Dwa lata temu na ligowym półmetku było jeszcze gorzej. Jest wiele punktów stycznych - problemy finansowe, zawodnicy odsunięci od I zespołu - wtedy Nalepa, Kuświk, Matras i Wolski, teraz Peszko i znów Wolski, jednak wtedy biało-zieloni mieli mniej punktów niż teraz (wtedy 25, dziś 30) oraz rzecz chyba najważniejsza. Kto inny stał za sterem. Dwa lata temu trenerem był Walijczyk Adam Owen, posiadający stopień doktorski, ale nie do końca potrafiący poradzić sobie z szatnią niezadowoloną z opóźniających się wypłat. Teraz trenerem jest Piotr Stokowiec, który w Polonii Warszawa miał sytuację jeszcze bardziej ekstremalną, ale potrafił finiszować na szóstym miejscu. W polskiej piłce ligowej wszystko jest na opak. Stokowiec przejął drużynę po Owenie i uratował Lechię przed spadkiem. Następne rozgrywki miały być sezonem przebudowy, okazały się najlepsze w historii klubu - gdańszczanie zdobyli Puchar Polski oraz trzecie miejsce w Ekstraklasie. Kolejny sezon miał ustabilizować pozycję Lechii na szczycie, a zrobił się z tego sezon przejściowy. Historia zatoczyła koło. Rzadko się zdarza, by w przerwie zimowej aż tak osłabić się personalnie. W Biało-Zielonych barwach nie ujrzymy już strzelców 13 z 23 do tej pory zdobytych przez Lechię goli (Sobiech - 6, Peszko - 3, Haraslin - 2, Augustyn, Wolski - po 1). Paradoksalnie Bogusław Kaczmarek (<a href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/ekstraklasa/news-boguslaw-kaczmarek-odpowiem-jak-sokrates-wiem-ze-nic-nie-wie,nId,4311549" target="_blank">Zobacz wywiad z trenerem</a>) mówi, że sytuacja trenera Stokowca jest komfortowa. Faktycznie coś w tym. Jeśli nawet przegra kilku meczów, pretensje będą kierowane do zarządu klubu, nie do niego. W 18-osobowej kadrze na pokładzie Ryanaira wiozącego drużynę Lechii do Wrocławia na otwierający ligę mecz ze Śląskiem było siedmiu nastolatków. Średnia wieku to 22,8. W 1995 roku gdy 15-letniego Kacpra Urbańskiego, najmłodszego piłkarza w dziejach gdańskiego klubu i drugiego najmłodszego w historii Ekstraklasy nie było jeszcze w planach ekspert BBC Alan Hansen powiedział: "You can't win anything with kids" o młodych graczach Manchesteru United. Może gdańskie gołowąsy nie wygrają ze Śląskiem dziś, ale zdobędą niezbędne doświadczenie by wygrywać jutro? Co dalej z Lechią? W wywiadzie dla strony oficjalnej Prezes Adam Mandziara zapewnia, że w tym oknie transferowym odejść już nie będzie, a na konferencji prasowej trener Piotr Stokowiec wtóruje mu mówiąc, że klub pracuje nad kilkoma wzmocnieniami. To na boisku, a co poza nim? Środowisko lokalne milczy. Kilku z najbardziej wpływowych akcjonariuszy mniejszościowych uspokaja - nie ma powodów do niepokoju, większość środków od sponsorów i z miasta zostanie przelana w drugiej części sezonu, a przez kryzys udało się przejść relatywnie suchą stopą. Lokalni strażnicy pieczęci mają w zarządzie swojego człowieka - to zapewne od niego płyną sygnały o braku powodów do paniki. Co da bojkot lub protest przeciw obecnemu sposobowi zarządzania? Mówi się, że przy niemieckim właścicielu tylko jedna osoba może być prezesem i jest nią Adam Mandziara. Nadzieja dla gdańskich kibiców? Oczywiście, że jest. Rok temu Wisła Kraków była w stanie gorszym niż Lechia obecnie. Upadek Wisły był bardziej spektakularny, z Lechii póki co nikt nie wynosi kasy z biletów, być może dlatego że nie ma tego za wiele. Rok temu z "Białej Gwiazdy" odeszli Kosztal, Imaz, Arsenić, Ondraszek, Bartkowski, Kort i Halilović. Wiosną Wisła grała młodzieżą oraz weteranami w postaci Kuby Błaszczykowskiego, Marcina Wasilewskiego, Pawła Brożka i Sławomira Peszki. Sytuacja wypisz wymaluj teraz w Lechii. Dziś Wisła jest w strefie spadkowej, ale pensje są płacone na czas, a zimą dokonano sześciu konkretnych wzmocnień każdej formacji. Jak widać można wyjść z głębszego jeszcze kryzysu niż teraz Lechia. Tylko, że pod Wawelem nastąpiła całkowita zmiana warty za sterem. Czy z tą ekipą, która dziś rządzi Lechią, będzie to możliwe? A może będzie już tak zawsze? Problemy finansowe, ujemne punkty, impulsywne odsuwanie zawodników. Czy Wolne Miasto musi oznaczać wolną amerykankę? Pozostaje mieć nadzieję, że nie. MS