Kiepskie stosunki braci-bliźniaków Paixao są od jakiegoś czasu tajemnicą poliszynela. To dziwna sytuacja gdyż od małego razem grali w piłkę. Gdy dorośli ich kariery wciąż były nierozerwalne. Razem strzelali bramki dla szkockiego Hamilton, potem Śląska Wrocław, wreszcie Lechii Gdańsk. Marco rozstał się z tą ostatnią w burzliwy sposób, został z gdańskiej drużyny usunięty przez trenera Piotra Stokowca. Szkoleniowiec Lechii mówił o tym Interii: - Określiliśmy zasady współpracy, ja się ich trzymałem. Od razu powiedziałem, że nie będę patrzył na nazwiska, ale na plan, który chcemy wykonać. Marco swoim zachowaniem sam "wystawił się na strzał". To był jego wybór, który mi... nie pozostawił wyboru. To było bolesne dla nas wszystkich, bo był to jeden z lepiej przygotowanych piłkarzy, w dodatku skuteczny. Niestety swojej decyzji nie mogłem zmienić. Zawodnicy zobaczyli, że nie ma nikogo ponad drużynę i klub. W Marco Paixao wyraźnie "siedzi" to zdarzenie, bo udzielił już kilka wywiadów na ten temat. Ostatniego wczoraj, portalowi futbolnews. Mówi w nim m.in.: - Ludzie z zewnątrz nie widzieli tego, co działo się w szatni. Uważam Piotra Stokowca za wielkiego rasistę! W żadnym klubie w całym moim życiu nie miałem takich problemów z trenerem, jak wtedy z nim. Już od samego początku zauważyłem jego postawę, po prostu chciał mnie wyrzucić z drużyny. Wymyślił nawet karę finansową, żeby mnie poniżyć. Dzięki Bogu, nie jestem osobą, która pozwala siebie poniżać. W zespole byli jednak zawodnicy, którzy dali się mu upokorzyć. Raz prawie pobiliśmy się w szatni, dlatego postanowiłem skorzystać z usług prawnika. Gdybym nie otrzymał od niego instrukcji, jak postępować, podjąłbym wtedy kilka złych decyzji. Chciałbym pewnego dnia go zobaczyć i przekonać się, czy jest mężczyzną - jak mi próbował pokazać. Ciekawe czy teraz powiedziałby mi coś w twarz tak, jak to zrobił wtedy. Może któregoś dnia znowu się spotkamy!