Trener Piotr Stokowiec twierdzi, że Lechia na stałe dołączyła do ligowej czołówki, ale tabela nie kłamie - ósme miejsce to połowa stawki. W obszernym wywiadzie, który "Dziennik Bałtycki" tradycyjnie po rundzie przeprowadza ze szkoleniowcem "Biało-Zielonych", Stokowiec wyjawił powody dla których drużyna uplasowała się w takim, a nie innym miejscu. "Zdecydowanie zabrakło nam okresu przygotowawczego i nie mieliśmy go chyba jako jedyni w Ekstraklasie. Późno był finał Pucharu Polski, potem krótka przerwa i zgrupowanie, gdzie po jednym dniu trzeba było się zbierać, bo u jednego zawodnika wyszedł pozytywny wynik testu. Wróciliśmy do domu i bez przygotowań staraliśmy się grać jak najlepiej w lidze. Jak złapaliśmy rytm, to znowu wskoczył prawie miesiąc przerwy i tak było nie raz, bo dochodziły zgrupowania reprezentacji. U nas też było 20 przypadków zakażeń w drużynie i około 10 pracowników w klubie. To wszystko było stresujące, bo na nas też ciążyła odpowiedzialność za ciągłość rozgrywek. To była wyjątkowo trudna runda, zajęcia trzeba było indywidualizować, był podział grupy i grupki podczas treningów. W pewnym okresie przestaliśmy korzystać z szatni i na zajęcia wszyscy przyjeżdżali już przebrani. Zawodnicy nie spędzali ze sobą tyle czasu co wcześniej, kontakt był ograniczony, a to również wpłynęło na to, że relacje się trochę rozjechały. Od niemal roku nie mieliśmy obozu ani sparingów i czuliśmy, że to w jakimś momencie może się odbić na naszej grze" - powiedział Stokowiec. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie! Sprawdź! Czy Lechia zadowala się osiągniętym miejscem?"Mierzymy wyżej. Chcemy być przynajmniej w czołowej "czwórce" i bić się o najwyższe cele. Zasmakowaliśmy europejskich pucharów i chcemy do nich wrócić. Pod względem wyników nie jesteśmy zadowoleni, ale nie wszystko stracone. Jesteśmy w Pucharze Polski, a do czwartego miejsca mamy cztery punkty straty, więc wszystko jest do odwrócenia" - stwierdził. Nie zabrakło również krótkiego odniesienia do słów Sławomira Peszki, z którym trener Lechii od czasu wspólnej pracy w Gdańsku nie za bardzo się lubi. Po czwartym kolejnym przegranym meczu w lidze (0-1 u siebie z Wisła Płock) Peszko na swoim profilu na Instagramie napisał: "4 porażki z rzędu, 0 strzelonych goli. Mój ulubiony trener rozwija Lechię". Piotr Stokowiec odpowiedział na łamach "Dziennika Bałtyckiego": - Takie są uroki wolności słowa i demokracji, że nawet zawodnik z okręgówki może się wypowiadać na temat trenera z Ekstraklasy. Każdy sam wybiera kogo chce słuchać. Na koniec trener złożył życzenia kibicom Lechii Gdańsk: "To jest też moje marzenie, żeby wrócili, bo Lechia z kibicami na trybunach, to dużo lepsza Lechia. Życzę przede wszystkim zdrowia i wiary w lepsze jutro, biorąc pod uwagę sytuację epidemiczną. Wierzę, że naszymi występami i osiąganymi wynikami poprawimy samopoczucie kibiców. Jesteśmy dobrze nastawieni i podrażnieni ostatnim dołkiem. To podziałało na nas mobilizująco i będzie starali się to nastawienie podtrzymać. Na pewno wychodząc na boisko będziemy chcieli dostarczyć wielu pozytywnych emocji, ale też wypracować korzystny wynik, aby Lechia wróciła na właściwe tory. Odbudowa marki Lechii się nie skończyła tylko trwa dalej. Ostatniego słowa jeszcze nie powiedzieliśmy, ale chcemy mniej mówić, a więcej robić i pokazać to na boisku" - zakończył trener Lechii Gdańsk, Piotr Stokowiec. MS