Wyniki, tabela, statystyki Ekstraklasy - TUTAJ! To oznacza, że o mistrzostwie Polski zdecydują niedzielne mecze. Legia podejmuje Pogoń Szczecin i musi wygrać, by zapewnić sobie mistrzostwo. W innym przypadku będzie musiała oglądać się na Piasta, który podejmuje Zagłębie, a lubinianie są już pewni gry w europejskich pucharach. Przy równej liczbie punktów tytuł trafi do Warszawy, bo Legia po sezonie zasadniczym była wyżej w tabeli. Warszawianie sprawę mocno skomplikowali sobie w Gdańsku. To Lechia od początku wyglądała jak drużyna, która gra o mistrzostwo Polski. Próbowała atakować, napierała, a w takim scenariuszu Legia nie potrafiła się odnaleźć. Momentami goście mieli problemy z wyjściem ze swojej połowy, a gospodarze rozkręcali się z minuty na minutę. Najpierw próbowali grać długimi podania, później przeszli na dośrodkowania, aż w końcu Sławomir Peszko zdecydował się na strzał z dystansu. Pomocnik Lechii uderzył z powietrza, bez zastanowienia i za moment świętował zdobycie pięknego gola. - Od razu wiedziałem, że nie będę szukał podania, tylko uderzę. Ostatnio nic nie wpadało, więc cieszę się, że przełamałem się właśnie w spotkaniu z Legią - mówił Peszko przed kamerami nc+. Tym trafieniem pomocnik Lechii wysłał również jasny sygnał: "Selekcjonerze, pamiętaj o mnie!" i to dzień przed powołaniem szerokiej kadry reprezentacji Polski przez Adama Nawałkę. Legia niby wzięła się za odrabianie strat, ale bardzo niemrawo. Kilka dośrodkowań i prób strzału z dystansu nie przyniosło jednak efektu. Najlepszą okazję miał Michał Masłowski, ale z kilkunastu metrów kopnął nad poprzeczką. - Wiemy jaka jest stawka tego spotkania. Zaczęliśmy bardzo nerwowo i nie potrafiliśmy utrzymać się przy piłce. Mam nadzieję, że w drugiej części będzie to lepiej wyglądało - mówił Tomasz Brzyski. Na legionistów schodzących do szatni czekała jeszcze jedna zła wiadomość, bo dowiedzieli się, że wicelider Piast prowadzi w Chorzowie z Ruchem 1-0.