Premiera filmu produkcji Netflixa pt. "Jak pokochałam gangstera" jest jedną z najbardziej oczekiwanych, przynajmniej na wybrzeżu gdańskim. Rzecz traktuje o słynnym w latach 80. XX wieku gangsterze, Nikodemie Skotarczaku, o którym mówi się, że był ojcem chrzestnym polskiej mafii samochodowej. "Nikoś", bo taki pseudonim nosił Skotarczak, był rugbistą gdańskiej Lechii, a potem działaczem Biało-Zielonych. To za czasów jego sponsorskiej aktywności na stadionie przy ulicy Traugutta zaczęły parkować luksusowe, zachodnie samochody, raczej niespotykane w szarości PRL. To wówczas Lechia Gdańsk osiągnęła największe sukcesy w XX wieku - w 1983 r. zdobyła Puchar Polski jako drużyna III-ligowa, rok później uzyskała awans do Ekstraklasy jako beniaminek II ligi. W filmie Netflixa w reżyserii Macieja Kawulskiego w postać Nikodema Skotarczaka wcielił się aktor Tomasz Włosok, poza tym grają m.in. Antoni Królikowski, Edyta Herbuś, Eryk Lubos czy Piotr Cyrwus. Piłka nożna była obecna w życiu "Nikosia" dlatego w filmie obecne są wątki piłkarskie - jest słynny mecz Lechii Gdańsk z Juventusem Turyn (chociaż kogoś poniosło przy wizualizacji stadionu, boisko były wtedy otoczone bieżnią i na pewno nie było hotelu Focus w tle) oraz m.in. III-ligowe spotkanie Biało-Zielonych z Wełną Rogoźno. W piłkarskiej części filmu biorą udział m.in. były piłkarz Lechii, Jarosław Bieniuk i znany komentator sportowy, Mateusz Borek. Popularny "Palmer" na swym facebookowym profilu z dystansem odniósł się do swej roli aktorskiej, pisząc m.in.: "Reżyser Maciek Kawulski postawił przede mną, zadanie bardzo trudne, wymagające, ponieważ musiałem się wcielić w rolę piłkarza...trudne o tyle, że był to piłkarz bardzo dobry, a jak wiecie takim nigdy nie byłem Poza problemami czysto piłkarskimi, resztę kwestii (dwie) odegrałem bardzo dobrze. Uważam też, że prezentuje się świetnie na ekranie i gdybym miał swój zarost to na co dzień nosił bym wąsa i bokobrody". Coraz mniej kibiców Lechii pamięta "Nikosia", dlatego warto obejrzeć serial, a przy okazji wrócić do książki autorstwa Mariusza Kordka i obecnego szefa IPN, pt. "Lechia - Juventus. Więcej niż mecz", który traktuje o wydarzeniu, które wybrano największym w wybrzeżowym sporcie w XX wieku. "(...) Nikodem Skotarczak, czyli "Nikoś" z zawodu był ogrodnikiem (skończył zasadniczą szkolę zawodową. Swoją "karierę" rozpoczął u boku właściciela trójmiejskich dyskotek Michała Antoniszyna, ps. "Mecenas" (Lucynka w Gdańsku i Maxim w Gdyni). "Nikoś" był tam ochroniarzem. Mniej więcej w tym samym czasie oficjalnie jako mechanik, a faktycznie jako ochroniarz pracował również w kawiarniach Pod Kirasjerem w Elblągu oraz Wrzos w Sopocie (ajentem lokalu był Ryszard Glinkowski, ps. "Tata"). Drugim zajęciem "Nikosia" była w tym czasie "wajcha", czyli zręczna kradzież wymienianych przez obcokrajowca zachodnich walut. Techniki te pokazane zostały w podstawowej formie w filmie Sztos Olafa Lubaszenki. (...) Walutę "ukrywano w ogumieniu kół samochodowych, układając dwucentymetrowe warstwy między dętką a oponą". W skład gangu samochodowego wchodzili m.in. wysocy rangą oficerowie