Ruch przyjechał do Gdańska bez Macieja Jankowskiego. Trener "Niebieskich" Jacek Zieliński postanowił, że w ataku zastąpi go Pavel Szultes.Mecz rozpoczął się idealnie dla Lechii. Już w 6. minucie kibice w Gdańsku mieli okazję do radości. Z prawego skrzydła piłkę w pole karne posłał Deleu. Piotr Wiśniewski uprzedził obrońców Ruchu i głową skierował piłkę do siatki.Odpowiedź gości była błyskawiczna. Już w następnej akcji Ruch doprowadził do wyrównania. Filip Starzyński ładnie podał do Łukasza Janoszki, a ten precyzyjnym strzałem zmusił do kapitulacji Michała Buchalika.W 22. minucie niewiele brakowało, żeby Ruch objął prowadzenie, ale minimalnie pomylił się Marek Zieńczuk. Nie pomylił się za to Ricardinho chwilę później, który popisał się pięknym strzałem z 17 metrów i Krzysztof Kamiński musiał wyciągać piłkę z siatki.Ruch nie poddał się mimo że w 54. minucie z powodu kontuzji kolana boisko musiał opuścić Marcin Baszczyński. Doświadczony obrońca został na noszach zniesiony z boiska.W 58. minucie było już 2-2. Z prawego skrzydła dośrodkował Zieńczuk. Jarosław Bieniuk spóźnił się z interwencją, a Szultes strzałem głową pokonał bramkarza Lechii.Pięć minut później znów Szultes wpisał się na listę strzelców. Goście przeprowadzili szybką kontrę. Janoszka idealnie zagrał przed bramkę, a Szultes z bliska wpakował piłkę do siatki.W 78. minucie znakomitym technicznym strzałem popisał się Zieńczuk i Ruch prowadził już 4-2. Wydawało się, że to "Niebiescy" zainkasują komplet punktów. Lechia jednak miała piorunujący finisz. W doliczonym czasie gry gospodarze strzelili dwa gole, a w głównych rolach wystąpili rezerwowi Grzegorz Rasiak i Adam Duda. Powiedzieli po meczu: Bogusław Kaczmarek (trener Lechii Gdańsk): "Kibice nie powinni żałować, że przyszli na mecz. Dramaturgii i emocji było tyle, co w dramatach szekspirowskich. W mojej drużynie nastąpiło mentalne przesilenie. Zawodnicy uwierzyli, że to, co niemożliwe może stać się osiągalne. Trzeba tylko wykazać się poświęceniem i determinacją. Myślę, że gdyby ten mecz trwał jeszcze pięć minut, to byśmy strzelili kolejną bramkę. To, co udało nam się w tym spotkaniu najbardziej to zmiany, dzięki którym zaczęliśmy grać skutecznie długimi piłkami w powietrzu. Kiedy tracimy cztery bramki, to nie jestem oczywiście zadowolony z postawy obrońców". Jacek Zieliński (trener Ruchu Chorzów): "Pretensje za ten wynik możemy mieć wyłącznie do siebie - jak widać można nie wygrać meczu nawet, gdy strzela się na wyjeździe cztery gole. Wolałbym już nie przeżywać więcej takich emocji, bo człowiek zdrowie ma tylko jedno. Nie można powiedzieć, że jesteśmy na bezpiecznym miejscu w tabeli, musimy grać do końca. Sytuacja w lidze jest nieprzewidywalna i dynamiczna. Ekstraklasa jest bardzo ciekawa, zarówno z dołu, jak i z góry; oby tak było zawsze". Lechia Gdańsk - Ruch Chorzów 4-4 (2-1) Bramki: 1-0 Piotr Wiśniewski (6), 1-1 Łukasz Janoszka (7), 2-1 Ricardinho (23), 2-2 Pavel Sultes (58), 2-3 Pavel Sultes (63), 2-4 Marek Zieńczuk (78), 3-4 Grzegorz Rasiak (90+2), 4-4 Adam Duda (90+3). Żółta kartka - Lechia Gdańsk: Paweł Buzała, Ricardinho. Ruch Chorzów: Piotr Stawarczyk, Igor Lewczuk. Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń). Widzów 11˙342. Lechia Gdańsk: Michał Buchalik - Deleu, Jarosław Bieniuk, Krzysztof Bąk, Piotr Brożek - Łukasz Surma, Marcin Pietrowski (77. Grzegorz Rasiak), Ricardinho, Mateusz Machaj (67. Adam Duda), Piotr Wiśniewski (80. Przemysław Frankowski) - Paweł Buzała.Ruch Chorzów: Krzysztof Kamiński - Martin Konczkowski, Marcin Baszczyński (58. Mindaugas Panka), Piotr Stawarczyk, Igor Lewczuk - Łukasz Janoszka, Marcin Malinowski, Łukasz Tymiński, Filip Starzyński, Marek Zieńczuk (90+4. Jakub Smektała) - Pavel Sultes (83. Grzegorz Kuświk). <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Wyniki, terminarz i tabela T-Mobile Ekstraklasy</a>