- Nie mamy zbyt wielu możliwości zmian, ze względu na krótki czas, jaki jest pomiędzy meczami. Nie planuję tu żadnej rewolucji. W mojej ocenie, dwa ostatnie mecze zagraliśmy nieźle. Kilka roszad w składzie będzie, ale ustawienie zostanie bez zmian - mówił przed meczem ze Śląskiem Dawid Banaczek, tymczasowy szkoleniowiec Lechii Gdańsk. - Nastąpiła nieoczekiwana zmiana miejsc - przyznawał z kolei przed tym spotkaniem Grzegorz Kowalski, który zastąpił urlopowanego Tadeusza Pawłowskiego na ławce trenerskiej Śląska. Nie miałby jednak nic przeciwko, gdyby po niedzielnym meczu "zmiana miejsc" nastąpiła też w tabeli. Przed tym meczem Śląsk był ostatni (16 pkt), a Lechia miała tylko dwa punkty więcej i była trzecia od końca. Bo obie drużyny to dwa najgorsze zespoły w lidze w ostatnich pięciu kolejkach! Lechia takiej słabej passy w Ekstraklasie nie miała od 1995 roku! Śląsk natomiast od 10 kolejek nie potrafi wygrać, a ostatnio taka sztuka zdarzyła mu się w sezonie 2009/2010. Nic więc dziwnego, że "mecz przyjaźni" wcale nie był traktowany w tych kategoriach. 36-letni Banaczek przywrócił do wyjściowego składu Jakuba Wawrzyniaka, który u trenera Thomasa von Heesena nie grał. Po reprezentancie Polski było widać, że wciąż daj drużynie dużo. Dodatkowo w pierwszej drużynie wystąpił Daniel Łukasik, który wcześniej częściej siedział na ławce. Dzięki kilku zmianom Lechia w pierwszych minutach na stadionie w Gdańsku wyglądała znakomicie. Już na początku meczu z prawej strony dośrodkowywał Maciej Makuszewski, a piłka tak odbiła się od Sławomira Peszki, że poleciała tuż obok bramki Jakuba Wrąbla. Chwilę potem gospodarze znów próbowali. Z dystansu strzelał Ariel Borysiuk, ale potężna "bomba" z ok. 26 metrów poleciała minimalnie nad poprzeczką bramki gości. Ci z kolei wyprowadzali tylko nieliczne kontrataki. Po ich grze nie było widać zaangażowania, determinacji i woli zwycięstwa. Snuli się po boisku, a nagromadzenie defensywnych pomocników w środku pola robiło więcej szkody niż pożytku. A Lechia nie zwalniała tempa i stwarzała kolejne sytuacje. W doskonałej był m.in. Sebastian Mila, który w 29. minucie uderzał bezpośrednio z rzutu wolnego, a piłka nieznacznie minęła słupek bramki Wrąbla. Chwilę potem znów w roli głównej wystąpił reprezentant Polski. Lewą stroną urwał się zawodnikom Śląska, dograł na ósmy metr, ale tam Michał Mak nie wykorzystał znakomitego podania.Minutę później Lechia przeprowadziła identyczną akcję, ale zmieniła wykonawców. Lewą stroną szarżował Wawrzyniak, podał do środka, a tam stoper Gerson trafił do siatki. Choć w przerwie trener Kowalski nie zdecydował się na zmiany, to dokonał ich krótko po rozpoczęciu drugiej połowy. Wprowadził na boisko Dudu Paraibę i Kamila Bilińskiego, ale to wciąż Lechia dominowała. W dobrej okazji był m.in. Mila, który nie wykorzystał prezentu piłkarzy Śląska i strzelił zbyt lekko. W doliczonym czasie gry Flavio Paixao trafił do siatki Lechii, ale gol nie został uznany, bo wcześniej jeden z zawodników Śląska był na spalonym.Dzięki tej wygranej Lechia przesunęła się na 11. pozycję. Sytuacja Śląska jest dramatyczna, bo wrocławianie zajmują ostatnie miejsce w tabeli. Po meczu powiedzieli: Grzegorz Kowalski (trener Śląska Wrocław): "To było dla nas trudne spotkanie. Od dłuższego czasu nie wygrywamy, ale Lechia znajdowała się w podobnej sytuacji jak my i w tym też upatrywaliśmy swojej szansy na korzystny wynik. Pierwsza połowa była jednak w naszym wykonaniu beznadziejna. Całkowicie oddaliśmy inicjatywę i w dodatku straciliśmy bramkę. Nie tak to sobie wyobrażaliśmy. Po przerwie zagraliśmy lepiej i chyba zostawiliśmy po sobie korzystniejsze wrażenie. Mieliśmy też swoje szanse i mogliśmy może nie tyle przechylić szalę na swoją korzyść, ile doprowadzić do remisu. Zdajemy sobie sprawę z tego, gdzie się znajdujemy. Nasza sytuacja jest coraz trudniejsza, ale na pewno nie spuścimy głów i się nie poddamy. Mam nadzieję, że jak Lechia z nami, tak my odbijemy się od dna w kolejnym meczu". Dawid Banaczek (trener Lechii Gdańsk): "Niesamowicie cieszę się z trzech punktów, które były nam bardzo potrzebne. W meczu ze Śląskiem wróciliśmy z dalekiej podróży. Ostatni tydzień był dla nas niezwykle ciężki, graliśmy przecież co trzy dni i w tej konfrontacji zawodnicy również zostawili na murawie mnóstwo zdrowia. Przed spotkaniem podkreślałem, że największym naszym problemem w poprzednich potyczkach był brak szczęścia. Teraz nam dopisało. Mogliśmy jednak wcześniej zdobyć drugą bramkę, a wtedy końcówka meczu byłaby dla nas zdecydowanie spokojniejsza. Nie chcę się wypowiadać, jak wpływ może mieć to zwycięstwo na moją przyszłość w Lechii, bo to nie jest pytanie do mnie. Wcześniej zostałem poinformowany, że mam poprowadzić zespół w trzech ostatnich w tym roku spotkaniach i tego się trzymam". Lechia Gdańsk - Śląsk Wrocław 1-0 (1-0) Bramki: 1-0 Gerson (33.). Żółta kartka - Lechia Gdańsk: Daniel Łukasik. Śląsk Wrocław: Adam Kokoszka, Mariusz Pawelec, Kamil Biliński, Maciej Matusik. Sędzia: Marcin Borski (Warszawa). Widzów: 8 827. Lechia Gdańsk: Marko Marić - Paweł Stolarski (89. Mario Maloca), Gerson, Rafał Janicki, Jakub Wawrzyniak - Maciej Makuszewski, Ariel Borysiuk, Daniel Łukasik (68. Aleksandar Kovacević), Sebastian Mila (77. Milos Krasić), Sławomir Peszko - Michał Mak. Śląsk Wrocław: Jakub Wrąbel - Piotr Celeban, Tomasz Hołota, Adam Kokoszka, Mariusz Pawelec - Paweł Zieliński (78. Maciej Matusik), Tom Hateley, Krzysztof Danielewicz (59. Dudu Paraiba), Marcel Gecov (58. Kamil Biliński), Kamil Dankowski - Flavio Paixao.Wyniki, terminarz i tabela Ekstraklasy