- To dla nas nagroda i wielkie wyróżnienie, ale także duże wyzwanie. Lechia dosyć długo czekała na takie wydarzenie jak rozgrywki pucharowe, ale przez 1,5 roku zapracowaliśmy na to, aby znaleźć się w tym miejscu, w którym jesteśmy i nie możemy doczekać się tego meczu. Można powiedzieć, że potyczka z Broendby będzie weryfikacją naszej pracy na tle solidnej europejskiej drużyny i sam jestem ciekaw jak wypadnie - stwierdził na konferencji prasowej w Gdańsku Stokowiec. Szkoleniowiec Lechii przekonuje, że pod względem gry w europejskich pucharach Broendby jest bardziej doświadczoną drużyną. - Z szacunkiem podchodzimy do przeciwnika, ale polegamy na swojej pracy oraz organizacji. Zamierzamy też zademonstrować nasze walory i siłę, czyli solidność w defensywie i trochę polotu w ataku. Chcemy również pokazać piękny stadion oraz wspaniałych kibiców. Wierzę, że ta otoczka i nasza solidna gra poprowadzi nas do sukcesu - zaznaczył. Stokowiec komplementował swojego pucharowego przeciwnika, podkreślając, że jego sztab dobrze zna Broendby i posiadł na jego temat niezbędne informacje. - To bardzo mocna ekipa, dobrze zorganizowana, silna fizycznie i stabilna w każdej formacji. W jej szeregach trudno znaleźć zawodnika, który schodzi poniżej pewnego poziomu. Ma dużo jakości na skrzydłach, a także w środku pola. Kilku zawodników posiada ponadprzeciętne umiejętności, ale siła Broendby tkwi w kolektywie, a słowo klucz to solidność. Duńczycy, chociaż w tym zespole nie ma za wielu piłkarzy z tego kraju, a dominuje międzynarodowe towarzystwo, grają bardzo intensywnie i dynamicznie, stosują wysoki pressing, ale jesteśmy na to gotowi - zapewnił. 47-letni trener nie zdecydował się jednak podać faworyta czwartkowej konfrontacji. - Niech wskaże go boisko. Nie czujemy się kopciuszkiem, który prosi o najniższy wymiar kary. Mamy szacunek do rywala, ale naprawdę chcemy powalczyć. Skończyła się też kurtuazja, bo zamierzamy zagrać z wielką agresywnością, zaangażowaniem i dobrą organizacją oraz pokazać jakość. Musimy zagrać uważnie, ale także odważnie i podejmować ryzyko. Mamy jednak świadomość, że w dwumeczu każda bramka, zwłaszcza stracona, jest bardzo ważna - zauważył. W gdańskim zespole mają nadzieję, że gra w eliminacjach Ligi Europy nie będzie jednorazowym wyskokiem. - Widzimy się w Europie i chociaż to trudne, mamy ambicję częściej w niej gościć. Najlepiej co roku. Chcemy przejść do kolejnej rundy i sprostać oczekiwaniom naszych kibiców, ale jednocześnie nie wpaść w pułapkę, że od razu musimy coś osiągnąć - skomentował. Szkoleniowiec Lechii nie ma jednak zbyt dobrych wspomnień w konfrontacji z Broendby. - Jako zawodnik AB Kopenhaga wysoko przegrałem w lidze duńskiej, co jeszcze bardziej podrażnia moją ambicję - podsumował. Gospodarze nie mają większych problemów kadrowych. Z powodu kontuzji kolana nie może jedynie wystąpić napastnik Jakub Arak. W czwartek może natomiast zagrać serbski boczny pomocnik Żarko Udovicic, który za otrzymaną w inauguracyjnej ligowej konfrontacji w Łodzi z ŁKS czerwoną kartkę został zdyskwalifikowany na cztery mecze Ekstraklasy. W pierwszej rundzie eliminacji LE duńska drużyna z Kamilem Wilczkiem w składzie okazała się lepsza od Interu Turku. Na własnym stadionie triumfowała 4-1 (Polak zdobył dwie bramki), natomiast w rewanżu w Finlandii rywale biało-zielonych ulegli 0-2. Lechia rozpoczyna rozgrywki od drugiej rundy. Gospodarze spodziewają się, że czwartkowe spotkanie, które rozpocznie się na Stadionie Energa Gdańsk o 19, obejrzy około 30 tysięcy kibiców. Marcin Domański