Póki co Lechia Gdańsk nie przypomina zespołu, który zdominował rozgrywki I ligi w zeszłym sezonie. Biało-Zieloni ciułają na razie punkty w Ekstraklasie - po czterech spotkaniach mają ich na razie dwa - drugi wywalczyli dziś po zasłużonym remisie 1-1 z Zagłębiem Lubin. Pierwsza połowa tego spotkania nie przejdzie raczej do historii futbolu - Lechia Gdańsk i Zagłębie Lubin toczyły wyrównany bój - lepiej operowali piłką goście, ale w korzystnych sytuacjach był remis. Jedną szansę miał Camilo Mena, o którym pisano że zainteresowany nim jest argentyński klub Tallares Cordoba - udało nam się dowiedzieć, że Lechia Gdańsk odrzuciła ofertę w wysokości 2,5 mln euro. Być może w tej sprawie nastąpi jeszcze zwrot akcji - klub z południowej Ameryki ma czas do jutra, by rejestrować piłkarzy na potrzeby Copa Libertadores. Po stronie Zagłębia Lubin dwukrotnie groźnie strzelał Dawid Kurminowski. Aktywny w szeregach gospodarzy był Brazylijczyk Conrado, który wracał po kontuzji i zagrał dopiero pierwszy raz w wyjściowym składzie Lechii w tym roku. Lechiści odgryzali się z kontr - po jednej z nich Tomas Bobcek z najbliższej odległości przeniósł piłkę wysoko nad bramką - a wystarczyło w hokejowym stylu przyłożyć stopę. Tuż po wznowieniu gry Słowak był skuteczniejszy - jego bramka powinna znaleźć się na taśmie pt. "piłkarskie jaja", właściwie to bardziej Zagłębie strzeliło sobie samo niż tego gola zdobyła Lechia Gdańsk. Asystę przy tej bramce zaliczył Maksym Chłań. W 70. minucie Bobcek ponownie trafił do siatki, ale wcześniej była pozycja spalona. Za chwilę idealną okazję zmarnował nowy zawodnik Biało-Zielonych, Tomasz Wójtowicz. To powinno być 2-0. Ta sytuacja zemściła się dosłownie kilka minut później - w 75. minucie dla Zagłębia wyrównał rezerwowy Vaclav Sejk. Ostatecznie spotkanie zakończyło się zasłużonym remisem 1-1. Lechia wciąż pozostaje bez wygranej w sezonie 2024/25.