Początkowo to niżej notowani trzecioligowi gospodarze grali z dużym entuzjazmem i zagrażali bramce Lechii, która na co dzień gra w Ekstraklasie. Bramki Karola Fili w 18. minucie, a następnie Łukasza Zwolińskiego pięć minut później zgasiła zapędy ambitnych "Stalowców". - Dokładnie taki mieliśmy plan na ten mecz. Nawet zmiany, które przeprowadziliśmy, były przewidziane. Fajnie, gdy się ma plan i go realizuje. Mecze wczesnych rund Pucharu Polski bywają pułapką, my nie daliśmy się w nią złapać. Chciałem pochwalić gospodarzy, zagrali niezłe spotkanie, pokazali zaangażowanie. Jednak my zaprezentowaliśmy jakość i dobre nastawienie - powiedział po meczu trener Lechii, Piotr Stokowiec. Czy szkoleniowiec gdańszczan widziałby kogoś z graczy Stali w szeregach Lechii? Czy któryś piłkarz wpadł mu w oko? - Nie patrzyłem pod tym kątem, skupiamy się na sobie. Szczęściem naszych zawodników jest to, że są w Lechii, są pod dobrą opieką i prą do przodu. Przerwane z powodu koronawirusa zgrupowanie mocno wybiło lechistów z rytmu przygotowań do sezonu. - Czasu nie cofniemy, stało się to, co się stało, oby nie było gorzej. Mamy przedłużony okres przygotowawczy, myślę że trochę regeneracji również się zawodnikom Lechii przydało - oznajmił Stokowiec. A co z personaliami i transferami? To interesuje kibiców najbardziej. Szczególnie głośno było o możliwym powrocie Kenny’ego Saiefa, który korzystnie zaprezentował się w Lechii w zeszłym sezonie, będąc wypożyczonym z belgijskiego Anderlechtu. - Wciąż czekamy. Musimy patrzeć na ekonomię, ona dyktuje warunki. Jeśli cyfry się nie zgadzają, nie ma tematu - zakończył trener Piotr Stokowiec. Maciej Słomiński ze Stalowej Woli Zobacz wyniki, terminarz i najlepszych strzelców Pucharu Polski