Według uzyskanych przez nas informacji już pod koniec 2019 roku czterech piłkarzy Lechii wysłało do klubu wezwania do zapłaty. Sławomir Peszko, Błażej Augustyn, Artur Sobiech i Rafał Wolski zrobili tak mając dość kilkumiesięcznych zaległości płacowych. Reszta drużyny nie zdecydowała się na ten krok. Wobec wspomnianego kwartetu pożar chwilowo został wtedy ugaszony. Klub przekazał wspomnianej czwórce wszystkie zaległe pieniądze, ale już po nowym roku w świat poszła informacja, że wspomniani gracze zostali odsunięci od treningów z pierwszą drużyną. Za wyjątkiem Augustyna, który i tak był kontuzjowany i nie mógł trenować. Artur Sobiech dość szybko znalazł nowy klub i trafił do drugoligowego tureckiego Fatih Karagumruk. Peszko i Wolski trenowali z rezerwami, mieli propozycje transferowe, ale mało satysfakcjonujące, zostali więc w Gdańsku. 10 lutego 2020 roku przypadł termin do zapłacenia kolejnej pensji. Lechia tego nie uczyniła. Wobec tego trójka piłkarzy (Peszko, Augustyn i Wolski) następnego dnia wysłała kolejne wezwania z dwutygodniowym terminem zapłaty. Upływał on 25 lutego i tego dnia Lechia pieniądze wysłała. Jednak prawidła bankowe są nieubłagane - o ile nie wyślesz środków wcześnie rano, kontrahent (w tym wypadku zakontraktowany piłkarz) otrzyma je dopiero następnego dnia. Tak stało się i tym razem, pieniądze dotarły na konta zawodników 26 lutego. Nad morzem już taki scenariusz przerabiano. Pod koniec października 2017 roku niemiecki właściciel klubu wysłał środki do Gdańska. Jednak, wedle wersji prezesa Adama Mandziary, z racji wolnych dni w Niemczech dotarły one do adresata dopiero w listopadzie, przez co Lechia nie mogła "wyczyścić" zobowiązań licencyjnych i została ukarana ujemnym punktem. Wracając do roku 2020 - brak terminowego wpływu na rachunek uprawnił wspomniany tercet piłkarzy do złożenia w PZPN-ie dokumentów uruchamiających procedurę rozwiązania kontraktów z winy klubu. Dzieje się tak, gdy zaległości sięgają co najmniej dwóch miesięcy. Jako pierwszy z tej możliwości skorzystał Wolski, składając w piłkarskiej centrali dokumenty uprawniające do rozwiązania kontraktu. Wczoraj, tj. w środę 4 marca mijał siedmiodniowy termin, w którym klub mógł przedstawić w PZPN-ie swoje racje. Problem w tym, że wszystkie argumenty są po stronie "Wolaka" i Lechia z tej możliwości nie skorzystała. Co teraz? Kontrakt Wolskiego w całości stał się wymagalny, gdański klub nie jest już winny Wolskiemu dwóch pensji, ale wszystkie aż do zakończenia kontraktu. Oznacza to czerwiec 2021 roku. To nie koniec "ciekawych" wiadomości znad morza. Po kilkudniowym wahaniu w ślady Wolskiego poszedł 44-krotny reprezentant kraju - Peszko. On również złożył stosowne papiery, jednak zrobił to po terminie i w tym wypadku sprawa nie jest tak oczywista, jak w przypadku jego kolegi z zespołu. Całej sytuacji pikanterii dodaje fakt, że kontrakt Peszki (przynajmniej według doniesień medialnych) przewidywał gwarancję pięcioletniej pracy w roli skauta po zakończeniu kariery piłkarskiej. Komunikat Lechii Gdańsk po artykule Interii: "Chcąc uzupełnić artykuł autorstwa Macieja Słomińskiego władze klubu Lechia Gdańsk przesyłają dodatkowe informacje. Jak wiadomo każdy kontrakt jest podpisywany indywidualnie i warunki ustalane są zawsze w toku bezpośrednich negocjacji z zawodnikiem. Kontrakt pomiędzy klubem a Rafałem Wolskim został rozwiązany czwartego marca tego roku. Co do stwierdzenia o wymagalności wszystkich płatności, to musimy podkreślić, że Lechia Gdańsk powinna wypłacić różnicę pomiędzy gażą, jaką otrzymywał zawodnik, a wynagrodzeniem z gry w innym klubie. Chyba, że Rafał Wolski zrezygnuje z gry w piłkę do końca czerwca 2021 roku. Jeśli chodzi o sprawę Sławomira Peszki - to tę sprawę pozostawiamy profesjonalnej ocenie właściwego organu PZPN, czyli Izby ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych. Do czasu rozstrzygnięcia zawodnik jest zobowiązany do wykonywania swoich obowiązków wynikających z kontraktu, natomiast klub powstrzyma się od komentarzy chcąc zachować bezstronność". Zobacz wyniki, terminarz i tabelę PKO Ekstraklasy Maciej Słomiński