<a href="https://nazywo.interia.pl/relacja/el-le-lechia-gdansk-broendby-kopenhaga,5703" target="_blank">Kliknij, by przejść do zapisu relacji na żywo z meczu Lechia Gdańsk - Broendby Kopenhaga</a> <a href="https://m.interia.pl/na-zywo/relacja/el-le-lechia-gdansk-broendby-kopenhaga,id,5703" target="_blank">Zapis relacji na żywo na urządzenia mobilne z meczu Lechia - Broendby</a> 36 lat czekała Lechia na powrót do europejskich pucharów. Dotychczas gdańszczanie w swojej historii zapisany mieli jedynie dwumecz z Juventusem Turyn, który w 1983 roku pokonał Lechię aż 10-2 w dwumeczu. Trener Piotr Stokowiec postawił na dość sprawdzony skład, wymieniając zaledwie dwóch zawodników z jedenastki, która w weekend zremisowała bezbramkowo z ŁKS-em Łódź. Macieja Gajosa na środku pomocy zastąpił Patryk Lipski, a w ataku miejsce Artura Sobiecha zajął Flavio Paixao. Zaufaniem trenera wciąż cieszył się Żarko Udoviczić, który w tamtym spotkaniu otrzymał czerwoną kartkę. Broendby zaś, czwarta drużyna duńskiej Superligi z zeszłego roku, zostało wyprowadzone na murawę przez Kamila Wilczka, który od tego sezonu jest nowym kapitanem zespołu. W duńskiej drużynie od pierwszej minuty zagrał też Paulus Arajuuri, były obrońca Lecha Poznań. Nim mecz na dobre się rozpoczął, goście mogli objąć prowadzenie. Po płaskim dośrodkowaniu w pole karne zupełnie niepilnowany uderzał Simon Hedlund, ale na szczęście dla Lechii przeniósł piłkę wysoko nad poprzeczką. Ta sytuacja jakby otrzeźwiła Lechię, która od tamtego momentu zaczęła grać znakomicie. Sygnał do ataku w 13. minucie dał 21-letni Karol Fila, który oddał bardzo mocny strzał sprzed pola karnego. Piłkę poza boisko z trudem skierował bramkarz Marvin Schwaebe. Chwilę później zdobywca Pucharu Polski powinien wyjść na prowadzenie, bowiem otrzymał dwa prezenty od środkowych obrońców Broendby. Najpierw podanie jednego z nich przeciął Paixao i natychmiast próbował przelobować bramkarza, ale nie trafił w bramkę Schwaebe’a. Chwilę później w jeszcze lepszej sytuacji znalazł się Lukasz Haraslin, lecz spudłował w sytuacji sam na sam z bramkarzem rywala. Gdańszczanie dopięli swego w 26. minucie. Chwilę wcześniej Udoviczić wypatrzył w polu karnym Filipa Mladenovicia, ten zwiódł na zamach Kevina Mensaha, a prawy obrońca Broendby zahaczył go wykonując wślizg. Sędzia podyktował rzut karny dla Lechii, który mocny strzałem w środek bramki wykorzystał Flavio Paixao. Stadion eksplodował, 1-0! Po zdobytej bramce Lechia zaczęła grać zaskakująco ofensywnie. Obronę rywala swoimi rajdami nieustannie nękał Haraslin, wspomagany przez Filę, dzięki czemu prawa strona gospodarzy bardzo dobrze funkcjonowała. To właśnie słowacki skrzydłowy, a także Paixao mieli jeszcze swoje okazje po rzutach rożnych, ale nie zdołali ich wykorzystać. Broendby obudziło się dopiero pod koniec pierwszej połowy, ale i tak było o włos od doprowadzenia do wyrównania. Najpierw nie skorzystało jednak z prezentu Duszana Kuciaka i nie wykorzystało przewagi liczebnej w ataku, a