milicji, urzędnicy, dyrektorzy i prezesi klubów sportowych, oficerowie Wojsk Ochrony Pogranicza oraz liczni sportowcy. Gang samochodowy zajmował się kradzieżą aut z RFN i Francji (głównie audi-100, audi-80 i volkswageny) oraz rozprowadzaniem ich w Polsce i w ZSRR. Stary stadion Lechii Gdańsk w serialu Netflixa Klientami "Nikosia" byli m.in. wysocy rangą oficerowie organów bezpieczeństwa PRL, przedsiębiorcy prywatni, hierarchowie kościelni, a także ówczesny wojewoda i członek KW PZPR generał Mieczysław Cygan. Do września 1985 r. łupem gangu samochodowego paść miało 2 tysiące zachodnich samochodów o wartości 20 milionów złotych. Gang "Nikosia" spełniał niemal wszystkie kryteria definicyjne mafii, tj. miał rozległe kontakty i powiązania z lokalnymi politykami i organami ścigania, a także funkcjonował niemal na równi prawa stanowionego w PRL. Konsekwencją tego miała być niemoc milicji, prokuratury i SB w próbach aresztowania i osądzenia Nikodema Skotarczaka. "Nikoś" wyróżniał się również tym, że był "człowiekiem kulturalnym, inteligentnym i nie przypominał w żadnym calu brutalnych i wypaczonych »pseudo-gangsterów« z początku lat dziewięćdziesiątych". Miało się nawet zdarzać, że "pomógł na ulicy nieść starszej pani siatkę lub bez nerwów uspokajał awanturującą się młodzież". Diametralnie inna była ocena "Nikosia" dokonana przez jednego z jego znajomych, przekazana do Komendy Wojewódzkiej MO przez TW "Oberst". Otóż "Nikoś" miał być (w 1978 r.) "bezwzględny i po trupach dążący do celu oraz szczególnie zdeterminowany do osiągnięcia korzyści materialnych". Nikodem Skotarczak został zastrzelony 24 kwietnia 1998 r. w gdyńskiej agencji towarzyskiej Las Vegas. (...) Wróćmy jednak do pierwszej połowy lat 80. Wtedy to "ojciec chrzestny" gdańskiej mafii był etatowym kierownikiem drużyny rugby Lechii i - jak wskazuje wiele relacji - pojawiał się w tym czasie również na meczach piłkarskich biało-zielonych. Warto tu zaznaczyć, że w tym samym czasie zastępcą dyrektora Jerzego Klockowskiego do spraw finansowych był wspólnik "Nikosia", a zarazem wieloletni agent SB - Edwin Myszk, jeden z barwniejszych i najbardziej perfidnych agentów SB z przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. (...) Jak wspomina grający wówczas w Lechii Roman Józefowicz, zarówno "Nikoś", jak i Edwin Myszk byli postrzegani przez piłkarzy po prostu jako sprawni menedżerowie: "Nie interesowało nas, co oni robią. Co prawda wiedzieliśmy, że »Nikoś« sprowadza zachodnie samochody, ale żaden z nas takim samochodem nie jeździł. A o działalności Myszka w opozycji i jako agenta SB dowiedziałem się z gazet i z książek już dawno po zakończeniu kariery piłkarskiej". Podobnie w tej kwestii wypowiada się Jerzy Jastrzębowski: "my naprawdę wielu rzeczy wówczas nie zauważaliśmy, byliśmy po prostu nieświadomi. Zajmowaliśmy się graniem, a »Nikosia« i Pana Edwina traktowaliśmy jako zwykłych kibiców. Układów dyrekcji z tymi panami natomiast nie znałem". Na temat samej obecności "Nikosia" na meczach przy ul. Traugutta wypowiedział się Piotr Adamowicz w wywiadzie dla "Dziennika Bałtyckiego", jaki przeprowadził z nim Lech Parell: "Kiedy