Piotr Jawor, Interia: Legia przegrała z dołującym Lechem, Lechia wygrała z Pogonią Szczecin, choć do 83. minuty przegrywała. Im bliżej końca, tym Ekstraklasa bardziej staje na głowie. Łukasz Surma: - Spodziewałem się, że Legia na Lechu będzie miała trudno. Warszawiacy wygrali cztery mecze z rzędu i po takiej serii zawsze może przyjść samouspokojenie. To nieodzowna kolej rzeczy. Do tego trafili na Lecha, który na Legię zawsze dodatkowo się mobilizuje. Pamiętam, że mecze w Poznaniu zawsze były na styk... Z kolei wokół Lecha ciśnienie jest już trochę mniejsze, więc zawodnicy grali na większym luzie. Legia miała sytuacje, ale Lech nie panikował. Czekali na szansę i w końcu ją dostali. A wygrana Lechii? - Oni mają swój styl. Grają do końca, trener Stokowiec stosuje dużo zmian w ataku i stąd raz zwyżka formy Sobiecha, a raz Paixao. Do tego są Mak, Michalak, czy Haraslin. Trener w ofensywie fajnie rotuje siłami. Lechia nieprzypadkowo była liderem i nie należy się spodziewać, że nagle przestanie grać w piłkę, bo prezentuje bardzo równą formę. Ale pojawiały się głosy, że Lechia opada z sił i Legia ma już autostradę do mistrzostwa. - To było trochę wróżenie z fusów. Każdemu przytrafia się porażka, nawet jak prezentuje się tak stabilnie jak Lechia. I co, nagle mieli przestać grać w piłkę? To raczej mało prawdopodobne. To zasługa konsekwencji Stokowca? - Nawet jak się na niego patrzy, to widać, że jakoś specjalnie nie popada w euforię, tylko dąży krok po kroku do wyznaczonego celu. Tak samo wygląda Lechia - na boisku nie prezentuje fajerwerków i cudownych akcji, tylko cierpliwie dąży do zdobycia bramki różnymi środkami. I ta niejednoznaczność mocno utrudnia przeciwnikom zadanie. Lechia jest nieodgadniona, Legia będzie miała z nią bardzo ciężko. Gdańsk i Lechia dojrzały do tego, by odebrać Legii mistrzostwo? - Legia ma duże doświadczenie, a to jest szalenie ważne. W Lechii jednak od lat są wielkie marzenia, które kumulują się w szatni i całym mieście. Poprzeczka zawieszona jest bardzo wysoko i to się da wyczuć. Oni chcą być najlepsi, więc jest bardzo prawdopodobne, że w tym sezonie spełnią marzenia. To bardzo ciekawy klub. W Gdańsku mają tylko Lechię, która jest uwielbiana. Ta miłość nie rozkłada się na inne dziecko. Jak graliśmy na Traugutta, to ludzie na stadion walili z każdej strony. Nigdy nie zapomnę tego widoku. Np. w Krakowie do stadionów idzie się z różnych stron, a tam ludzie szli ulicami, ale też zakamarkami. Szli z każdej strony. Jakiego meczu spodziewa się Pan w sobotę? - To tylko spekulacje, ale wydaje mi się, że po spotkaniu w Szczecinie Lechia nabrała jeszcze większej pewności i nie będzie bała się zaatakować. Liczę na świetną atmosferę, taką jak wtedy, gdy graliśmy na otwarcie stadionu w Gdańsku. Było jak na mundialu (śmiech). Legia ma o tyle trudniej, że za kartki nie wystąpią Cafu i Marko Veszović, a trener Aleksander Vuković mecz będzie oglądał z trybun. - To duże osłabienie. Jak byłem piłkarzem, to pierwsze co robiłem, to patrzyłem, czy trener stoi przy linii i czułem się dużo pewniej, gdy go tam widziałem. Teraz szkoleniowiec Legii musi kombinować, by siedząc na trybunach mieć na wszystko taki sam wpływ. Rozmawiał Piotr Jawor