simona Hedlunda z kilkunastu metrów. Do przerwy utrzymał się jednak wynik 1-0. Tuż po wznowieniu gry blisko gola był Paixao, znów skończyło się jednak tylko na strachu obrońców Broendby. W 53. minucie kibice gospodarzy głośno wykrzyczeli polskie nazwisko - nie chodziło jednak o żadnego z piłkarzy Lechii, a o Wilczka. 31-letni napastnik wykorzystał zagranie Hedlunda i pokonał Kuciaka strzałem z pierwszej piłki. Inna sprawa, że żadnego z gdańszczan nie było w pobliżu, choć Wilczek uderzył piłkę z pola karnego. Stokowiec zareagował na stratę gola podwójną zmianą. Na boisku pojawili się Maciej Gajos i Sławomir Peszko. Tyle że to gospodarze wciąż atakowali - chwilę po ich wejściu na boisko w dobrej sytuacji spudłował Dominik Kaiser, w następnej akcji Kuciak świetnie obronił strzał Tibblinga. W dwie minuty Duńczycy stworzyli sobie trzy dobre sytuacje na gola, bo blisko gola był też Hedlund. W 67. minucie okazało się jednak, że trener Lechii trafił ze zmianą. To po dośrodkowaniu rezerwowego Peszki do piłki w polu karnym doszedł Paixao i dał gdańszczanom nowe nadzieje na awans. Gol dodał gościom wiatru w żagle i na bramkę Broendby sunęły kolejne ataki. Akcje Peszki siały sporo zamieszania wśród obrońców rywali, ale koledzy nie potrafili wykorzystać jego podań. Bliżej bramki byli gospodarze - w 27. minucie z piłkarzami Lechii znów poradził sobie Hedlund. Zagrał w pole karne, gdzie do piłki dopadł Kaiser. Niemiec oddał strzał z ostrego kąta, trafił jednak w słupek. W doliczonym czasie gry jeszcze raz szczęścia spróbował Wilczek, ale jego strzał zbyt słaby, by zaskoczyć Kuciaka. Po chwili przed szansą stanął jeszcze wprowadzony na murawę w 90. minucie 19-letni Jesper Lindstroem, ale z ostrego kąta huknął obok bramki. Kilkadziesiąt sekund później sędzia zarządził dogrywkę. Już po trzech minutach dodatkowego czasu gry Broendby podwyższyło prowadzenie - tym razem Lindstroem nie miał problemów, by z kilku metrów trafić do siatki po dośrodkowaniu Kevina Mensaha. Stracona bramka wytrąciła gości z równowagi. Nie potrafili znaleźć sposobu, a może i sił, by zagrozić gospodarzom. W pierwszej połowie dogrywki efektu nie dały również długie podania, którymi próbowali przedostać się pod bramkę Duńczyków. Tuż przed zmianą stron po strzale Mikaela Uhre ponownie uratował ich słupek. Lechia do awansu potrzebowała zdobycia jednej bramki. Na początku drugiej połowy dogrywki w niezłej sytuacji znalazł się kolejny z rezerwowych, Artur Sobiech poślizgnął się jednak w polu karnym i uderzył obok słupka. Minuty mijały, a kolejnych okazji dla Lechii nie było. W końcówce zdobywcy Pucharu Polski nadziali się jeszcze na kontratak gospodarzy. Lindstroem przez kilkadziesiąt metrów samotnie biegł na bramkę Kuciaka, ale zachował zimną krew i pokonał Słowaka. Lecia żegna się więc z europejskimi pucharami już po pierwszym dwumeczu. Rywalem Broendby w kolejnej rundzie eliminacji LE będzie SC Braga z Portugalii. Broendby - Lechia Gdańsk 4-1 (1-0) Bramki: 1-0 Paulus Arajuuri (15.), 2-0 Kamil Wilczek (53.), 2-1 Paixao (67.), 3-1 Jesper Lindstroem (94.), 4-1 Jesper Lindstroem (118.) Broendby: Schwabe - Mensah, Hermannsson, Arajuuri, Jung - Kaiser, Radosević, Vigen (78. Boerkeeiet) - Hedlund (90. Lindstroem), Wilczek, Tibbling (70. Uhre)Lechia: Kuciak - Fila, Nalepa, Augustyn, Mladenović - Makowski, Łukasik (57. Gajos), Lipski - Haraslin (97. Wolski), Paixao (97. Sobiech), Udoviczić (57. Peszko) Zobacz raport meczowy