Maciej Słomiński, Interia.pl: Przez kilkanaście miesięcy dzieliłeś w Anderlechcie szatnię z polskim napastnikiem Łukaszem Teodorczykiem. Jaka była jego rola w twoich przenosinach do Gdańska? Kenny Saief, pomocnik Lechii Gdańsk: - Rozmawiałem z "Teo", bardzo rekomendował zarówno polską ligę jak i trenera Stokowca, który go wcześniej prowadził. Z trenerem rozmawiałem przez telefon już wcześniej, myślę że przypadliśmy sobie do gustu, mamy podobne spojrzenie na wiele spraw. Ponoć pierwszą rzeczą, o którą poprosiłeś po wylądowaniu w Gdańsku, był adres sklepu, gdzie możesz kupić Playstation. - No nie, ktoś cię wprowadził w błąd. Pierwszą rzeczą, o którą spytałem, był adres siłowni. Moja narzeczona została w Izraelu, dlatego nie wychodzę nigdzie na miasto. W mojej sytuacji skupiam się nie w 100 proc., a w 1000 proc. na piłce nożnej. Niczego nie pragnę bardziej niż wrócić na poziom, w którym już byłem w futbolu. Futbol, futbol i jeszcze raz futbol. Faktycznie w wolnym czasie lubię grać na PlayStation. Rozumiem, że skupiasz się na futbolu do tego stopnia, że na PS grasz tylko w FIFĘ. - Mało gram w FIFĘ, Fortnite jest moją grą. To wymaga strategii, myślenia. Wielu piłkarzy w to gra, w tym m.in., rozgrywający Arsenalu Mesut Oezil. - O tak, wszyscy grają. Nie wiem, czy jestem lepszy od niego, ale nie chwaląc się, gram przyzwoicie. Wiele nie brakowało, abyś zagrał w kadrze Izraela w meczach eliminacyjnych do Euro 2020 przeciw Polsce. - Przeszedłem przez wszystkie szczeble w izraelskiej juniorskiej piłce reprezentacyjnej. Zagrałem dwa mecze sparingowe dla kadry seniorów, ale nie mogłem się dogadać z selekcjonerem Elishą Levym. Bardzo dobrze szło mi w Belgii, w Gent, byłem wybierany graczem meczu w europejskich pucharach. W tym czasie dostawałem powołania od Izraela, ale siedziałem na ławce rezerwowych. Czy miało to związek z tym, że jesteś druzem, nie żydem? Selekcjoner, który trenował kadrę przed Austriakiem Andreasem Herzogiem, nie stawiał raczej na zawodników nieżydowskich. - Nie, nie sądzę że tak było. Zadecydowały jedynie względy sportowe. Zdecydowałeś się na grę dla USA, tam się urodziłeś. - Z drugiej strony Atlantyku zainteresowanie było bardzo zdecydowane. Koniec końców to była łatwa decyzja. USA mają bardzo dobrą drużynę narodową, uczestniczącą w imprezach mistrzowskich, oprócz rosyjskiego mundialu. W Izraelu nie dostałem tego, czego chciałem, w 2017 roku zdecydowałem się na grę dla USA. Są chwile, że żałujesz tego kroku? - Niczego w życiu nie żałuję. Teraz mam trudny czas, jestem krytykowany, takie jest życie, również piłkarza. Poradzę sobie z tym. Gram pod wielką presją od pięciu lat. Gdy byłem w Gent czy Anderlechcie nawet remis powodował wściekłość fanów, nie mówiąc już o przegranej. Celem zawsze był tytuł mistrzowski. Futbol bez ciśnienia nie ma sensu, tak że poradzę sobie z oczekiwaniami, które są tutaj w Gdańsku. Czujesz się bardziej Amerykaninem czy obywatelem Izraela? - Przeprowadziłem się do Izraela z USA w wieku trzech lat. Moja mama mieszka w Izraelu, gdy do niej wracam, czuję się jak w domu. Tam się wychowałem, tam długo żyłem, mam mentalność Izraelczyka, mimo że od dawna nie mieszkam w kraju. Myślisz, że Lechia może być trampoliną, abyś wrócił na właściwą drogę do wielkiej piłki? - Gdybym nie wierzył, że możemy pomóc sobie nawzajem z Lechią - nie przyjechałbym tu. Nie ma takiego piłkarza, który odniósłby sukces w słabo grającym zespole. To jest sport drużynowy. W belgijskim Gent miałeś najlepszy czas w karierze. - Grałem tam przez 3,5 roku, świetny czas dla mnie i historyczny dla klubu. Zawsze wychodziliśmy z grupy w rozgrywkach europejskich, zdobyliśmy mistrzostwo Belgii jedyny raz w historii Gent, dwa razy trzecie miejsce. W Anderlechcie przez pierwsze 1,5 roku też ciągle grałem. Potem się skomplikowało, zwolniono trenera, który mnie sprowadzał. W Lechii jestem po to, żeby się odbudować. Jakie są twoje pierwsza wrażenie z Polski? - Na początku jak usłyszałem o zainteresowaniu z Polski, byłem pełen wątpliwości. Ale od momentu wylądowania w Gdańsku jestem zachwycony, ludzie są tak mili, miasto jest piękne, jest tu co robić. Ronnie Rosenthal były piłkarz m.in. Liverpoolu i Tottenhamu powiedział: zobaczysz, to piękne miejsce. Turyści jadą raczej na południe Europy, do Hiszpanii, ale tu też jest bardzo pięknie. Tylko trochę zimno jak na razie. I tak masz szczęście, ta zima jest jedna z cieplejszych w ostatnich latach. A co z kolegami z boiska? - Szatnia przyjęła mnie bardzo dobrze. Nie mam prawa narzekać. Póki co na boisku brakuje wam zrozumienia, nie może być inaczej, jesteś w Gdańsku dopiero od dwóch tygodni. - Z Lechem wszedłem na ostatni kwadrans spotkania. O wiele łatwiej jest, gdy zaczniesz mecz od początku. Jeśli popatrzysz na statystyczny zapis mojego występu, zobaczysz, że nie stałem w miejscu nawet sekundę, cały czas byłem w ruchu. Gdy wychodziliśmy z kontratakiem, wykonałem dwa szybkie sprinty, być może nie powinienem tak się wyrywać do przodu? Z moim doświadczeniem, być może powinienem był przytrzymać piłkę, zagrać do tyłu? Jesteś zawodnikiem ofensywnym, a tu trzeba było bronić wyniku. - Miałem pomóc w utrzymaniu bezbramkowego remisu, nie udało się. Przyjmuję odpowiedzialność na klatę, muszę pracować jeszcze ciężej, by następny mecz wypadł lepiej w moim i drużyny wykonaniu. Rozmawiał Maciej Słomiński Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz