O takim wejściu do drużyny każdy trener może tylko marzyć. Cracovia pod wodzą Jacka Zielińskiego przedłużyła kapitalną serię i nie przegrała 10. kolejnego meczu. Ba! Wygrała już po raz piąty z rzędu na wyjeździe! A wydawało się, że tym razem się nie uda. W Gdańsku marzą o podium, a z sezonu na sezon zespół się rozwija, a rozgrywki 2015/2016 mają być przełomowe. W piątek na boisku zaprezentowało się kilku nowych graczy, jak np. Marko Marić czy Michał Mak. Z trybun natomiast to spotkanie oglądał Grzegorz Kuświk, napastnik, który przed południem podpisał kontrakt, ale nie udało się tak szybko zgłosić go do rozgrywek. Oba zespoły rozpoczęły spokojnie. Lechia umiejętnie stosowała pressing, ale nie przekładało się to na sytuacje bramkowe. Cracovia natomiast starała się grać na małej przestrzeni, wymieniać wiele podań i wychodzić na pozycje. Jej gra nie była koncertowa, ale rozsądna, nie była efektowna, ale skuteczna. Jacek Zieliński w tym spotkaniu zaryzykował i posadził na ławce Miroslava Czovilę i Marcina Budzińskiego - liderów Cracovii w poprzednim sezonie. Przez te decyzje miała ucierpieć gra zespołu przy stałych fragmentach. Nic bardziej mylnego, bo właśnie po rzucie rożnym Cracovia zdobyła bramkę. Dośrodkowanie przedłużył Deniss Rakels, a akcję zamykał Piotr Polczak, który "szczupakiem" strzelił gola. Chwilę potem stoper z Krakowa podbiegł do kibiców z Gdańska i z palcem na ustach starał się ich uciszać. A Lechia prezentowała dość wakacyjną formę. Jeszcze przed przerwą przez katastrofalne nieporozumienie Rafała Janickiego z Jakubem Wawrzyniakiem podwyższyć mógł Bartosz Kapustka, ale jego zamiary wyczuł bramkarz Marić. W drugiej połowie na boisku pojawili się Piotr Wiśniewski i Maciej Makuszewski - skrzydłowi, którzy mieli rozruszać akcje Lechii. Cracovia jednak spokojnie pilnowała wyniku, i jak w poprzednim sezonie, ograniczała się do wyprowadzania kontrataków. Zmianą zaskoczył Jerzy Brzęczek, szkoleniowiec gdańszczan. Kwadrans przed końcem ściągnął z boiska chyba najlepiej dysponowanego zawodnika tego dnia - Adama Buksę. Napastnik najczęściej zagrażał bramce Krzysztofa Pilarza, a po jednym z jego strzałów kapitan gości popisał się fantastyczną interwencją. W miejsce Buksy Brzęczek wprowadził... Nikolę Lekovicia, nominalnego lewego obrońcę. Przy takiej sile ofensywnej Lechii gościom nie mogła stać się krzywda. Gospodarze ambitnie walczyli do końca, ale po prostu brakowało im siły rażenia. Cracovia wywiozła z Gdańska trzy punkty i została pierwszym liderem Ekstraklasy w nowym sezonie. A na koniec przyjezdni w środkowym kole podskakiwali i tańczyli z radości. Już 10. raz z rzędu. Łukasz Szpyrka 1. kolejka Ekstraklasy Lechia Gdańsk - Cracovia 0-1 (0-1) Bramka: Polczak (26.) Żółte kartki: Łukasik (20.) - Kapustka (37.), Czovilo (59.) Polczak (82.) Lechia: Marić - Wojtkowiak, Janicki, Borysiuk, Wawrzyniak - Łukasik, Vranjesz, Mila, Nazario (46. Makuszewski), Mak (61. Wiśniewski) - Buksa (72. Leković). Cracovia: Pilarz - Deleu, Sretenović, Polczak, Wołąkiewicz - Dąbrowski, Cetnarski (90. Budziński), Kapustka (46. Czovilo) - Wójcicki, Jendriszek (72. Zjawiński), Rakels. Sędzia: Szymon Marciniak (Płock). Widzów: 13 143.