O zwolnieniu Brzęczka mówiło się już od kilku tygodni. Szkoleniowiec słabo wystartował w tym sezonie, a Lechia miała wreszcie dogonić czołówkę ligi. Latem do klubu sprowadzono kilku piłkarzy, ale wyniki się nie poprawiały. Choć gra zespołu prowadzonego przez Brzęczka mogła się podobać, to była nieskuteczna. Po siedmiu kolejkach gdańszczanie mają na koncie siedem punktów. Wygrali tylko raz, a aż czterokrotnie remisowali. Przez odległą pozycję w tabeli głową zapłacił Brzęczek, który pracował w Lechii od listopada 2014 roku. W tym czasie poprowadził "Biało-Zielonych" w 29 meczach Ekstraklasy, gromadząc 39 punktów, czyli średnia wynosi 1,34 "oczka" na spotkanie. Jego następcą został Thomas von Heesen. Niemiec prowadził wcześniej m.in. Arminię Bielefeld, 1. FC Nuernberg czy Apollon Limassol. Ostatnio, w sezonie 2011/2012, był trenerem austriackiego Kapfenberger.Smaczku całej sytuacji dodaje fakt, że Thomas von Heesen był... jednym ze współudziałowców Lechii. Gdy niemiecki inwestor przejmował klub na początku poprzedniego roku, von Heesen został zaprezentowany jako jeden z ważniejszych ludzi w klubie.Już wtedy mówiło się, że prędzej czy później zostanie trenerem Lechii, ale stawiano na innych szkoleniowców.Inna sprawa, że pod koniec okna transferowego gdański klub szalał na rynku. Sprowadził m.in. Milosza Krasicia, Michała Chrapka i Sławomira Peszkę. Pytanie tylko, czy ci piłkarze byli celem transferowym jeszcze Brzęczka czy już von Heesena?