na Lechię podjeżdżało jedyne bodaj w Polsce północnej białe cabrio, mercedes, każdy wiedział, że mecz ogląda »Nikoś«: gangster i miłośnik Lechii. Jego biały merc parkował oczywiście tam, gdzie zwykłemu kibicowi nie było wolno, czyli za trybuną główną". Jednak zarówno Adamowicz, jak i Andrzej Kowalczys nie uważają, że mecze Lechii w Pucharze Polski mogły być kupione. Obaj akcentują raczej dobrą grę lechistów i to, że ewentualnie zawodników mogły mobilizować ekstrapremie. Podobnie uważa ówczesny zawodnik Lechii Roman Józefowicz, mówiąc: "My robiliśmy wszystko, by wygrać każdy mecz. Byliśmy młodzi, na dorobku i spragnieni sukcesów. A »Nikoś« mobilizował nas do zwycięstwa ekstrapremiami finansowymi, na przykład po meczu z Widzewem Łódź dostaliśmy po 1850 zł. O kupowaniu meczów nic nie wiedzieliśmy. My czuliśmy, że wygrywamy na boisku. Wprawdzie po latach ktoś tam nam wypominał, że przekupili nam sędziego w półfinale z Ruchem Chorzów, który nie uznał prawidłowo zdobytej bramki dla chorzowian. Ja jednak w to nie wierzę. Pół drużyny to juniorzy, którzy pierwszy raz grają o coś. Ścieramy się z Wełną Rogoźno o punkty w III lidze i zarabiamy grosze. Nie mieliśmy żadnych układów ani znajomości w I lidze. Miałem pójść do Józefa Młynarczyka [bramkarz Widzewa Łódź] i poprosić, żeby nam sprzedali mecz? My byliśmy za krótcy na jakiekolwiek układy. Wygrywaliśmy, bo z racji występowania w III lidze zawsze graliśmy u siebie, byliśmy głodni sukcesu, a przeciwnicy po prostu nas lekceważyli". Znamienne w tej kwestii są również słowa ówczesnego dyrektora BKS Lechia Zbigniewa Golemskiego. Mówi on, że "za jego dyrektorowania ani Edwin Myszk, ani Nikodem Skotarczak nie pełnili żadnych funkcji w klubie. Zaczęli kręcić się przy klubie dopiero po zdobyciu przez Lechię Pucharu Polski, a swoje funkcje oficjalnie objęli, jak zastąpił mnie Jerzy Klockowski".(...) Inaczej jednak niż podczas rozgrywek o Puchar Polski sytuacja wyglądała w sezonie ligowym 1983/1984, w którym Lechia z powodzeniem włączyła się do walki o awans do I ligi. Jak mówi jeden z rozmówców autora, cynk z Gdańska: "nie było tajemnicą, że większość sędziów, którzy przyjeżdżają do Gdańska, śpi w willi »Nikosia«. Wydaje się natomiast, że patologia korupcji w polskiej piłce nożnej w latach 80. i 90. XX wieku była, niestety, zjawiskiem powszechnym. A tajemnicą poliszynela był fakt, że dyrekcje klubów rywalizowały ze sobą finansowo o "dobre sędziowanie", co najlepiej oddaje film w reżyserii Janusza Zaorskiego Piłkarski poker. Do pokazanych w tym filmie realiów panujących w polskiej piłce nożnej doskonale pasował "egzotyczny tercet" zarządców BKS Lechia z sezonu 1983/1984: utalentowany sportowiec lekkoatleta i rugbista Jerzy Klockowski (dyrektor klubu), szef gangu samochodowego Nikodem Skotarczak (oficjalnie kierownik sekcji rugby) oraz bezwzględny donosicel SB Edwin Myszk (zastępca dyrektora ds. finansowych). Wszyscy trzej panowie bądź co bądź przyczynili się do awansu Lechii do I ligi, a Skotarczak w tym samym roku otrzymał od prezydenta Gdańska Kazimierza Rynkowskiego odznakę honorową "Zasłużony dla Miasta Gdańska". Maciej Słomiński