Maciej Słomiński, INTERIA: Ponad rok temu przejął pan stery w Lechii Gdańsk, co w tym czasie zmieniło się w pana życiu? Ten rok był jak pięć sezonów, tyle się działo - awans do Ekstraklasy, problemy z licencją, zakaz transferowy i jeszcze można by wymieniać. Paolo Urfer, prezes zarządu Lechii Gdańsk: - Mieliśmy pełną jasność gdy przejmowaliśmy Lechię Gdańsk - klub był w dramatycznej sytuacji finansowej i sportowej. Cel był jasny - uratowanie Lechii przed bankructwem, spadkiem do jeszcze niższej dywizji i stopniowa odbudowa klubowych struktur od zera. Mój zespół i ja pracowaliśmy bardzo ciężko, aby zbudować zespół bardzo utalentowanych, młodych piłkarzy. Nasze wysiłki zostały nagrodzone awansem do Ekstraklasy. Nie było czasu na świętowanie, trzeba było zabrać się za budowanie nowej drużyny na kolejny sezon. Moje życie zmieniło się przez ten rok diametralnie, zaangażowałem się w projekt Lechii Gdańsk całym sobą i jestem bardzo dumny z tego co udało się z klubem przez rok osiągnąć. Co trzeba zrobić, aby Lechia Gdańsk opuściła ostatnie miejsce w tabeli Ekstraklasy? - Piłkarze i trenerzy muszą stawić czoła nowym wyzwaniom i rywalom, którzy są na innym poziomie niż w zeszłych rozgrywkach. Powiem to samo, co mówiłem w wywiadzie rok temu: musimy być cierpliwi. Nasza drużyna składa się z utalentowanych zawodników. Jeśli oni dostosują grę do nowego poziomu, a wiem że stać ich na to, i będą sumiennie trenować, to wszystko się ułoży i opuścimy strefę spadkową Ekstraklasy. Czy po tak słabym starcie do sezonu nie przeszło panu przez myśl, aby zakontraktować zawodników starszych wiekiem? Pierwsze mecze pokazały, jak ważne w Ekstraklasie jest doświadczenie. - Jestem całkowicie przekonany, że wybraliśmy właściwą strategię. Nie będziemy jej zmieniać. Nie budujemy drużyny, aby osiągnąć krótkoterminowy sukces, a po to by jej gra cieszyła gdańskich kibiców przez lata. Czy nie uważa pan, że sześciu ukraińskich graczy w kadrze Lechii Gdańsk to trochę za dużo? - Polskich i ukraińskich piłkarzy wiążą braterskie więzy, mają podobną mentalność. Ukraina ma obecnie generację bardzo młodych, utalentowanych zawodników, którzy są chętni aby grać w Polsce. Korzystamy z tej możliwości. Czy trener Szymon Grabowski ma mocną pozycję? - Nasz trener robi wszystko co w jego mocy. To bardzo pracowity i szczery człowiek, który kocha klub tak samo jak my wszyscy. Szymon Grabowski nauczył się bardzo wiele w poprzednim sezonie, zrobił niesamowity progres szkoleniowy. W tym sezonie ponownie czeka go wiele nauki i pracy. Wszyscy w klubie wiedzieliśmy, że start tak młodej drużyny w Ekstraklasie nie będzie łatwy. Wierzymy w nasze wartości, w ciężką pracę i w talent naszych zawodników. Trener Grabowski jest bardzo ważną osobą w naszej organizacji. Nie brakuje głosów, że zły start do sezonu jest zasługą zbyt ciężkich przygotowań narzuconych przez dyrektora technicznego, Kevina Blackwella. Inni mówią, że niepotrzebnie rozmontowano dobrze funkcjonujący sztab trenerski. - Lechia potrzebuje czasu. Sukces w futbolu wymaga zaangażowania i cierpliwości. Kevin robi tą samą niesamowitą pracę, która przyniosła nam awans. Sztab jest silniejszy niż w poprzednim sezonie, każdy doskonale wie co ma robić i co klub ma osiągnąć. W mojej ocenie przygotowania były przeprowadzone dobrze, problemem