To jest regułą od kilku lat - lato jest w Gdańsku bardzo gorące i nie chodzi wcale o niedzielny pożar hali magazynowej w Nowym Porcie. Mamy na myśli sytuację w najbardziej utytułowanym klubie regionu, którym jest Lechia Gdańsk. Nie są to wcale przyjemne upały. Dwa lata temu na trybunach Polsat Plus Areny odbyła się pamiętna zadyma podczas pucharowego meczu z północnomacedońską, Akademiją Pandew. Rok temu Lechia była właściwie na skraju upadku, by ostatecznie zmienić właściciela - Adama Mandziarę zastąpił fundusz MADA Global i jego prezes Paolo Urfer. Lato 2024 r. to znowu pożar za pożarem - zakaz rejestrowania nowych zawodników (powodem nierozliczony transfer Tomasa Bobceka) i groźba ujemnych punktów (zobowiązania licencyjne). Po zwolnieniu dyrektor generalnej Magdaleny Urbańskiej pojawiło się jakby światło w tunelu - wreszcie odbyło się spotkanie z władzami miasta Gdańska i przedłużenie umów sponsorskich z lokalnymi dilerami Toyoty. Małe rzeczy, a cieszą. W podbramkowej sytuacji w jakiej znalazła się Lechia, kibice chwytają się każdego promyka nadziei. Wreszcie to co tygrysy lubią najbardziej - transfery. W piątek ogłoszono wypożyczenie Serhija Bułecy z Dynama Kijów, dziś na testach medycznych pojawił się 19-letni szwedzki piłkarz, Kalle Wendt z Trelleborga FF. Pomimo usilnych starań nie udało nam się uzyskać zdecydowanych opinii na temat umiejętności Kalle Wendta w jego ojczyźnie. Z Lechii słyszymy superlatywy, przez wszystkie przypadki odmieniane są takie rzeczowniki jak: wszechstronność i mentalność. Kalle Wendt z Trelleborga FF na testach medycznych w Lechii Gdańsk Wszystko fajnie, z tym że Wendt, Bułeca czy wcześniej pozyskany bramkarz Szymon Weirauch nie mogą być brani pod uwagę z powodu zakazu rejestracji nowych zawodników nałożonego przez FIFA za wyżej wspomniany, nierozliczony transfer Bobceka. Co ciekawe, istnieje interpretacja, że nic nie stoi na przeszkodzie aby w piątek ze Śląskiem we Wrocławiu (początek meczu o godz. 20:30) zagrali zawodnicy w zeszłym sezonie do Lechii wypożyczeni, którzy w obecnym oknie transferowym związali się z nią ponownie - chodzi przede wszystkim o kapitana Rifeta Kapicia i Loupa-Diwana Gueho. Wobec tego sytuacja kadrowa Biało-Zielonych nie jest aż tak tragiczna i nie są bez szans z wicemistrzem Polski, którzy na starcie sezonu bardziej skupiają się na meczu pucharowym w Rydze. Trudno oczekiwać, że wspomniany Kapić, czy Conrado którzy ostatnio pauzowali będą do dyspozycji trenera Szymona Grabowskiego przez pełne 90 minut w piątkowym spotkaniu. - Pracujemy nad zgromadzeniem różnych źródeł przychodów i będziemy w stanie zapłacić zobowiązania licencyjne oraz znieść zakaz rejestrowania zawodników w najbliższym czasie. Kolejnym krokiem będzie finalizacja planowanych ruchów transferowych. Planujemy powiększyć naszą kadrę o 3-4 graczy w stosunku do obecnego stanu posiadania - mówi nam prezes Lechii Gdańsk, Paolo Urfer, a w jego głosie wybrzmiewa stoicki spokój. Te przychody to transze z Ekstraklasy, z telewizji Canal Plus, pieniądze publiczne z miasta (owoc wyżej wymienionego spotkania) oraz prawdopodobne finansowanie zewnętrzne. Wiele wskazuje na to, że kolejny pożar uda się w Lechii ugasić, natomiast ta łajba przecieka w tylu miejscach, że musi się coś zdecydowanie zmienić, żeby totalnie nie osiadła na ligowej mieliźnie.