Ten temat wracał jak bumerang, ale wygląda na to, że wreszcie przestanie. Temat zamiany długu Lechii wobec właściciela - Franza-Josefa Wernze - na akcje był podnoszony prawie od początku przejęcia przez niego klubu pod koniec 2013 roku. Zgodnie ze statutem spółki potrzebna była na to zgoda udziałowców mniejszościowych, tzw. "strażników pieczęci" reprezentujących środowisko lokalne. Przez lata tej zgody nie było, a między stronami narastał mur nieufności. Przez pandemię koronawirusa, ale nie tylko, sytuacja finansowa Lechii stała się krytyczna. Gdy lider akcjonariuszy mniejszościowych, Dariusz Krawczyk w wywiadzie z Interią przyznał, że będą o konwersji rozmawiać, był to już wielki postęp. Za kulisami słychać było, że jest to właściwie przesądzone i nie ma innego wyjścia, chociaż wiadomo, że diabeł tkwi w szczegółach i negocjacje dotyczące detali tej operacji nie były łatwe. Wreszcie w środowy wieczór przy udziale prezesa zarządu Lechii - Adama Mandziary - podczas Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy wniosek właściciela większościowego został zaakceptowany. 39 milionów złotych zobowiązań wobec podmiotów należących do Franza-Josefa Wernze zostanie zamienionych na nowe udziały, a reszta tych zobowiązań (około pięć milionów złotych) zasili kapitał zapasowy. W ten sposób dług wobec właściciela zostanie wyzerowany i - przynajmniej na papierze - Lechia stanie się podmiotem o wiele zdrowszym finansowo i zyska nową, lepszą pozycję negocjacyjną wobec podmiotów rynku finansowego.