jest krótki okres między sezonami - paradoksalnie zimą, w środku sezonu jest więcej czasu na spokojną pracę niż latem. Kilka tygodni temu Lechia Gdańsk otrzymała ofertę transferową za Camilo Menę z argentyńskiego CA Tallares Cordoba opiewającą na 2,5 miliona euro. Dlaczego nie zdecydowaliście się sprzedać Kolumbijczyka? To by rozwiązało choć część problemów finansowych, które ma Lechia. - Przedłużyliśmy kontrakty ze wszystkimi kluczowymi zawodnikami i zawarliśmy w nich klauzule wykupu, aby uchronić Lechię przed próbami kupna takich piłkarzy jak Camilo przez inne kluby. Celem naszego klubu nie jest sprzedawanie najlepszych zawodników, ale budowa możliwie jak najsilniejszej drużyny. Aby uporządkować finanse nie będziemy sprzedawać piłkarzy, a poszukiwać partnerów i inwestorów, którzy sprawią, że ten klub znów będzie wielki. Czy klub jest zabezpieczony finansowo na drugą połowę roku 2024? Co jakiś czas w mediach społecznościowych i tradycyjnych powraca refren o zaległościach, które Lechia ma względem pracowników i kontrahentów. - Musimy podwyższyć kapitał spółki i przekonać inwestorów, aby dołączyli do funduszu, abyśmy osiągnęli finansową stabilizację. Ramię w ramię pracujemy z władzami miasta nad poprawą sytuacji. Potrzebujemy silnego wsparcia ze strony miasta, a spotkanie, które odbyliśmy w połowie czerwca, daje nam wiele nadziei. To jest całość. Inwestorzy przyjdą, gdy zobaczą, że mamy jednego lub dwóch głównych sponsorów, a tak w tej chwili nie jest. Na dziś sytuacja finansowa jest daleka od ideału. - Robimy wszystko, aby ją poprawić. W czwartek uregulowaliśmy jedną zaległą pensję. Czy martwią pana sprawy, które dotyczą zaległości które Lechia Gdańsk posiada względem Ilkaya Durmusa i Kevina Friesenbichlera? - Mieliśmy bardzo mocne argumenty. Nasi prawnicy wykonali świetną robotę. Nie ma więc powodów, by nie być optymistą. Od tego czasu Friesenbichler zaakceptował polubowną ugodę. Jeśli chodzi o sprawę Durmusa, w nadchodzących tygodniach należy spodziewać się orzeczenia CAS. Jak zapatruje się pan na sprawę Luisa Fernandeza? Zarabia on sporo, a jest od dłuższego czasu kontuzjowany i nie może pomóc drużynie na boisku. - Mówiłem już o tym - obecna sytuacja nie jest dla nikogo komfortowa, ani dla zawodnika, ani dla trenerów, ani dla jego kolegów z drużyny, ani dla klubu. Szkoda czasu na spieranie się, dla kogo najmniej. Pewne jest to, że wspólnie pracujemy nad znalezieniem najbardziej optymalnego rozwiązania, które będziemy chcieli osiągnąć przed końcem okienka transferowego. Prawie wszystkie transfery piłkarskie Lechii Gdańsk w poprzednim sezonie wypaliły. Gorzej było z ruchami managerskimi - zarówno Magdaleny Urbańskiej jak i Michała Fijałkowskiego nie ma już dziś w klubie. - Oboje zrobili bardzo wiele dla Lechii Gdańsk w poprzednim sezonie. Przyszedł jednak moment, gdy zrozumieliśmy że potrzebujemy więcej od naszych pracowników, dlatego się rozstaliśmy. Jestem im jednak niezmiernie wdzięczny za pracę jaką wykonali na rzecz klubu w poprzednim sezonie i ogromną rolę jaką mieli w naszym sukcesie. Kiedy zobaczymy logo sponsora na koszulce Lechii Gdańsk? - Wciąż prowadzimy wielotorowe rozmowy z potencjalnymi partnerami. Nie są to łatwe tematy, a nasi marketingowcy ciężko pracują, aby wreszcie biało-zielone koszulki miały logo sponsora.