później Kamil Wilczek - wcześniej zupełnie niewidoczny - oddał piekielnie mocne uderzenie z pola karnego, ale świetnym refleksem wykazał się Kuciak, rehabilitując się za poprzedni błąd. Lechia zaś mogła znakomicie rozpocząć drugą część meczu. Paixao w ciągu kilku minut oddał aż cztery strzały na bramkę Schwaebe’a, a jeden z nich znalazł nawet drogę do bramki. Niestety, arbiter ze Szkocji uznał, że Portugalczyk był na spalonym po podaniu Udoviczicia. Wydawało się, że Lechia ma wszystko pod kontrolą, ale po raz kolejny okazało się, że polskie drużyny w europejskich pucharach nigdy nie mogą czuć się zbyt pewnie. Wystarczyła chwila nieuwagi, by Simon Hedlund otrzymał dobre podanie w pole karne i czubkiem buta pokonał Kuciaka. Słowacki bramkarz dotknął piłkę, ale nie zdołał jej powstrzymać przed wturlaniem się do bramki. Po godzinie gry było więc 1-1. Na szczęście remis w Gdańsku utrzymywał się jedynie przez cztery minuty. Rozdrażniona Lechia nacisnęła i już w 63. minucie było 2-1 dla Lechii! Po kapitalnym dośrodkowaniu Karola Fili Patryk Lipski wygrał pojedynek główkowy z rywalem i mocnym uderzeniem nie dał szans bramkarzowi! Jednobramkowe prowadzenie Lechii nie było jednak adekwatne do jej boiskowej przewagi. Gdańszczanie zaskakująco często atakowali, a bardzo blisko podwyższenia rezultatu byli w 70. minucie, gdy po podaniu Udoviczicia wzdłuż bramki, a potem strzale Fili piłka niebezpiecznie zbliżyła się do bramki Broendby. Duńczycy potrafili być jednak także groźni, tak jak w 80. minucie, gdy strzał po rzucie rożnym oddał Arajuuri i trafił w poprzeczkę. Lechia w doliczonym czasie gry mogła jeszcze dobić rywala i polepszyć swoją sytuację przed rewanżem. Po akcji trójki rezerwowych - dośrodkowaniu Sławomira Peszki, zgraniu głową przez Tomasza Makowskiego i uderzeniu głową Artura Sobiecha - piłka wylądowała na poprzeczce. Lechia przed rewanżem i tak jest w niezłej sytuacji, bowiem awans do kolejnej rundy da jej każdy możliwy remis, a nawet jednobramkowa porażka, przy założeniu, że zdobędzie w Kopenhadze przynajmniej dwa gole. Wojciech Górski Lechia Gdańsk - Broendby IF 2-1 (1-0) Bramki: 1-0 Paixao (26. - z rzutu karnego), 1-1 Hedlund (59.). 2-1 Lipski (63.). Żółte kartki: Lechia - Filip Mladenovic, Tomasz Makowski. Sędzia: John Allan Beaton (Szkocja). Widzów: 25875 Lechia: Dusan Kuciak - Karol Fila, Michał Nalepa, Błażej Augustyn, Filip Mladenovic - Lukas Haraslin (79. Sławomir Peszko), Daniel Łukasik, Jarosław Kubicki, Patryk Lipski (83. Tomasz Makowski), Żarko Udovicic - Flavio Paixao (74. Artur Sobiech). Broendby: Marvin Schwabe - Kevin Mensah (81. Jens Martin Gammelby), Hjortur Hermannsson, Paulus Arajuuri, Anthony Jung -Josip Radosevic, Dominik Kaiser, Lasse Vigen Christensen - Simon Hedlund, Kamil Wilczek, Simon Tibbling (75. Kasper Fisker). <a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-P-liga-europejska-2-runda-kwalifikacji,cid,637,rid,3912,sort,I" target="_blank">Liga Europy: sprawdź terminarz i pary eliminacyjne</a>