W czwartek w finale lechiści pokonali na PGE Narodowym 1-0 Jagiellonię Białystok i po raz drugi sięgnęli po trofeum. Poprzednio zwyciężyli w tych rozgrywkach w 1983 roku. - Sprawiliśmy sporo radości nie tylko sobie, ale także mieszkańcom Gdańska. Od kibiców słyszeliśmy, że wielu z nich nie miało okazji cieszyć się ze zdobytego przez Lechię trofeum, a teraz mogli to przeżyć i poczuć jak to jest. To był bardzo ciężki mecz, tym bardziej że dla większości z nas wszystko było nowe. Ranga spotkania, stadion i niesamowita otoczka. Graliśmy nawet innymi piłkami niż w lidze. Należało utrzymać emocje na wodzy i być przede wszystkim konsekwentnym. Czasami nie da się zagrać pięknie, ale najważniejsze, żeby wszystkie działania były skuteczne. Finałów się nie gra, finały się wygrywa - zauważył Łukasik. 28-letni środkowy pomocnik zapewnia, że jego drużyna, która ze stratą trzech punktów do prowadzącej Legii Warszawa zajmuje drugie miejsce w tabeli ekstraklasy, nie zamierza na tym poprzestać. - Cały rok pracowaliśmy na ten sukces i chciałbym, żeby triumf w Pucharze Polski był tylko przystankiem w walce o coś więcej. Wierzę, że sporo namieszamy w walce o tytuł mistrza kraju - dodał. Biało-zieloni nie mają jednak chwili oddechu, bo w czwartek w nocy wrócili samolotem czarterowym do Gdańska, a już w sobotę lecą do Krakowa, gdzie w niedzielę o 18 zmierzą się z szóstą w tabeli Cracovią. - Walczymy dalej. Był czas na krótką radość, ale teraz myślimy tylko o meczu z Cracovią. Jestem przekonany, że zdobycie Pucharu Polski doda nam pewności siebie przed decydującymi spotkaniami - zapewnił autor zwycięskiego gola w meczu z Jagiellonią Artur Sobiech. Przed niedzielną konfrontacją w Lechii kontuzjowani są Rafał Wolski i Jakub Arak, ale żaden z zawodników nie pauzuje z powodu kartek. Trener Piotr Stokowiec nie ma co prawda zbyt wielkiego pola manewru, ale można spodziewać się pewnych zmian w podstawowym składzie. Roszada na pewno nastąpi w bramce. Zamiast Zlatana Alomerovicia, który wystąpił na PGE Narodowym, między słupkami stanie broniący w lidze Duszan Kuciak. Marcin Domański